Taka szklana laleczka...
W końcu, jednak, zdałam sobie sprawę, co, tak naprawdę, było główną przyczyną mojego zmartwienia
– strach. Strach przed ułożeniem sobie życia na nowo, bez Ich fizycznej
obecności, bez codziennych telefonów i weekend`owych wizyt.
Bez wygłupów nad Odrą i `korepetycji` z fizyki udzielanych
mi przez P.
Bez takiego
natchnienia do życia, które mi dawali.
Straciłam już K. i Tatę... Później wyjechał M. – rzekomo
powinnam być już dziewczyną przyzwyczajoną do pożegnań.
W rzeczywistości jest zupełnie inaczej.
Na co dzień wystarczali mi tylko Oni plus Mama i moje
rodzeństwo.
Jak będzie teraz?
Nie wiem, ale nie chcę załamywać rąk – show must go on.
Moje przygnębienie zauważyła wczoraj A. – najlepsza koleżanka z mojej klasy, z którą dzieliłam
również ławkę w gimnazjum przez całe 3 lata nauki na prawie wszystkich
przedmiotach.
Spotkałyśmy się przypadkowo, w Biedronce, a ja, nie
mogąc już znieść tego ciężaru na sercu, wszystko jej powiedziałam. Ona wie, że
nie lubię, gdy ktoś pociesza mnie na siłę, więc zaproponowała mi... Wspólne
oglądanie finału Euro 2012.
Jakby się tak
zastanowić, to pierwszą rzeczą, jaka połączyła mnie i A. w gimnazjum, była
właśnie piłka nożna – ja chciałam nauczyć się grać, ona to zapalona piłkarka,
która do dziś doskonali swoje umiejętności na dodatkowych treningach poza
naszym miasteczkiem.
Żeby nie było – nie
należę do tej grupy dziewcząt, które dopiero w trakcie trwania Euro
zorientowały się, że istnieje coś takiego jak, tak zwana, `noga` i oglądały mecze
tylko i wyłącznie ze względu na `smaczne dupeczki` (wybaczcie za to niesmaczne
określenie, ale tak właśnie niektóre dziewczyny nazywają tych przystojniejszych
– niekoniecznie dobrze grających – piłkarzy) biegające po zielonej murawie.
Nie, nie, ja wraz z grupką zainteresowanych znajomy z klasy
wypełnialiśmy tabele, wymienialiśmy się `profesjonalnymi` opiniami na temat
składów drużyn, ich gry.
Gdy wczoraj
zasiadłam przed telewizorem z A., na moment, wróciło do mnie wspomnienie z
czasów, gdy wraz z Tatą oglądałam i Euro 2004, i Euro 2008... To
zabolało. Przez chwilę toczyłam zażartą walkę ze łzami.
Na szczęście paplanina A. jest świetnym lekarstwem na
wszelkie smutki i zaraz skupiłyśmy się na meczu, śmiejąc się jednocześnie z
komentatora, który gadał, co najmniej, od rzeczy.
Wygrana Hiszpanów w
pełni przepędziła smutki i była, jednocześnie, gwarancją dobrego snu.
Potem przełączyłyśmy
się na jakąś stację niemiecką, by móc obejrzeć ceremonię zakończenia całej
imprezy (nie mam pojęcia, czemu u nas jej nie wyemitowali, chyba, że obie coś z
A. przeoczyłyśmy) – cóż mogę napisać, widok młodych piłkarzy z dziećmi, dla
takiej wrażliwej osoby jak ja, był niczym policzek (ale taki pozytywny).
Zatęskniłam za dzieciństwem, czasami, gdy mogłam tak beztrosko hasać jak te
cudowne maluchy w strojach drużyny hiszpańskiej.
Najbardziej
zachwyciła mnie malutka Nora Torres ze swoją lalką – w jednej chwili
zapragnęłam wedrzeć się do jej małej główki i napawać się tymi kolorowymi
myślami.
Bo chyba tylko
dzieci potrafią cieszyć się z niczego.
Kurcze, ja naprawdę chcę być takim małym szkrabem jeszcze raz...
Matko, od wieków nie pisałam tak długich postów. Mam
nadzieję, że wytrwaliście do końca - dziś tak typowo, pamiętnikowo (potrzebowałam
tego).

mi każda rzecz,która jest wokół mnie kojarzy mi się z ludźmi z przeszłości, z ludźmi,których mam dziś blisko, to wszystko tak idealnie splecione jest niewidzialną nicią, której nie sposób przerwać..wystarczy spojrzenie i tamte chwile wracają..moim zdaniem dobrze jest pamiętać,wspominać, nawet pożegnania, rozstania. bo obok nich są wspomnienia pięknych wspólnych, śmiesznych,głupich chwil,które grzeją serca. zawsze.
OdpowiedzUsuńPrawda. Dzięki wspomnieniom zawsze możemy wracać do bliskich nam osób choćby w danej chwili dzieliłyby nas miliony kilometrów lub inne wymiary.
Usuńdokładnie, one dają więcej niż odbierają,mimo że należą do przeszłości.
UsuńFakt, mają w sobie cząstkę z przeszłości, w dodatku są z nami zawsze, możemy nawet z nich czerpać siłę potrzebna do życia (nie tylko z nich, oczywiście, ale mogą być takim naszym `mini-akumulatorkiem`).
Usuńmasz rację, i tego nikt nam nie odbierze nigdy:)
UsuńNie, chociaż próbują...
UsuńZawsze pożegnania będą nas bolały, nie da się do nich przyzwyczaić. Mnie sporo rzeczy kojarzy się z Dziadkiem, ale chyba nie mam co porównywać do twojego bólu po stracie Taty.
OdpowiedzUsuńNo cóż, ja do Taty byłam niezwykle przywiązana, zwłaszcza że zastępował mi on biologicznego ojca, który od zawsze miał mnie w głębokim poważaniu.
UsuńAle może Ty byłaś bardzo do Dziadka przywiązana.
Nie sądzę, by porównywanie śmierci jednego bliskiego z drugą jest dobrym pomysłem...
szklane laleczki mogą zbić się..
OdpowiedzUsuńI ja się, jeszcze trochę, czuję tak, jakbym miała się stłuc...
Usuńwypruta z uczuć a mimo to wrażliwa i delikatna?
UsuńNo tak, może to nawet sprawiło, że jestem bardziej delikatna i podatna na uszkodzenia.
