Myśl o tym, że jutro ostatni raz spędzimy wspólne chwile,
nim samolot zabierze Was z tego kraju wywołuje we mnie mdłości.
Paryż... Nie cierpię
tego miasta. Jak rok temu zabrał mi M., teraz zabiera Was.
Ale nie mogę przecież kazać zostać Wam tutaj, gdy jesteście
tak okrutnie zdolni – widzę to po Waszej wiedzy, osiągnięciach i wynikach matur
o których, osobiście, nawet nie śnię, bo nie jestem tak inteligentna jak Wy.
Czasami myślę, że
nie jest tak źle – jest przecież tyle metod komunikowania się z innymi, nawet
za granicą. Ale przecież nic nie zastąpi tego bezpośredniego kontaktu –
spoglądania w oczy i odczytywania z nich różnych emocji, dotyku dłoni, z której
można zaczerpnąć trochę pozytywnej energii, braterskiego uścisku, który od razu
podnosi na duchu.
Wiem, że od jutra
minie sporo czasu, nim ponownie się zobaczymy.
Będę dziewczyną posiadającą Przyjaciół jednocześnie ich nie
mającą.
Będę myśleć o tym, co zrobić, by jak najszybciej znaleźć się
wśród Was.
Pomyślę o M., który
rok temu wyjeżdżając powiedział: „Friends forever, okey Prosta?”.
Dotrzymał i nadal dotrzymuje słowa.
Czy i Wy ze mną
zostaniecie?
I choć nadeszły
wakacje, ja czuję się pusta od wewnątrz i ciężka na zewnątrz.
Teraz oleję własne gusta muzyczne i zamiast rozpaczać przy balladach
zespołu Metallica czy ukochanych piosenkach AC/DC, włączę płytę
Waszych Backstreet Boys`ów i zacznę rozmyślać o tym, co będzie, gdy Was
nie będzie.
Oj takie pożegnanie na pewno jest ciężkie. Szczególnie jeśli już raz się zdarzyło.
OdpowiedzUsuńOsobiście nigdy tak nikogo nie żegnałem, więc nie do końca wiem jak to jest, ale domyślam się.
Trzymaj się, może jakoś to będzie.
No cóż to jedne z najbliższych mi osób, oprócz nich taką bliższą jest mi tylko Mama i moja matka chrzestna, ale ona też jest za granicą.
UsuńTeraz to na serio jestem sama, bo znajomi z miasta to nie to samo.
I w sumie mam nadzieję, że długo nie będziesz zmuszony brać udziału w takich pozegnaniach, bo to potwornie boli.
Wiesz, ja w ogóle poza Bykiem (od podstawówki się znamy, ale on często wyjeżdża do Gdyni bo do marynarki się zaciągnął) nie mam takich bliskich przyjaciół u siebie w mieście. Te najbliższe osoby to przez neta rozrzucone po polszcze.
UsuńJa też mam nadzieję i wiem, że się powtarzam, ale trzymaj się. Bo nic innego nie możesz zrobić. Im też na pewno jest smutno, więc staraj się być wesołą, by i oni nie smucili się :3
Ja też mam mnóstwo znajomych poznanych w internecie, głównie tych z blogow trochę uzbierało się przez te 4 lata pisania :) to pewnie teraz na nich się skupie, bo ze szkolnymi znajomymi do września nie będę mieć kontaktu chyba że przelotne ‘czesc‘ na ulicy, nic wiecej.
UsuńNo ja wiem, bycie przyjaciółka (i kuzynką, bo jeden z Nich jest moim kuzynem) do czegośzobowiązuje i nie mogę myśleć tylko o sobie zwłaszcza, że czeka ich niełatwy okres w życiu jakim jest emigracja.
Uuu, 4 lata? Ja dopiero 14 mechów. Ja nawet nie mam cześć na ulicy, a o szkolę mogę w ogóle zapomnieć.
UsuńNo ale wiesz, nie powinnaś udawać też szczęśliwej. Na serio, postaraj się myśleć pozytywnie :3
No, dokładnie 11 listopada minie 4 rocznica od założenia mojego pierwszego bloga. Jak sobie pomyśle o swoich pierwszych notkach pelnymi błedów, literowek, komentarzach i szablonach to szczerzę się jak debil. Ach, to były czasy... :)
UsuńNie no, teraz w liceum mam super znajomych, ale nie są to jakieś silne znajomości i właściwie jesteśmy ze sobą zzyci przez 8 godzin 5 razy w tygodniu w trakcie roku szkolnego. poza szkołą nic sie nie dzieje.
No, w te wakacje będę musiała popracować nad pozytywnym myśleniem .
Ooo, ja założyłem rok temu jakoś na początku maja, czy pod koniec kwietnia. Jakoś tak.
UsuńNie no, moje zawsze były świetnie i pełne błędów :P
Do dziś mój języki pisany to pisemny gwałt na języku ojców.
No rozumiem.
No to życzę powodzenia :3
Właśnie zauważyłam że wszyscy bloggerzy płci męskiej, których miałam przyjemność poznać, ich notki były właśnie długie, pełne refleksji i tak lekko pisane. Ty jednak jestes pierwszym tego typu romantykiem.