Usuńwięc trzeba uważać :)
UsuńProblem w tym, że ostatnio straciłam orientację w tym, co się wokół mnie dzieje.
Usuńzatrzymaj się i rozejrzyj dookoła.
UsuńMyślę, że powoli będę wprawiać się w ruch, który, jak szklana lalka, mam, na razie, ograniczony...
Usuńwyrobisz nowe ruchy :)
UsuńNiczym raczkujące dziecko.
Usuńale ważne, że do przodu :)
UsuńGrunt, to nie stać w miejscu :)
Usuńani nie cofać się :)
UsuńZ tym będzie łatwiej. Ale ten zastój może być przyczyną takiego jakby... lenistwa.
Usuńa to dlaczego tak?
UsuńWiesz, czasami, z pewnych powodów, nie ma się ochoty na nic. A jak się do tego przyzwyczai, to nie chce się później robić kompletnie nic.
Usuńdoskonale wiem o tym ^^ miałam lajtowy rok akademicki i jak teraz mam wziąc się za pracę mgr to aż mnie nosi :)
UsuńŁoj, to rzeczywiście, będziesz potrzebował la ogromnej dawki samozaparcia, ale wierzę że dasz radę, trzeba tylko, jak najszybciej, otrząsnąć sie z tego letargu :)
Usuńciężko jest zmobilizować się, zwłaszcza, że mój promotor jest za bardzo wyluzowany :)
UsuńOj, to u niego motywacji raczej, niestety, nie znajdziesz ;)
Usuńwiem, dlatego sama muszę się jakoś ogarnąć :)
UsuńLiczę, że dasz radę się z tym uporać ;)
Usuńpóki co ogarniam prawo jazdy ^^
UsuńDobrze, że prawo jazdy, a nie takiego przystojnego Ktosia ;)
Usuń:). Ja nie oglądałam EURO. Kibicowałam Hiszpanii, jak zawsze. To moja drużyna :). Ale mało mnie interesuje piłka nożna i na EURO to się nie zmieniło :). Byłam jedną z nielicznych, która nie widziała ani jednego meczu :D
OdpowiedzUsuńNo cóż, w tym roku były dwa obozy - tych co kibicowali Hiszpanii i tych, którzy chcieli, by nawet nie dostała się do finału.
UsuńDobrze, że nie ulegasz nowinkom modowym. Jakbym nie lubiła piłki nożnej też bym nie oglądała, jak np. nie ogladam nigdy F1 czy skoków narciarskich.
skoki narciarskie oglądałam z rodzicami na samym początku kariery Małysza. Potem mnie to znudziło. Nawet mi się nie chciało udawać zainteresowania. :)
UsuńJa to byłam zmuszona oglądać z babcia na feriach zimowych, które u niej spędzałam (podobnie jak `Mode na sukces`) - nie znam lepszego sposobu na spędzanie wolnych wieczorów ;)
UsuńXD. Doobre :). NIe zazdroszczę, szczególnie tej mody na sukces.. brrrr
UsuńJa tam to kiedyś, w podstawówce, nawet lubiłam oglądać. Oczywiście, byłam taka przewrażliwiona, że na każdej scenie `erotycznej` wybiegałam z pokoju, zwłaszcza, jak jeden/a zdradzał/a drugiego/ą ;)
UsuńTeraz to już w ogóle pogubiłam się w tych wątkach ;)
To czekaj kochana, albo sama przyjedź :P
OdpowiedzUsuńEee, poza tym, nie wiem za bardzo co napisać.
Erło mam gdzieś.
Choć może powiem, że też bym chciał wrócić do tamtego życia. Jeszcze raz...
Myślę, że na razie czekanie mi pozostaje ;)
UsuńCo do `erło`, to każdy ma swoje zdanie, ale i tak już po imprezie i znów wszyscy zapomną, że istnieje taki kraj jak Polska ;)
Tamto życie było bajką. Teraz musimy grać w jakimś pieprzonym melodramacie.
:PP
UsuńOj nie, niestety, teraz Irlandczycy zaczną nas kolonizować :P
Ja nie gram. Ja jestem sobą :P
Tak i będą nam masowo podrywać policjantki ;))
UsuńAle i tak możesz grać - jako Ty. Z resztą, kwestia, do czego kto porównuje nasz życie ;)
Kurde, nic nie zostanie dla mnie...
UsuńKurde, trudna rola. Grać romantyka i lecieć na cycki i to tak, że same wysyłają ich zdjęcia. Kurde...
Wiesz, zawsze możesz z nimi pójść w tany, porywalizować i pokazać, że Polak potrafi :)
UsuńOj tam, patrz jak dobrze Ci idzie i jakie masz, ze resztą, fanki - tylko prawdziwe gwiazdy dostają tego typu zdjęcia na... pamiątkę;)
Tak z innej beczki: idkamy wczoraj z gejem przez centralny podziemiami. Idziemy, marmury (które zawsze były, tylko brudne) nowoczesne tablice, no w pełnej krasie polska na erło. Przechodzimy do dworca śródmieście (kolej podmiejska) i już zaczyna się prawdziwa polska. mijamy ostatnie nowe wyświetlacze i schodzimy z pięknych białych marmurów na brudne płyty dworca śródmieście. Teraz tylko czekać aż przyjadą zabiorą tablice, żeby się nie poniszczyły do następnych mistrzostw xD.
UsuńNo w sumie masz rację xD.
No ponoć już się napalają na robienie MŚ za 14 lat, a już jesteśmy zadłużenie na spora sumkę, więc czas oszczędzać.
UsuńA teraz możemy znów być sobie krajem żyjącym daleko za murzynami, a co tam ;P
Wiesz, państwo nie ma zarabiać, ciągle jest zadłużone, każde.
UsuńPrzynajmniej u nas murzynów nie biją, tylko ruskich xD.
No tak, nawet nie o to chodzi tylko o kłamstwo. Nikt nie powie jak jest naprawdę. MEDIA KŁAMIĄ. Zawracają nam głowę bajeczkami o Smoleńsku, Madzi czy Szymonku. Prawdę znają jedynie zainteresowani i potrafiący szukać, odróżniać fakty od sciemy.
UsuńMój drogi zostań tym prezydentem jak najszybciej :)
No, ruscy obrywają, a murzyni są obrażani przez naszych dziennikarzy o rasistowskich pogladach. Uroczo^^
To sam będę kłamał. Mój Bentley sam się nie zarobi :P
UsuńWiesz, większość ludzi nie wie co to Dług Publiczny.
Zacznijmy od tego, że to nie obywatel ma spłacać, ale tyle państwo wzięło pieniędzy a nie oddało w formie dróg, szpitali itp, bo np spłacało odsetki pożyczek...
Pierdolą, u nas murzynów nie biją. To murzyni biją :P
Hej, rozumiem, że w polityce trzeba być świnia, ale bez przesady. W końcu mam dzięki Tobie wrócić do Polski z emigracji i postawić Ci pomnik, ale, ale - musisz na to zasłużyć ;)
UsuńWłaśnie. A skończy się na tym, że my, nasze dzieci i nawet wnuki będziemy spłacać te miliardy euro i będzie to w sumie syzyfowa praca. Phi, oni myślą, że wynagrodzą mi to wszystko fałszywymi przeprosinami, obietnicami i czulymi słówkami.
A niech mnie pocalują w 4 litery...
Pewnie - agresja wcielona, nie ma co ;)
Sam Cię sprowadzę :P
UsuńOd czego ma się 100 tyś armi w koszarach :P
A na serio, to ja chcę być grzeczny, wiesz, tak sobie żartuję.
No właśnie, to nie Ty masz to spłacać.
Nie ważne...
No weź, w warszawie serio. Jak coś próbują Ci sprzedać, to potrafią Ci wcisnąć zły rozmiar, dwa razy za drogo a nawet jak kupisz to pierdolnąć w łeb.
No nie wiem, w dzieciństwie byłam bardzo dobra w chowanego, nawet te Twoje żołnierzyki miałyby niezły orzech do zgryzienia ;)
UsuńNo ja wiem, że chcesz być grzeczny, wiem ;)
Czyli ja też źle zrozumiałam? Wybacz, ale polityka to nie moja najmocniejsza strona, nawet celowo się od niej odcinam.
Oj, to ja zostaję na tym swoim odludziu - wolę naszych Pepiczków od takich agresywnych typków ;P
Schowasz się w szafie? :P
Usuń:3
No ok, koniec :P
Nio, murzyni tacy bywają.
Phi, za łatwe, z resztą to by musiała być chyba jakaś szczelna szafa, jednocześnie nie robiąca jakiegoś szczególnego wrażenia ;)
UsuńA ja zawsze uważałam murzynów za miłych...
No pewnie :P
UsuńNo bo tacy też są, w porządku ale dużo jest takich, którzy są gorsi niż romowie.
Była kiedyś taka afera. Strzelanina w porcie praskim właśnie z murzynami. Atakowano, że to policja rasiści, ale zapomniano, że to murzyni ostrzelali policjantów, bo Ci ich chcieli wylegitymować czy coś, a Ci mieli swoje interesy.
Może i Polacy są jacyś nietolerancyjni i to wpływa na ich zachowanie?
UsuńMatko, niech jeszcze wprowadzą u nas legalna broń, to się w ogóle porobi... Zawód policjanta zawsze uważałam za niefajny.
Kolejny raz okazało się, że najlepszą metodą na smutki jest odwrócenie od nich myśli. Sama tak robię, uciekając w objęcia twórczości :) Najlepiej pisze mi się właśnie, kiedy jestem podminowana.
OdpowiedzUsuńNie cierpię piłki nożnej do tego stopnia, że nie obejrzałam ani jednego meczu Euro. Kim są Torres, Ronaldo czy inny Rooney, wiem wyłącznie z artykułów, itd.
Dzieciństwa nie da się zatrzymać, ale coś z dziecka owszem... na szczęście :D
Ja, gdy jestem podminowana tworze rzeczy nazywane przeze mnie `uczuciowym sajgonem` ;) Większość z nich skrywam w pamiętniku, resztę w teczce.
UsuńNa blogu czegoś takiego nie publikowałam, to takie moje... prywatne `coś` ;)
Matulu, nie wiedziałam, że tutaj w internecie znajdę aż tylu przeciwników piłki nożnej. ;)
Nie, żebym się nastawiała na to, że wszyscy ludzie kochają piłkę, ale już powoli nie wiem, co mam takiemu `przeciwnikowi` napisać ;)
Ja, nawet gdybym nie lubiła piłki nożnej, nie mogłabym jej wyłączyć ze swojego życia - mój Tato był zapalonym kibicem, w młodości grał w drużynie, dziadek tak samo, brat to też zapalony piłkarz, M. i P. pewnie nadal ja trenują, no i znajomi ze szkoły (wszystkich trzech okresów, a nawet z przedszkola ;)).
No,ja mam wrażenie, że moja dusza nadal jest w okresie 7-10 lat ;)
Ja tworzę w tej chwili bardzo już długie opowiadanie albo minipowieść (jak kto woli). Wylewam tam wszelkie smutki i frustracje, to taki wentyl bezpieczeństwa.
UsuńDla mnie jest to sport jak każdy inny, nie wzbudza ochów ani achów. Co denerwuje, to robienie z piłkarzy współczesnych bożków. Nie twierdzę, że nie powinni być doceniani, ale na miłość boską, po co ten dziki szał?
Moja jest trochę postarzała ze względu na różne przeżycia, ale nie na tyle, żeby odbierać radość życia i poczucie humoru :) Po prostu często słyszę, ludzie daliby mi troszkę więcej niż obecne 21 lat.
O, a planujesz to kiedyś opublikować? ;)
UsuńWiesz, w pewnym sensie, masz rację. Lubię piłkę nożną, ale nie mam na jej punkcie świra. A ludzie robią z igły widły, nasz kraj dla tej dyscypliny zadłużył się na niewiarygodnie gigantyczna sumę pieniędzy, które spłacać będziemy my, nasze dzieci i, kto wie czy nawet i nie wnuki, mają w planach organizować MŚ za 14 lat...
Już nie wspomnę o nastolatkach, które z reszta, po krótce, opisałam w poście.
No cóż, ja przeżyłam głównie straty i chyba to dziecko we mnie się zbuntowało, ciągle kwili i nie chce dorastać. Bo, jeżeli chodzi o wygląd, to doprowadziłam się do takiego stanu, że nie raz już ktoś mnie za studentkę wziął.
Szczerze mówiąc, już publikuję (niedługo zamierzam wrócić po zbyt długiej przerwie), ale nikomu ze znajomych nie poleciłabym tego do czytania. Strasznie pokręcona, przygnębiająca historia, którą odwagę mają komentować aż dwie osoby :P Może ba mnie kiedyś natrafisz w "warsztatach literackich" Onetu i wtedy ocenisz...