UsuńOczywiście natykalam się i na takie blogi pisane przez płeć męską pełne erotycznych wierszy itd. ale zaraz uciekałam z takowych stron :)
No masz szczęście.
UsuńCałe życie byłem wyjątkowy i mówienie mi, że byli tacy jak ja, ba, "wszyscy bloggerzy płci męskiej" - takie zdanie jest wręcz obrazą :P
Ale jednak jestem wyjątkowy, fuck yeaaa! :3
Erotyczne wiersze? Kurde, dzięki za ostrzeżenie, nie to, że coś takiego piszę. Ale ostatnio komuś opisywałem wymarzony pierwszy raz i ta ktosia, no, eee, "nie wytrzymała napięcia". I się zastanawiałem czy może by nie napisać czegoś takiego. Może nie na blogu, ale w książce będzie takie coś.
Ale wiesz, to nie będzie ruchańsko, bo właśnie będzie to seks równie utopijny, jak ten opis randki. Więc nie przestrasz się mnie. Bo jak cycki lubię, pożądam i w ogóle czemu nie znam Twojego rozmiaru stanika jeszcze, to seks jest dla mnie świętością i jedynie z tą jedyną może się odbyć. A ujemnie skromnie mówiąc, już nie raz kuszono mnie dziewictwem, albo tylko namiętnym seksem. http://kwejk.pl/obrazek/1017363 - to mnie dobrze opisuje.
No cóż, jak napiszesz jakąś ładną notkę typu o tej randce, to przeczytam i postaram się napisać w komentarzu coś więcej niż tylko ‘och, ale górąco mi się zrobiło‘.
UsuńŻebyś nie zrozumiał mnie źle. Jestem trochę nieśmiała i gdy wchodziłam na tego typu blogi to po prostu przerażala mnie ta odwaga w tych tekstach. czesto w kazdej notce był opis innej dziewczyny - ja wywnioskowalabym z tego że albo facet ma bujną wyobraźnię, albo jest uzależniony od pornosow albo zmienia dziewczyny jak rękawiczki. A w komentarzach dziesiątki lasek wzdychają, roztapiają się niczym śnieg na słońcu. No sorry very, ale ja to tam bym raczej puściła komentarzowego pawia.
Ale że jak, laska przychodziła do Ciebie z propozycją o treści ‘Jestem dziewicą, przelec mnie‘?? Matko, wiedziałam, że ta cywilizacja schodzi na psy, ale żeby aż tak...
To się postaram, chyba, że to dopiero w książce się ukaże.
UsuńWiesz, rozumiem Cię świetnie i już drugi raz słyszę o takich bloga i wzdychających dziewczynach (nie, w ogóle nie jestem zazdrosny). Ale własnie na tym polegała wyjątkowość tego tekstu. Nie było ani słowa opisu dziewczyny. Po drugie, było to na zasadzie podobnej do tej notki, czyli do Ciebie. Do każdej. Po trzecie, to był taki opis, że nie zaczynało się ponętnym lodem w przedpokoju. Lecz tak, jak prawdopodobnie marzy każda dziewczyna. Delikatnie, romantycznie, bla bla bla. Powoli itp. Wiesz, ja nie oglądam porno, nie dlatego, że gardzę czymś takim, bo to też po trochu, ale przede wszystkim nie ma normalnego w tym nic. To tylko seks nakręcony, już pomijam jakieś ostre czy coś, fuj. Nawet najzwyklejszy, grzeczny tak zwane female porn (że niby respektuje prawa kobiet, nie wiem xD), to tylko seks. A ja chcę czegoś więcej z takiego zbliżenia.
Nie do końca, po prostu jestem taki uroczy, kochany, słodki, chciałaby z kimś takim jak ja... Albo, że gdyby byłą przy mnie, to na pewno by pokazała jak należy traktować takich chłopców jak ja (to po jakimś zerwaniu). Oczywiście opisy jednoznaczne. I dosłownie , że chciałaby to ze mną zrobić. Dwa razy, po prostu, prześpię się z Tobą, bo jesteś słodki. Reszta raczej w formie podrywu.
No już, już, bo zaraz wyjdzie niezły spoiler tej notki, a ja jednak chcę trochę się przy niej porozplywać (tak troszeczkę, by jedynak zachować przytomność umysłu :)).
UsuńDla mnie pornos to... Kurde, nie wiem jak to określić, nie oglądam czegoś takiego.
To gra. Bez uczuć, prosta i płytka, mająca na celu podniecić glupka. Bo nie sądzę, by jakiś szanujący się i płeć przeciwną przy okazji oglądał takie rzeczy.
Ale i tak nie potrafię sobie wyobrazić takiej sceny, że niby dziewczyna nakłania do pójścia do łóżka. Chyba wychowuję się w zbyt grzecznym środowisku :)
No, ale... tak nie można, z tym wiążą się pewne reguły, miłość, wzajemne zaufanie...
Tak troszkę, uroczo :3
UsuńWiesz, porno to porno. Czyli już funkcjonujące w naszej podświadomości, jako coś obrzydliwego, nie moralnego. Ja dlatego nie oglądam. Chyba, ogólnie gardzę taką kulturą łatwego seksu, ale to przyszło potem :P
Uwierz mi, że to nie jest rzadkie. To skoro nie umiesz sobie wyobrazić tego, to jak sobie wyobrazisz gwałty na facetach?