UsuńTeż o tym słyszałam/czytałam i złapałam się za głowę... najchętniej zaapelowałabym do wszystkich możnych o opamiętanie, ale niestety już za późno (pomijając fakt, że i tak nie zdziałałabym niczego).
Nie przejmuj si wyglądem - mnie mówili w sklepach per pani już kiedy miałam 15 lat :D
No, może rozpocznę poszukiwania po Onecie (ostatnio bardzo rzadko tam bywam ;))...
UsuńDaj spokój, musielibyśmy wszyscy na ulice wyjść, ale, niestety, teraz wszyscy są jedynie śmiali w słowach (np. w wulgarnych komentarzach na Onecie), o czyny już troszeczkę trudno.
No, mnie tez tak od paru lat mówią, jakby nie można było mówić, jak już coś to `panienko` ;)
Mam identyczny nick, więc nie byłoby to trudne :P Ale serio, nie radzę.
UsuńDokładnie. Już parokrotnie przekonałam się, że ci, którzy krzyczą najgłośniej - w realu i wirtualu - mają najmniej do powiedzenia.
"Panienko"... jak ładnie to brzmi :)
Oj tam, jednak spróbuję. Może nie w najbliższym czasie, ale będę pamiętać (akurat tego typu rzeczy tak łatwo nie opuszczają mojej głowy ;)).
UsuńOj, zwłaszcza ci z wirtualu. Tylko agresywni potrafią być - nic poza tym.
Prawda? ;) Nie to co to oschłe `pani` ;)
Chcesz uśpić moją czujność, sprytne :D W takim razie muszę się Tobą nacieszyć, zanim uznasz mnie za nienormalną :P
UsuńCzytałam kiedyś, że w Polsce mamy najwięcej trolli w porównaniu do reszty Europy. Smutne, ale ponoć prawdziwe.
W ogóle mam wrażenie, że ludzie przesadzają z oficjalnymi formami.
Nie panikuj, nie zniechęcisz mnie tak łatwo do siebie (chyba że, jednak, masz to w planach ;)).
UsuńOgólnie, jesteśmy niezgranym narodem. A ci `na górze` to wykorzystują, a co i tak im nie zaszkodzimy.
Najlepiej to do wszystkich po imieniu mówić ;P
Widzę, że nie tylko ja tęsknię za dzieciństwem. :(
OdpowiedzUsuńHm, to widzę, że macie się tak, jak ja z Pseudo. Kiedy jesteśmy razem to albo toczymy zawiłą dyskusję na temat naszych problemów albo próbujemy je jakoś zepchnąć na dalszy plan naszym śmiechem i wówczas w ogóle przestają one istnieć. I zazwyczaj ma miejsce na druga sytuacja, co właściwie tylko na początku jest okej. Później znów zostaję sama i... myślę.
Ta dziewczynka jest przecudowna. Nie oglądałam wczorajszego finału, ale widziałam parę zdjęć. Zawsze, jak widzę dzieci z swoimi rodzicami to chce mi się płakać.
Założę się, że tę samą niemiecką stację oglądała wczoraj moja pani od niemieckiego. Ona pewnie w ogóle cały mecz oglądała po niemiecku. :D Lubię babkę mimo tej jej całej obsesji na punkcie wszystkich możliwych sportów (nie licząc boksu).
I ja tam lubię takie pamiętnikowe wpisy. :*
No cóż, A. jest bardziej żywiołowa. Na pewno nie jestem z nią tak związana jak Ty z Pseudo, ale to, na początku września ubiegłego roku, była jedyna osoba, której nie musiałam poznawać w swojej nowej klasie i choć czasami palnie jakimś durnym komentarzem lub, dla popisu przed innymi, zrobi coś durnego, to jednak zawsze mogę na nią liczyć.
UsuńDziewczynka urodę po tatusiu odziedziczyła ;) Z resztą, nie o wygląd tutaj głównie chodzi, ale bije od niej coś... Cudownego. Tak, że, nawet mimo woli, uśmiecham się za każdym razem, gdy zerkam na tą animację.
Mi, szczerze mówiąc, wzruszyło to bardzo. Zwłaszcza, że nie robili na tym boisku nic na pokaz - to było widoczne gołym okiem. Fakt, czasami pozowali do zdjęć, ale, poza tym, to wszyscy ganiali za tymi maluchami, żony piłkarzy wraz z ukochanymi obsypywali szkraby konfetti. No, coś pięknego.
Naprawdę, ogląda ona boks? Matko, nie cierpię tego sportu. A stację tak o, przełączyłyśmy, bo wkurzały nas te powroty do studia, gdy takie widowisko działo się na boisku. Oczywiście, nie jestem taka dobra z niemieckiego (A. to już w ogóle nic nie umie), rozumiałam tylko szczątki zdań, ale jakoś nie przeszkadzało mi to w oglądaniu ;)
Nieważne, ile się znacie, grunt, że się dogadujecie.
UsuńNie no, właśnie boksu nie ogląda. Chyba źle to ujęłam. Boks jest feeeee, a jeszcze gorsze coś takiego podobnego do boksu, tylko jak się to nazywa. Nie zapasy, tylko... wresting! Nie wiem, jak można coś takiego oglądać albo - co gorsza - brać w tym udział.
Ja już niby dziesięć lat uczę się niemieckiego, ale ze zrozumieniem Niemców to u mnie raczej ciężko. Tym bardziej, że w telewizji raczej wolno i wyraźnie nie mówią i używają różnych potocznych wyrażeń i idiomów. No i to nie jest tak, jak z angielskim, że słyszysz ten język na okrągło.
Fuj, ja tam tego typu sportów po prostu nie cierpię - sama przemoc, nic wiecej.
UsuńI jeszcze w tym niemieckim trzeba tak jakby od tyłu myśleć... no, ale zamierzam za rok wybyć do Niemiec do pracy, a za dwa lata do Holandii, więc muszę się go uczyć :(
A przemoc to przecież nie sport.
UsuńA Ty masz niemiecki od podstaw czy kontynuację? Bo ja mam właśnie kontynuację i to w sumie już dziesięć lat nauki za mną, a mam wrażenie, że nie umiem po prostu nic. Brakuje w tym jakiejś takiej płynności. Zanim wymyślę jedno zdanie, to minie kilkanaście minut, a później okaże się, że i tak jest niepoprawne gramatycznie. I ja mam piątkę z niemca...
Właśnie, próbowałam ostatnio wmówić mamie, że pojadę jeszcze w tym roku na zhiory do Holandii. Nie wyszło. :>
Mam kontynuację. W sumie babka nas na siłę dobrała. W dodatku nie wiem, co sobie ubzdurała, że chcę rozszerzenia zdawać, jak nawet podstawy nie zdałabym na to 31% ;)
UsuńI cóż, niewiele się uczymy. Ja to jeszcze jakoś stoję, bo nie mam wstrętu do tego języka (choć kojarzy mi się z wojskiem ;)) i jeszcze w gimnazjum nawet ambitnie się go uczyłam, także zdania z `weil` nie stanowią dla mnie przeszkody. Gorzej z rodzajnikami... Mam w Niemczech ciocię. Od kiedy dowiedziała się, że rozpoczęłam naukę niemieckiego bez przerwy mnie nim molestuje - każdy email, sms, telefon, to wszystko po niemiecku.
Jeszcze jak zaczynałam to mówiła, że mam piękny akcent, ładny zasób słów, bla bla bla...
Teraz to pewnie myśli, że jak uczę się 4. rok, to jestem specjalistką. Ostatnio mówiłam jej treść mojego ogłoszenia o zaginięciu torebki i oświadczyła mi, że mnie nie zrozumiała, bo nie dałam żadnego `eine`, `einen`... No błagam, nie sądzę, by Niemcy byli tacy tępi, by nie zrozumieć zdania bez rodzajników. To co my mamy powiedzieć, jak zagraniczni ludzie kaleczą nasz kochany polski i gadają niczym Kali z `W pustyni i w puszczy`. Też mamy gadać, że `nic nie rozumiemy`? ;)
No właśnie, też nie rozumiem, po co te rodzajniki. Poza tym podobno wszyscy Niemcy dobrze mówią po angielsku, więc nie widzę sensu uczenia się ich języka. :D
UsuńRodzajniki mogłyby być, gdyby były takie jak w polskim (albo w polskim jak w niemieckim ;)).
UsuńUwierz mi, nie wszyscy. Im to chyba nawet łatwiej się francuskiego uczyć,ale to i tak są języki germańskie więc ze wszystkimi jest im, pewnie łatwo ;)
Wydaje mi się, że tak na prawdę człowiek nie przyzwyczai się do żadnych pożegnań.
OdpowiedzUsuńBo nie można zapomnieć o osobach, które były ważne w naszym życiu.
UsuńWydaje mi się że z czasem tylko ból przestaje być odczuwalny, ale nie mija. Zapomnieć nie można - w zupełności się z Tobą zgadzam.
UsuńCzęsto się mówi, że czas leczy rany. Dla mnie on nie leczy, jedynie znieczula, a znieczulenie też wieczne nie jest i w pewnej chwili trzeba podać kolejną dawkę.
UsuńTak, zdecydowanie. Dobrze powiedziane, znieczula albo przyzwyczaja do bólu.
UsuńDo czasu, oczywiście ...
UsuńDokładnie. Do czasu...
Usuń... aż ktoś lub coś otworzy nam stare rany lub zada nowe.
UsuńA zawsze się ktoś taki znajdzie.
UsuńMyślę, że to od stylu życia zależy. Samotnicy mogą raczej obawiać się złośliwości losu ;)
UsuńNo niekoniecznie :) Jakoś nie jestem samotnikiem a mi ciągle pod górkę :D
UsuńJa to taka pół na pół, chociaż w wakacje bawię się w odosobnionego dzikusa, co niezwykle martwi moja Muti ;).
UsuńA to bardzo stroma górka?
Ja też dużo czasu spędzam w domu. Nigdzie nie wychodzę, ale to tylko ze względu na to, że nie mam z kim. Moja przyjaciółka ostatnio choruje, moja kuzynka nic nie chce robić, chciałam pograć w badmingtona to też nie mam z kim. Siedzę słucham muzyki, albo czytam książki. Z nudy to już nawet w ogródku przed domem przesiaduje.
UsuńZależy jak na to spojrzeć. Poznałam ostatnio fajnego chłopaka, fajnie się nam pisało, on mi słodził, nawet zaproponował żebyśmy się spotkali. A teraz nagle cisza z jego strony. Jest mi trochę przykro bo nie wiem o co chodzi. Spodobał mi się nawet, ja jemu też z tego co pisał, ale widocznie kłamał. Napisałam do niego wczoraj sms, ale nie dostałam odpowiedzi :P No nie mówię, ale szkoda mi jakoś. Ale cóż :)
No cóż, ja teżz nikim nie wychodzę, tyle, że mi to pasuje. Na basen w tym roku postanowiłam nie chodzić, bo doprowadzilam się do takiego stanu, że w życiu nie zdejmę chyba koszulki. Stany depresyjne powoli mi przechodzą i myślę o odchudzaniu. Do końca wakacji zostało mi 8 poniedziałków, chciałbym schudnać tak by było we wrześniu widać jakieś efekty. Już nawet o wagę nie chodzi tylko ciało. Może byś mi coś doradziła, bo uważam Cię, w pewnym sensie, za eksperta ;)
UsuńCo do faceta... przykra sprawa, zwłaszcza. że, pewnie, coś zaczelaś do niego czuć. może jeszcze się odezwie ?,..
A ja właśnie lubię być między ludźmi i z ludźmi. Nie lubię być sama.