Nie chodzi tu o seks a może i też, ale o spermę - dobre geny. Uwodzi się tak, dla ich genów, geniuszy, przystojniaków czy takich jak ja (bo takie moje bycie, może być uwarunkowane genetyczne). A potem, albo sobie rodzi piękne dziecko i wychodzi za jakiegoś bogacza. Albo zmusza do ślubu na ciąże.
Znowu ujemnie skromnie mówiąc, ja jestem w grupie ryzyka :P. Moje oczy, loczki, są bardzo pożądane. Ale również ja, moje bycie, mój instynkt tacierzyński i że jeśli będę miał dziecko, to ja będę się nim świetnie zajmował. Wiele by mnie chciało przyspawać do siebie.
Odpowiedź jest prosta, jak mój nick:
UsuńNie wyobrażam sobie gwałtów na facetach (na kobietach z resztą też ).
Moja wyobraźnia to jedna z cenniejszych rzeczy jakie posiadam i nie wykorzystuje jej do takich płytkich, bezsensownych i zbereźnych celów :)
Ale ciekawe argumenty podaleś, zwłaszcza ten z tymi geniuszami, przystojniakami i takimi słodkimi typkami jak Ty. Hm... byłam przekonana, że do tego w dzisiejszych czasach służy, przede wszystkim, metoda in vitro...
Bo jeszcze z tym ślubem to rozumiem (pewnie cywilny, chyba że laska ma tupet i ze świadomością, że poslubia zgwalconego przez siebie mężczyznę staje przed ołtarzem, nie wiem jak to u katolików funkcjonuje, bo jestem niewierząca).
Też przyczyną gwałtów jest po prostu chęć na seks, nic więcej.
No, to widzę, że odpowiedzialny z Ciebie człowiek. Cieszę się, że gwarantujesz, że jakby doszło co do czego to zostałbyś przy dziecku (mam nadzieję, że na słowach się to nie kończy :)).
No wiesz, ja też sobie nie wyobrażam tak dokładnie, ale jejciu, wiesz o co mi chodziło :PP
UsuńMyślę, że tak. Ale u nas in vitro kosztuje ze 4000€ a przespanie się z geniuszem jest darmowe a może i ten geniusz będzie dobry w łóżku?
Wiesz, też nie wiem. Ale skoro już kłamie, to jej tam kościelny, nie kościelny.
Ale jeśli dziewczyna potrzebuje seksu, to jej jest dużo łatwiej, niż facetowi. I nie potrzebuje raczej gwałcić.
Wiesz, gwarantuje. Ja nie chcę nic robić, jeśli nie zobaczę, że ona jest warta bycia matką mojego dziecka. A jeśli zostanę wykorzystany i będzie z tego dziecko, to nie zostanę. Zabiorę dziecko, cofnę jej prawa i zażądam alimentów. Nie będzie moje dziecko miało takiej matki.
Haha, no, jejciu, domyślam się :)
UsuńNo cóż, ciężko takowe przypadki zrozumieć, ale powinna się laska zastanowić dwa razy, a co jak geniusz przy okazji ma HIV albo przy ciąży zajdą komplikacje i już nie będzie
małego Einsteina tylko ktoś wymagający szczególnej opieki. to co, potraktuje to jak “ciasto na próbę“?
No nie wiem czy to facet ma trudniej, czy kobieta. Może jednak jest tak 1:1?
No, solidne masz zasady. Mam jednak nadzieję, że nie spotkasz się z takową nieprzyjemną sytuacją, bo, mimo wszystko, to boli. Najpierw Ciebie, ale w przyszłości przyszedłby i ten moment, że. należałoby powiedzieć całą prawdę dziecku.
:3
UsuńW ogóle, takie praktyki są dziwne, ale wiesz. Są takie.
Nie, wyrzuci do kosza pewnie. Skoro już kradnie geny, to i takie rzeczy może robić.
No niech będzie :P Remis xD.
Dzięki. No ja też bym nie chciał i wiem, że dziecko byłoby nie zadowolone taką sytuacją.
Żeby tylko wyrzuciła na śmieci. Ja to słyszałam o kobiecie, którą spaliła dwojkę swoich nowonarodzonych dzieci...
UsuńNo dla dziecka to będzie coś okropnego. Bo nie da sie tego tak delikatnie powiedzieć. a kłamać to bym nie zalecala, bo prawda tak czy siak na jaw wyjdzie.
Kurwa. Dobra koniec, będę miał koszmary.
UsuńDobra, o czym my gadamy, znajdę sobie porządną dziewczynę, ożenię się z nią i będziemy mieć dwie wspaniałe córeczki i będziemy zajebiście szczęśliwi :3
Spokojnie, postraszyłabym Cię jeszcze trochę, ale na Twoje szczęście to trochę stara historia i wszelkie szczegóły poszły w mą niepamięć :p
UsuńHm... też marzę o takiej szczęśliwej miłości, bez żadnych przykrych wpadek... Im bardziej starsza jestem, tym, cholera, bardziej pragnę takiego uczucia.
Myślisz, że, w dzisiejszych czasach, można takowe odnaleźć?
:3
UsuńNo pewnie. Ja jestem tego chodzącym i zarozumiałym przykładem. Skoro jestem ja - Urodzony w Grudniu, to gdzieś chodzi taka Urodzona w jakimś innym miesiącu.
Tak samo, jak Ty jesteś Prosta, to gdzieś się chowa Prosty :3
Tylko, że ja jestem taka Prostą z pozoru i pewnie mój wybranek też nie jest takim określonym Prostym ;)
UsuńPewnie w cholerę długo będziemy się szukać po tym świecie, zapewne spotkam go parę razy, ale oleje i dopiero na starość uświadomię sobie, w kim tak naprawdę jestem zakochana ;P Ach, życie...
Bo on się po Prostu ukrywa pod takim Prostym nickiem :P
UsuńNo ja mam nadzieję, że ja tak nie będę miał, bo strasznie mnie wkurza, jak coś mogłem mieć wcześniej, albo jak coś mi uciekło.
A jesteś pewny, że już do tego dojrzałeś? Może Wszechświat jeszcze ukrywa Ją przed Tobą i ten właściwy moment przyjdzie później. I nie będzie, że to Ci `uciekło` tylko to właśnie będzie Twój czas ;)
UsuńMoże tak. Nie wiem, chciałbym jak najszybciej ją mieć w ramionkach, ale przede wszystkim chcę żeby była szczęśliwa. Wolę na nią się lepiej przygotować i być lepszy.
UsuńMam nadzieję, że będzie dobrze, bo nie mogę się doczekać.
Ja też z dnia na dzień nie mogę się doczekać, chociaż ja to chcę się znaleźć w jego (kimkolwiek jest) ramionach ;)
UsuńAle może TO funkcjonuje tak, że on/ona pojawi się w moim/Twoim życiu, gdy właśnie przestaniemy czekać. Choćby na sekundę zapomnimy o tym pragnieniu?... ;)
No nie dziwię się :P. Ale wiesz, ja np lubię jak to czasem dziewczyna sama do mnie się tuli. To takie...
Usuń...kochane - to za mało powiedziane.
Wiesz co, może? Tylko jak mam zapomnieć o tym, skoro to cel mojego życia, tak w sumie?
Ja oprócz do M. nie tuliłam się do żadnego innego chłopaka (pomijając to, że jesteśmy przyjaciółmi i nie było to nic wykraczającego poza tą granicę), więc cóż, tylko w marzeniach czuję, jakie to... kochane :)
UsuńNo, ale ja nie mówię o takim kompletnym zapomnieniu. Chodzi o takie chwilowe, wręcz sekundowe chwile.
Wyobraź sobie np taką scenę, że idziesz uliczkami Warszawy i marzysz o Tej Jedynej i nagle ktoś Cię mocno potrąca. Upadasz i już myślisz tylko o tym, jak potwornie boli Cię tyłek po upadku. I nagle podbiega do Ciebie dziewczyna, która widziała całe zajście, pyta się, czy nic Ci się nie stało itd. niedługo potem okazuje się, że to właśnie ONA^^
To zaraz wpadnę do Ciebie i pomogę Ci to nadrobić :P
UsuńNie umiem.
Tiaaa, jakbym upadł, to by się chodnik zapadł. Ahahaha, śmiejmy się z grubasów.
Okey, zapraszam na Opolszczyznę, trochę daleko bedzesz mieć, ale czego się nie robi, by pomóc w nadrabianiu TAKICH zaległości :)
UsuńGdzie tam grubas, nie przesadzaj blagaj, bo pewnie wcale nim nie jesteś :)
Ale uczepiwszy się tego chodnika... To jeszcze lepiej - dziewczyna przejmie się jeszcze bardziej, odprowadzi Cię pod sam dom i jeszcze da swój numer telefonu, byś mógł za godzinę zadzwonić do Niej i powiedzieć jak się czujesz.
Hahaha, UwG daje mnóstwo cukru do swoich opowieści, a Prosta? Prosta przegina z różowym kolorem :)
Już biegnę :3
UsuńNie w ogóle.
Przestań, takie rzeczy się nie zdarzają.
Różowym kolorem? Nie widzę przegięcia.
To czekam na Ciebie ;*
UsuńCzyżby?^^
Wyobrażam sobie jak Ci przykro i współczuję, ale jednocześnie myślę, że to będzie najlepsza próba dla waszej przyjaźni. Jeśli odległość zmieni niewiele w relacjach, dowiedzie to o jej głębokości i prawdziwości.
OdpowiedzUsuńTrzymaj się ciepło i korzystaj maksymalnie z dobrodziejstw techniki ułatwiających kontakt :*
Cóż, tak łatwo się ode mnie nie oderwa, bo jeden z Nich jest nie tylko moim przyjacielem, ale też kuzynem :) więc ta więź jest tym bardziej silniejsza.
UsuńMam nadzieję, że ta proba przyniesie pozytywne skutki jak to było i jest ze mną i M.
Bardzo bym tego chciała.
To co napisałaś, bardzo dobrze wróży. Nie chcę pocieszać Cię na siłę, ale wszyscy moi przyjaciele mieszkają daleko, bo... poznaliśmy się właśnie przez blogi. I nawet nie wiesz, jak często czuję pustkę. Mimo to nie rozklejam się, żyję dalej :)
UsuńHm... teraz ci blogowi przyjaciele będą chyba mija największą podporą. chociaż nie miałam okazji poznania żadnego z nich, mam paru, z ktorymi jestem naprawdę zzyta.