UsuńJeśli chodzi o dietę to polecam tą Doktora Dukana. Ja zjechałam prawie 10 kg. Może aż tak mocno tego po mnie nie widać. Ważę obecnie prawie 62 kg, ale zrzuciłam brzuszek bo miałam okropnego balona :D Kiedyś nie wyszłam w bokserce na dwór, nosiłam bluzy nawet jak było gorąco, teraz się nie wstydzę :D Tylko trzeba na prawdę chcieć. Teraz trochę zaniedbałam tą dietę bo byłam na weselu, pojadłam jakiegoś mięska, ostatnio pierogi, ale ogólnie dieta jest smaczna i wcale nie jest ciężka. Nawet nie trzeba ćwiczyć, no jeśli ktoś chce to nie przeszkadza to w niczym ale nie jest jakoś surowo nakazane :) Trochę mam dość tych twarożków ale dużo smakołyków z otrębów owsianych można zrobić. Mama robiła naleśniki, gofry, sernik, ciasteczka. Pychota ! :)
To nie tak, że zaczęłam coś do niego czuć. Po prostu spodobał mi się z wyglądu. I nawet sympatyczny mi się wydał. Zanim zaczęliśmy ze sobą pisać to poznałam go na Wielkanoc. Był z rodzicami u znajomych mojej cioci. Ale wtedy nie rozmawialiśmy. Ale zapamiętałam go, bo był też podobny do pewnego chłopaka. Ale zgadaliśmy się i mnie pamiętał. Pamiętał też że do kogoś pisałam, mówił, że myślał, że mam chłopaka a ja pisałam do koleżanki właśnie o nim. Jak tak pisał myślałam, że ta znajomość będzie miała przyszłość. Nie chodzi tu nawet o jakieś związki czy coś. po prostu. Proponował spotkanie a tak z dnia na dzień nie odpowiedział na sms. Dzisiaj też nic nie napisał. Wydaje mi się to chociaż trochę dziwne. Chociaż może ja sobie za dużo wyobrażałam. Nie wiem. Trochę wymiękłam na niektóre jego sms. No ale cóż w sumie wiele ładniejszych ode mnie jest, a on jakby nie było jest dość interesujący :D
Też zastanawiałam się nad Dukanen ostatnio. Pomyślałam sobie, że jeżeli jestem na tyle wariatką, by o 6 rano chodzic na rower, to czemu miałabym się obawiać tej diety. Tyle że po przeczytaniu listy produktów trochę się zmartwilam. Te otręby niezbyt mi sprzyjają, bo mam uczulenie na gluten, myślisz, że są one niezbędne czy można je czymś zastąpić? Produktów mlecznych też zbyt dużo jeść nie powinnam, więc pewnie głównymi składnikami będą jajka i chude mięso...
UsuńNo coz, tak to już wygląda z tymi znajomosciami. No, szkoda, jednak bo cóż - jakaś nadzieja na ‘coś tam‘ jednak była... Trochę dziwne, że tak nagle zamilkł, ale cóż... zrozum faceta :P
Właśnie nie wiem czy można czymś zastępować te otręby, nawet się nie orientowałam w tym temacie. Można też poczytać o jakiś innych dietach na pewno znajdziesz coś dla siebie.
UsuńA właśnie wczoraj się odezwał. No nie powiem ale jestem zadowolona. Od dawna nie słyszałam tylu miłych komplementów na swój temat. Tylko nie wiem czy mam w to wszystko wierzyć, jestem trochę uprzedzona :P
nigdy nie przyzwyczaimy się do pożegnań.
OdpowiedzUsuńrównież tęsknię za dzieciństwem. albo chociaż czasami gimnazjum. im jestem starsza, tym bardziej to odczuwam.
Ja z gimnazjum dobrze wspominam jedynie trzecią klasę, a konkretnie jej ostatnie dwa, trzy miesiące.
UsuńZ resztą, w tym okresie życie niejednokrotnie zdzieliło mnie po tyłku zmuszając, bym szybciej stała się dorosła.
jakie sytuacje kazały Ci dorosnąć? właśnie te rozstania?
UsuńTak, te wieczne rozstania z K. i Tatą...
UsuńK? to przyjaciel/przyjaciółka?
UsuńPrzyjaciółka. Ale Ona już nie żyje...
Usuńnie wiem co mogę napisać. żadne słowa w tej chwili zabrzmią żałośnie. przepraszam.
UsuńNie szkodzi. Chyba nie pisałam o Niej jeszcze na blogspocie, więc miałaś prawo nie wiedzieć.
UsuńDo pożegnań nie da się przyzwyczaić, tylko trochę uodpornić, ale też jeśli chodzi o kogoś ważnego... nie da się tego nie przeżywać.
OdpowiedzUsuńTeż tęsknię za dzieciństwem... za beztroską, dziecięcą naiwnością i radością...
Zwłaszcza, jeżeli się tych ważnych osób nie zobaczy w tym życiu...
UsuńZa tą radością ja chyba tęsknie najbardziej - oczywiście, wynika ona z beztroski wypełniającej tęczowe życie takiego malucha.
Tak, wtedy ból bywa nie do zniesienia.
UsuńMnie najbardziej brakuje beztroski, bo samą radość jeszcze zachowałam. :)
Teraz radość u mnie też występuje, ale nie jest już ona taka lekka, muszę mieć powód, by się cieszyć, a czasami i to nie wystarcza.
UsuńSądzę, że do pożegnań nie da się przyzwyczaić. I jeżeli nie obieca się sobie kontaktu, to nie można się z nimi pogodzić. Jedyne co lubię w pożegnaniach to przytulanie.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Przytulanie, mówisz? Fakt, jest miłe, aczkolwiek wtedy nie zwracałam na to zbytniej uwagi przez ten potworny metlik w głowie.
UsuńNo cóż, w przypadku M., P. i Z. kontakt mam, akurat, zapewniony.
No ja właśnie też nie spotkałam się z tym w Polskiej Telewizji. Te dzieci były cudowne :D
OdpowiedzUsuńMoje prawie wszystkie koleżanki niestety należały do grupy: oni są piękni dlatego oglądam. Ręce mi opady gdy pytały się co to żółte kartki...
Daj spokój, kuzynka A. na meczu Polska-Grecja piszczała tylko, by Lewandowski zdjął koszulkę... A jak zaczęliśmy się kłócić o spalony, to tylko się lekko uśmiechała, bo nie wiedziała o co chodzi.
UsuńWidoki tych dzieci wręcz chwytały za serce. Uśmiechałam się przez cały czas, bo większość piłkarzy wydaje się być dobrymi ojcami, co w show-biznesie jest coraz większą rzadkoscią.
No i dobrze, że nie zdjął. Hahah :D Słyszałam kiedyś definicję, że spalony jest wtedy kiedy piłkarz kopnie w słupek..
UsuńCiekawe czy tak naprawdę jest. Sprawili wrażenie takich co naprawdę kochają swoje dzieci. Ale równie dobrze mogło być tylko na pokaz ale i tak było piękne :)
Żółtą kartke miał by wtedy (jak Iniesta na MŚ 2010 :)).
UsuńJa to słyszałam teorię, że spalony to przez bramkarza, który za daleko wyjdzie z bramki :)
Wiesz, ja jestem fanką Torresa (wierną, chociaż ostatnio nie miał zbyt dobrego okresu i wszyscy na niego najezdzali). Ale kilka lat temu miałam OBSESJĘ na jego punkcie (dobrze, że już znormalniałam :)) i wiesz, przeczytałam wiele artykułów na jego temat, oglądałam różne filmiki na YT i wiesz, w jego przypadku mogę śmiało stwierdzić (opinia obiektywna, oczywiście), że Nora i Leo mają super ojca.