UsuńAle przyjaźń z Nimi to było (i nadal jest ) coś... wyjatkowego. Zwłaszcza z M. - jesteśmy wręcz dowodem dla wszystkich niedowiarkow na to, że przyjaźń damsko meska istnieje. najchętniej pokazywalabym wszystkim niedowiarkom nasze zdjęcia, gdyby nie to, że oboje jesteśmy dzikusami, nienawidzimy zdjęć i właściwie nie mamy żadnej wspolnej fotografii oprócz jednej starej z czasów, gdy On miał 9 a ja 8 lat. Teraz pewnie leży ona schowana na strychu, wlozona między kartki mojego starego pamietnika.
Ja jestem takim niedowiarkiem, dlatego najchętniej zobaczyłabym was w akcji :D Niemniej jeśli to faktycznie wygląda w ten sposób, tylko pogratulować :)
UsuńNie wierzysz w przyjaźń damsko-męską?
UsuńNo cóż, trzymamy się. nie było między nami żadnych miłosnych sytuacji w co nie wierzyła jego była dziewczyna i próbowała zniszczyć nasza znajomość.
Nie wierzę, ponieważ w jednym takim wypadku zauroczyłam się ja, a w drugim facet - oczywiście bez wzajemności. Były kwasy i ogromne wyrzuty sumienia.
UsuńMusisz znaczyć dla M. naprawdę wiele, skoro Ty zostałaś w jego życiu, a tamta odeszła.
Oj, to bardzo nieprzyjemna sytuacja. Często takowe wynikają, a ja nie mogę ich pojąć. Owszem, w miłości powinna być również przyjaźń, ale... Te komplikacje jednak zniechęcają, bo jakże często jest tak, że tylko jedna połowa czuje `coś więcej`.
UsuńCo do mojej relacji z M. - owszem, znaczę dla Niego wiele i On dla mnie również. To mój taki `starszy brat`. Tamta dziewczyna nie rozumiała relacji między nami. Nie lubiła mnie i to z wzajemnością. To był Jego taki pierwszy związek i bardzo się w niego zaangażował. Ona pewnie też, na tyle, że postanowiła wyeliminować tę jedyną przeszkodę w mojej własnej osobie.
Na początku to była jedynie `cicha wojna` między nią, a mną, która później przerodziła się w otwarty konflikt, w który zaangażował się nie tylko już M., ale też ta dwójka moich przyjaciół.
Teraz, a właściwie od 1,5 roku ma on nową dziewczynę z Paryża - Francescę. I im to akurat kibicuję ;)
Ja tez nie mogę i nawet nie chcę, ale niestety ukształtowały w pewnym sensie pogląd na sprawę. Musiałoby upłynąć dużo czasu albo zdarzyć się coś naprawdę pozytywnego (np jak przypadek Twój i M.), by zmienić nastawienie.
UsuńW tym historii sprawdza się przysłowie: "nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło". :)
Myślę, że przypadek mój i M. raczej niewiele by zmienił i to jest zrozumiałe. Musiałabyś po prostu spotkać jakiegoś mężczyznę, który pokochałby Cię nie jako tę drugą połowę, ale jako siostrę i przyjaźń to byłoby wasze maksimum, bez względu co by się miedzy wami działo i co kto by wam mówi (a ludzi są okrutni i mi nie raz, nie dwa, próbowali `dowieść`, że miedzy mną, a moim najlepszym Przyjacielem jest `coś więcej` i, powiem Ci, że raz byłam o krok od uwierzenia im).
UsuńAż się rozmarzyłam, kiedy roztoczyłaś taką fajną wizję. Szkoda, że nader trudną do realizacji.
UsuńCóż... zawsze znajdą się "życzliwi" chcący napsuć nam krwi. Na to trzeba się po prostu uodpornić.
No trudną, trudną, chociaż wiesz, nigdy nic nie wiadomo. Czasami nawet nie wiemy o tym, że mamy obok siebie prawdziwego przyjaciela.
UsuńJa się czasami nie mogę z tym pogodzić...
Mnie to na razie nie dotyczy, bo facetów ze studiów trudno nawet nazwać kolegami.
UsuńTo ciężkie, ale - pstrząc obiektywnie - widzisz jakieś inne wyjście?
Raczej nie :(
UsuńNic dziwnego, że nie cierpisz Paryża, sama bym go znienawidziła :). Trzymaj ich w sercu i nie zapominaj. Nic innego ci nie pozostało. Wspomnienia ;)
OdpowiedzUsuńParyż - dla mnie zawsze już będzie Złodziejem Przyjaciół. jak już go odwiedze to tylko ze względu na Nich.
UsuńNie zapomnę - to ludzie, dzieki którym chcę żyć, chociaż jutro pewnie będę innego zdania.
Heh. Ja z nikim się tak nie związałam, ale może dlatego, że się boję zdrady? ciesz się tym uczuciem :)
UsuńJa miałam to szczęście, że byli oni ze mną praktycznie od zawsze. Znaczy się, jeden z Nich jest od ‘zawsze‘ bo to mój kuzyn :) M. poznałam w wieku 7 lat, byłam wtedy ufnym dzieckiem, które nie znało zdrady. I nie zaznalo jej od żadnego z Nich nawet, gdy juź ją miało ‘przyjemność‘ poznać :)
Usuń:D. Ja kiedyś ufałam i przyjaźni miałam sporo, ale one zginęły z czasem. Ja się nie zmieniłam, świat się kręcił, a ja ciągle byłam tą samą Mesmerą ;). Dziecinnie nastawiona do życia :D. Nie znoszę imprez i to mnie odcięło ;)
UsuńTo pewnie były nietrwałe przyjaźnie. Ja w swoim szkolnym środowisku, na przykład, mam takowych sporo. Nawet znam już ich koniec, który nastąpi za 2 lata.
UsuńJa też za imprezami nie przepadam, wolę spokojne wieczory z książką lub MP3 :)
Podobnie spędzam wieczory :D. I bloguję:D
UsuńNo, ja też - moja Muti twierdzi, że zdziczałam zadając się z ludźmi poznanymi w internecie ;)
UsuńXD. Ale tacy ludzie są o wiele ciekawsi :D
UsuńTylko dlaczego zazwyczaj dzieli nas zbyt duża odległość, która zazwyczaj nie sprzyja spotkaniom?... :(
UsuńNo właśnie nie wiem. Ja najlepszą koleżankę znalazłam, która mieszka w Krakowie. 9 godz. drogi pociągiem od Poznania. Kiepsko :/
UsuńChodzi o Anonimową? ;)
UsuńParyż zbiera przyjaciół, ale kiedyś Ci ich chyba odda, nie? No, cóż... myślę, że skoro z M. się udało, to dlaczego z Nimi miałoby się nie udać. Trzymaj się. :*
OdpowiedzUsuńNie sądzę, by oddał. ewentualnie da przepustkę na krótkotrwałe odwiedziny.
UsuńPrzepustka to już coś. :) Nie martw się, może nie będzie tak źle. Eh, nie wiem, co Ci mogę jeszcze powiedzieć. Zawsze będziecie się mogli komunikować, będą czasem przyjeżdżać. Ja wiem, to nie to samo, ale duchem będą z Tobą.
UsuńNo, ta duchowa obecnośc i sama, ogólnie, pamięć, jest najważniejsza. Na nich teraz będzie się teraz opierać nasza przyjaźń tak jak od ponad roku mam z M.
UsuńNajważniejsze, żeby dalej byli obecni, choćby duchowo i we wspomnieniach, w Twoim życiu. :)
UsuńZ dwojga złego - lepsza taka obecność, aniżeli żadna.
UsuńWłaśnie. I tego się trzymaj. Oni będą, już nie tak jak kiedyś, ale będą.
UsuńTo ‘kiedyś‘ zniszczyła dorosłość. Ja też za parę lat będę musiała podejmować wiele trudnych decyzji, które pewnie będą zaliczaly rozstania z najbliższymi do swoich konsekwencji.
UsuńDlatego ja bardzo nie chcę dorastać, wolałabym pozostać dzieckiem. Przeraża mnie odpowiedzialność i inne sprawy związane z dorosłością.
UsuńMnie też, ale nie mam już wyjścia (nikt z resztą nie ma...). Już teraz coraz częściej muszę postępować jak dorosła. to co będzie za 2, za 10 lub 25 lat?...
UsuńAle wrócą?
OdpowiedzUsuńWyjechali tam na stałe. jeżeli wrócą to tylko w odwiedziny...
UsuńKurczę... Ale dobrze, że Internet jest i można się komunikować bez przeszkód :)
UsuńWiadomo. gdy tylko będą mieli czas...emigracja na jakiś czas, mimo wszystko, odbiera ludziom wolność.
UsuńTo prawda... Ważne, by nie utracić kontaktu całkiem.
UsuńNie mogę do tego dopuścić.
UsuńMyślę, że oni też tego nie chcą.
UsuńNie chcą. Łączy nas silna więź, wiec pisanie tekstu ‘mam nadzieję‘ byłoby bez sensu. To jedni z niewielu ludzi, o których wiem, że mnie kochają. I ja ich kocham.
UsuńWspaniała jest ta świadomość bycia kochanym :) W takim przypadku na pewno nie stracicie kontaktu.
UsuńWiem. To taka moja rodzina. Dlatego tak przeżywam to jutrzejsze rozstanie. Oprócz Nich i M. tak samo kocha mnie tylko Mama (chociaż nie, miłość matczyna jest silniejsza).
UsuńCzuję się okropnie na samo wyobrażenie tej pustki bez Nich (w sensie fizycznym, oczywiście).
Nie męcz się takimi wyobrażeniami! :(
UsuńJuż nie muszę wyobrażać, bo wszystko stało się rzeczywistością...
UsuńWydaje mi się, że słowa otrzymają i w końcu się zobaczycie. A wakacji jakoś nie czuję, sama nie wiem. Dziwnie jest.
OdpowiedzUsuńTeż nie czuję. nawet dziwnie mi z myślą, że przez 2 miesiące nie uslysze dźwięku dzwonka, nie spotkam tylu szkolnych znajomych, nie zostanę poproszona do odpowiedzi itd.
UsuńW dodatku to dzisiejsze rozstanie. Chyba przez nie tym bardziej będę chciała zacząć kolejny rok szkolny.