Ale, niestety, tatuś-pilkarz musi praktycznie gdzieś ciągle jeździć - na treningi, zgrupowania itd. więc każda tego typu rodzinka ma niełatwo i muszą pokladać nadzieję we wzajemnej miłości, zaufaniu i pamięci o tym, że są rzeczy ważne i ważniejsze.
I jak Ballloteli ( nie wiem jak się pisze) po strzeleniu 2 gola :D
UsuńNo to w tym przypadku może i to jest dobry piłkarz-ojciec. Ale za parę lat kariera Torresa nie będzie już chyba tak bardzo intensywna i na pewno znajdzie więcej czasu dla dzieci :)
Balotelli :) ale to ogólnie jest psychol, który odpala w swojej łazience petardy i wywołuje tym pożary :)
UsuńWiesz, może to i dobrze, bo za kilka lat te dzieci wejdą w taki okres, gdy będę potrzebowac ciągłych wskazówek, co jest dobre, a co złe. zakładając, że luksus (bo napewno nie są biedni) nie strzeli im do glowy, bo wtedy i przykładni rodzice nic nie zdziałają.
Mój kolega zrobił gorzej a wcale psycholem nie jest tylko.. hmm. imprezowy chłopak :D Ten mój kolega robił petardy w kuchni po czym wybuchły i cała kuchnia do wymiany była.
UsuńBiedni nie są to pewne. Ale wydaje mi się, że nawet w luksusie idzie wyróść na mądrego (a czasami mądrzejszego) od ludzi, którzy żyją w biedzie. Oni są chyba bardziej nauczeni czego można a czego nie, aby nie zrobić rodzicom wstydu.
Matko, rodzice byli pewnie wniebowzięci :)
UsuńZ drugiej strony Twój kolega nie jest slawny na taką skalę, jak Balotelli, a wiadomo, że po takich typkach pewnego określonego zachowania się wymaga, a nieprzestrzeganie tych reguł grozi obsmarowaniem w internecie czy gazecie.
Pewnie i masz rację. Ja żadnego doświadczenia w tej kwestii nie mam, ale jak zostanę przypadkiem żoną jakiegoś sławnego sportowca, to zdam Ci pełen raport o wychowywaniu naszych dzieci :)
Żebyś wiedziała :D Musiał ze swoich pieniędzy dokładać.
UsuńKażdego obsmarują. A Balotelliego przynajmniej za jakiś tylko głupi wybryk a nie za rasistowskie poglądy jak Polskich dziennikarzy.
No to czekam na raport :D
Takich ludzi to powinni z roboty wywalać. Rozumiem, że dziennikarz, w pewnym sensie, musi być świnią, by przetrwać w tym całym wyścigu szczurów o jak największą popularność, ale wszystko ma swoje granice, zwłaszcza takie żarty. Trochę kultury i samokrytyki, przecież żyjemy w XXI wieku...
UsuńNie mam pojęcia dlaczego, ale zawsze kiedy widzę moich idoli z dziećmi, to po prostu serce mi się kraja. A wcale nie jestem taką wrażliwą osobą.
OdpowiedzUsuńPamiętaj, że w życiu bywają lepsze i gorsze momenty, ale nie pozwól sobą zawładnąć tymi pierwszymi. Głowa do góry, kochana, bo stać cię na wiele! A na pewno potrafisz poradzić sobie ze swoimi demonami.
To odwrotnie do mnie. Ja się strasznie rozklejam, ale wiesz to tak mi samo sie dzieje jak tylko coś mnie poruszy, bo właściwie potrafię utożsamićsię z każdym, do kogo poczuję chociaż najmniejszą sympatię (dotyczy to też bloggerow ).
UsuńOglądając tę ceremonię nie rozryczalam się oczywiście jak bóbr, ale oczy miałam pełne łez.
Może tak i było z Tobą, bo w głębi duszy i Ty, i ja pragniemy kiedyś tam stworzyć szczęśliwa rodzinę, by dzieci były kochane przez rodziców itd.
Trochę nawet tym maluszkom zazdroscilam ojców, bo u mnie Tato nie żyje, a mój biologiczny ojciec mało się mną interesuje.
Myślę, że każdy z nas jest w stanie sprostać swoim wewnętrznym demonom, tylko niektórym nie chcę się wziąć za siebie. Ja postępowałam tak przez dłuższy czas, ale stwierdziłam, że mam tego dosyć.
Te wszystkie duże ceremonie mają w sobie coś takiego, co wzrusza. No, niestety. :)
UsuńPewnie masz rację. Współczuję ci straty ojca.
A dlaczego masz tego dosyć? Przecież dobrze ci szło.
Dosyć mam tego złego, nieprawidłowego postępowania, którego jeszcze niedawno się dopuszczałam - nie samej walki ;)
UsuńAch, w takim razie źle cię zrozumiałam. Obyś jak najdłużej wytrwała w samej walce!
UsuńZdarza się, sama w tym upale tracę zdolność racjonalnego myślenia l)
UsuńDziękuję, ale, wiesz, bardziej by mi było na rękę, by ta walka w końcu się skończyła...
nie raz bym chciała stać sie małym dzieckiem i nie myslec o codziennych sprawach czy problemach
OdpowiedzUsuńZwłaszcza, że im człowiek starszy, tym czas szybciej płynie i brak go nam na wszystkie problemy...
Usuńmi ostatnio tak czas ucieka ze szok zaraz jedziemy na krotki wypoczynek wrocimy bedzie koniec lipca pozniej w gory i bede musiala wrocic do pracy a pozniej to juz tak poleci ze ani sie nie obejrze a bede szczesliwa zonka.
UsuńNo no, w końcu do ślubu niecały roku, czyż nie? ;) Masz tremę? ;P
UsuńCzas rzeczywiście zasuwa, zwłaszcza przy dobrej zabawie ;)
Dobrze, że nie byłaś sama :)
OdpowiedzUsuńChyba!Wszechświat zorientował się, że potrzebowałam towarzystwa :)
UsuńA kto nie chciałby znów być dzieckiem? :)
OdpowiedzUsuńUwierz mi, znam takie osoby, które nie chcą wracać do tego okresu.