No mi akurat szkoły nie brakuje wcale.
UsuńAle rozumiem Cię, też bardzo bym tęskniła. Na pewno będziecie się ze sobą kontaktować.
Pewnie głównie przez długie maile. Bo nie posiadają Facebook‘a, a będą mieli teraz dużo rzeczy do zrealizowania, by jeszcze sobie głowę skype‘m zawracać.
UsuńJa tam pewnie nie będę chciała wracać do szkoły w ostatnim tygodniu wakacji :)
Najważniejsze, że w ogóle jakiś kontakt będzie. Maile to też fajna sprawa.
UsuńJa mam szkołę trzy dni w tygodniu w dodatku co dwa czasami trzy tygodnie więc nie mogę narzekać.
No, masz o wiele lepiej niż ja (codziennie po 8, 9 do 10 godzin), ale cóż, sama wybrałam taki obładowany profil, to teram mam za swoje ;)
UsuńJa kocham pisać maile, chociaż, jak na razie to pisywałam je jedynie z M,. i moją ciocią z Niemiec. Teraz dojdą dwie osoby.
No jak chodziłam do zawodówki to miałam niewiele lepiej. Czasami siedziałam w szkole od 8 do 18. W domu byłam o 19.
UsuńMaile są fajne, też lubię pisać.
Nie ma co, szkoła wymęcza, a i tak mało potrzebnych rzeczy uczą (nie wiem, co prawda, jak jest w zawodówkach, ale u mnie właśnie tak jest).
UsuńAle tradycyjnych listów pisanych na kilka stron A4 nic i tak nie zastąpi ;)
Zawodówka jest jeszcze gorsza, bo dochodzą praktyki a na naukę mało czasu.
UsuńNo zdecydowanie. Chciałabym z kimś tak pisać listy, takie normalne na kartce :D Kiedyś do mojej chrzestnej pisałam :D
No, w technikum pewnie nie lepiej, jak słyszę od znajomych o tym egzaminie zawodowym, do dziękuje sobie w duchu, że wybrałam LO.
UsuńJa z M. kiedyś właśnie zamiast maili pisałam listy. Ale długo się na nie czekało, więc teraz ograniczamy się do szczególnych okazji typu Gwiazdka czy urodziny, a tak to parę razy w tygodniu wymieniamy się internetową formą listu ;)
Egzaminy zawodowe na technika są o wiele łatwiejsze niż te potwierdzające kwalifikacje zawodowe pod koniec zawodówki.
UsuńNo fakt, trochę na te listy trzeba czekać. A teraz komputery, internet, telefon. Ludzie nawet zbyt często pocztówek sobie nie przysyłają.
Tylko dlaczego w takim razie tak mało osób zdaje tą trzecią część na 75 procent?...
UsuńNo cóż, ja to mam manie wysyłania pocztówek, więc ta zaraza, na szczęście mnie nie dopadła^^
Nie wiem czemu. To wszystko śmieszne jest ;]
UsuńJa co roku jakąś dostaję, bo znajomi wyjeżdżają. Ja nie wyjeżdżam więc nie wysyłam.
No bo jest, znam dziewczynę, która 3. raz z rzędu przystąpiła do tego egzaminu, bo właśnie ciągle nie mogła zdać tej ostatniej części.
UsuńJa rzadko gdzieś jeżdżę, głównie na szkolne wycieczki a w wakacje w to samo miejsce nad Baltyk już bardziej traktuję to jako wyjazd ‘uzdrawiajacy‘ ze względu na to, że mam problemy z tarczycą itd. i tam mogę się jodu nawdychać .
Mam w planach podróże, ale to wtedy, gdy jakoś sama zarobie sobie potrzebną kasę i ogólnie będę już naprawdę samodzielna.
No bez kitu.
UsuńJa nie lubię podróżować. Sama nie wiem czemu nie.
;)
UsuńJestem święcie przekonana, że w przyjaźni fizyczna obecność w cale nie jest niezbędna.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie jest niezbędna, gdyby opierała się szczególnie na niej to nie byłaby prawdziwa przyjaźń.
UsuńMimo to... Potrzebuję choć niewielką część tej fizycznej cząstki, taka już jestem.
Myślę, że każdy czasem potrzebuje poprostu pobyć z tą drugą osobą, choć przez chwilę.
OdpowiedzUsuńTo prawda. Nawet wmawianie sobie, że ‘jest sie samotnikiem‘ nic nie daje.
UsuńA o której wylatują?
OdpowiedzUsuńJ.
No właśnie z tego wszystkiego zapomniałam tej godziny... chyba tak około 18.00 czy 19.00...
UsuńOch, to macie jeszcze sporo czasu dla siebie :)
UsuńNo... Niezupełnie...
UsuńTzn.?
UsuńChodziło mi o to, że wtedy jeszcze nie byłam z Nimi.
UsuńTo gdzie się wtedy podziewalaś?
UsuńW domu :)
UsuńEee... teraz to już się zgubiłem :(
UsuńW czym, skarbie?
UsuńW tym, skarbie, że dlaczego siedziałaś w domu zamiast spędzać ostatnie chwile z P. i Z.