UsuńChciałabym mieć piękne dzieciństwo.
OdpowiedzUsuńA co spowodowało, że takowego nie miałaś?
UsuńPo prostu nie miałam i tyle.
UsuńZazdroszczę dzieciom swobody bycia sobą :)
No cóż, pewnie Cię nie pociesze, ale moje szczęśliwe dzieciństwo trwało może do 5., góra 6. roku życia.
UsuńTy też pewnie przeżyłaś w nim choć trochę wspaniałych chwil.
Nie wiem, nie pamiętam.
UsuńTrochę szkoda...
UsuńNora! <33
OdpowiedzUsuńOwszem, Nora :)
UsuńBoże, dopiero teraz zobaczyłem, jaki sweetaśny komentarz Ci dodałem :)
UsuńTu J. jakby co :*
Masz szczęście, że to Ty, bo już to chciałam jako spam odznaczyć :*
UsuńNo wiesz co, mój cudowny komentarz jako SPAM?! Buuu... :(
UsuńNie jęcz mi :)
UsuńDobrze, mamo :p
UsuńNo! :)
UsuńI co mi, jeszcze, powiesz?^^
UsuńA co chciałbyś poczytać? :)
UsuńRaczej O CZYM :P
UsuńZnalazł się spec od poprawiania.
UsuńOcho, panna NIENAWIDZĘ KRYTYKI. właśnie zabrała głos.
UsuńTak, to ja.
UsuńI co dalej, będziemy się kłócić?
UsuńTy zacząłeś ;)
UsuńJA?!
UsuńA kto niby? ;)
UsuńBoże, ja z Tobą kiedyś zwariuje, dziewczyno ;)
UsuńDobrze się trzymasz po tych 3 latach znajomości ze mną ;*
UsuńTia, powinienem dostać za to jakiś dyplom lub, nawet medal czy puchar.
UsuńBez przesady ;)
UsuńJak tam mija dzionek?^^
UsuńDuszno i upalnie.
UsuńTak jak lubisz^^
UsuńA, owszem ;P
UsuńOprócz tego?
UsuńTo nie wiem, co mam napisać ;)
Usuńnie smuć się ;*
Usuńno, dobrze ;)
UsuńA jak tam u Ciebie?
UsuńA nic takiego, tylko się na imprezkę szykuję^^
UsuńPhi, co to takiego ;P
UsuńTylko nie szalej zbytnio ;)
Po to właśnie są imprezy - by szaleć ;)
UsuńUspokój się, weź ten zapał zachowaj na wygibasy na parkiecie ;)
UsuńJasna sprawa ;)
UsuńChyba że to `imprezka` typu kółeczko i wódeczka plus fajeczki, a potem rzyganko...
UsuńJeszcze nie byłaś na naszych domówkach ;P
UsuńNie wiem, czy chciałabym być...
UsuńSpodobałoby Ci się^^
UsuńMam co do tego pewne wątpliwości...
UsuńBo `wódeczka plus fajeczki`?
Usuńteż...
UsuńBo uwierzę, że na waszych domówkach nie ma takich `atrakcji` ;)
UsuńSą, tylko że, wiesz, nie jesteśmy pełnoletni, więc i nie ma tego dużo. i dobrze. ale i tak to psuje charakter prawdziwej imprezy.
UsuńBu, bo to nieprawda, że człowiek się przyzwyczaja do strat. Każda strata jest inna i dotyka inaczej.
OdpowiedzUsuńAle i tak to boli...
UsuńOstatnio wszystko boli.. Nawet jak powinno być dobre, to boli. Przynajmniej mnie, Dziwna jestem >.<
UsuńMoże czas poszukać skutecznego lekarstwa na ból?
UsuńA nie lepiej byłoby po prostu o tym nie myśleć i zwyczajnie czekać, co przyniesie los?
OdpowiedzUsuńStarałam się, by przestać o tym myśleć, ale to tylko pogorszyło moja sytuację.
UsuńMogę spytać, czemu?
UsuńNo cóż, myślałam o tym, żeby nie myśleć ;) Koniec końców, wszystkie problemu jedynie skumulowały się w mojej głowie.
UsuńPożegnania są okropne. Najgorsze są wtedy, gdy nie zdążyło się nawet pożegnać, bo śmierć była nagła. Mnie wszystko przypomina moją zmarłą babcię, wchodzę do jej (byłego) pokoju, a tu pusto, już nic nie ma, co było za jej życia. Ból ciągle gdzieś się tli. Tak samo nagle straciłam dziadka miesiąc temu. Śmierci bliskich nie da się wytłumaczyć, trzeba ją po prostu jakoś przeżyć i żyć dalej.
OdpowiedzUsuńCóż, każdy ma ludzi, do których jest niezwykle przywiązanym.
UsuńOsobiście do dziadków nigdy nie byłam aż tak mocno przywiązana - czy ich kocham, to z pewnością, ale na pewno nie ma między nami takiej więzi, jak miedzy Tobą i Twoją babcią i dziadkiem.
A pustaka i tak inność będzie już zawsze, niestety...
Ludzie odchodzą a my powinniśmy żyć dalej. Ja też wiem coś o utracie bliskich.
OdpowiedzUsuńCzasami jednak bardzo trudno jest przewrócić stronicę i zaczać nowy rozdział...
UsuńTeż tak miałam i długo nie mogłam tego zrobić, ale jakoś się to udało :)
UsuńChyba, jak komuś zależy, to jest w stanie to zrobić.
UsuńWarunek - trzeba chcieć.
Pewnie :) Zgadzam się z tym :)
UsuńCieszę się, że mamy podobny tok myślenia ;)
Usuńhmm niby fajnie jest byc dzieckiem ale cozkazdy dorasta taka okrutna prawda no i zycie nie zawsze jst slodkie choc coz czasem trudne wydarzenia ksztaltuja charakter i choc utrata bliskich boli trzeba zyc dalej i mozna uwierz mi... wazne by pamietac o tych co odeszli
OdpowiedzUsuńCóż - póki pamiętamy, Oni są wśród nas...
UsuńJa tylko chciałabym, by mój charakter był kształtowany nieco delikatniej, bo nie dość, że cierpi na tych próbach moja dusza, to jeszcze i ciało...
Tak, chyba masz rację. Tylko dzieci potrafią cieszyć się z niczego. Ale nam tez czasem się to udaje :)
OdpowiedzUsuńPo wielu trudnościach - owszem ;)
Usuń