UsuńOtóż, mój drogi, szykowalam się do wyjazdu, by ich spotkać. Dlatego później nie odpisałam Ci na komentarz ‘Tzn.?‘, ponieważ musiałam już zbierać się na autobus :)
UsuńA no chyba że tak :p
Usuń:)
UsuńI jak tam humorek? ;)
UsuńBez komentarza :(
UsuńAż tak źle?...
UsuńRana jest świeża, więc pieruńsko boli.
UsuńMoże mógłbym Ci ja opatrzyć? ;*
UsuńKochany jesteś ;*
UsuńAle, jednak, sama muszę się z tym uporać.
Może i tak lepiej będzie dla Ciebie...
UsuńProbably yes...
UsuńMoże jednak?...
UsuńAle co, skarbie? ;)
UsuńMoże jednak mógłbym jakoś pomóc? ;P
UsuńAleś Ty nachalny ;)
UsuńPo prostu martwię się o Ciebie, dziewczynko ;)
UsuńChłopczyku, jedyne, co możesz zrobić to... BYĆ ;)
UsuńPożegnania zawsze bywają ciężkie, ale czasem nadchodzą niespodziewanie :(
OdpowiedzUsuńWtedy to dopiero dają kopa w 4 litery - wiem coś o tym :(
UsuńDobrze, że żyjemy w czasach z ułatwioną komunikacją.
OdpowiedzUsuńTo chyba jedyny plus tej całej potwornej sytuacji.
UsuńCiężko jest kogoś tracić, ale trzeba przywyknąć, chociażby dla czyjegoś dobra.
UsuńTo prawda. Dla Nich muszę to przecierpieć i wesprzeć Ich, przy okazji.
UsuńDobrze jest mieć kogoś takiego jak Ty.
UsuńHm... Tak sądzisz?
UsuńW sumie prawda jest taka, że, na ogół, stronię od ludzi, ale jak mi na kimś zależy to zrobię wszystko co mogę, by temu ktosiowi jak najwięcej pomóc.
Zostaniemy.
OdpowiedzUsuńNie mów że nie masz co śnić o takowych wynikach, bierz się do solidnej roboty i Ci się uda. A może i Ciebie zabierze Paryż ?
Nie sądzę. Nie wiąże przyszłości z Francją, jak już to odwiedze ją ze względu na Nich lub w czasie jakiś tam wakacji. Jakoś nie wiem czemu, ale nie przepadam za tym państwem od zawsze.
UsuńWyników takich jak Oni mieć nie będę - po pierwsze mieli laureatów z fizyki i historii. To już jest coś. W żadnym teście suma punktów nie przekraczała w dół 90 procent. Ja będę się cieszyć, jeżeli zalicze na 60...
Ale na zawsze wyjerzdzają czy na jakiś czas? Ja też kiedyś tęskniłam za przyjaciółką jak była 1,5 roku w Wali ale już jest obok :) Choć wiem jak to jest tęsknić .
OdpowiedzUsuńNa stałe. mają załatwione lokum, będą teraz starać się o przyjęcie na Uniwersytet Paryski (nie mam pojęcia jakimi metodami, bo nigdy się tym nie interesowałam). A potem praca. Oni są parą, zawsze chcieli mieszkać, żyć w Paryżu, to teraz realizują swoje marzenia.
Usuńto, że będą daleko, nie znaczy, że nie będą przy Tobie. jeśli komuś zależy, żadne uczucia nie wygasną.
OdpowiedzUsuńI w tym właśnie teraz kryje się moja jedyna nadzieja - w uczuciach. Liczę na to, że świat dorosłych nie sprawi, że zapomną o mnie.
UsuńHej, będzie dobrze. :) Jak mogliby o Tobie zapomnieć? O niektórych ludziach nigdy się nie zapomina i myślę, że Ty właśnie taka dla nich jesteś.
OdpowiedzUsuńNie będą mogli o mnie zapomnieć, bo im na to nie pozwolę ;) Szkoda tylko, że pewnie rozmowy telefoniczne są tak cholernie drogie, bo mogłabym, chociaż, Ich głos usłyszeć...
UsuńA skajpaj albo coś takiego? ;)
UsuńNie wiem, oni tam dopiero będą się zadomawiać, na razie będą mieszkać u cioci Z., ona ma komputer z internetem, ale skype‘a nie posiada :)
UsuńAaaaa, no ale to po jakimś czasie może będą mieć własny komputer i wszystkie możliwe komunikatory, żeby móc się kontaktować z rodziną i znajomymi. :)
UsuńNo tak, to na pewno. na razie Ich głównym celem jest Uniwersytet Paryski. Nie mam pojęcia, co Oni zrobią w tym celu, chyba coś z maturą będą musieli robić, w sumie szkoda, że w Ich szkole nie realizuje się matury międzynarodowej, bo mieliby dużo łatwiej.
UsuńA nie myśleli o tym Paryżu albo jakiejkolwiek innej zagranicznej uczelni, zanim wybrali liceum? Hm, w sumie takie pomysły czasami rodzą się z niczego. Aż się boję, co ja wymyślę, a nie mam kompletnie zielonego pojęcia, co ze mną będzie po maturze, zakładając, że w ogólej ją zdam. :x
UsuńZ. myślała już od bardzo dawna, bo ma tam rodzinę i od małego sprawnie władała językiem francuskim. A P. od niej złapał fioła na ten język, a jako, że posiada od tzw. pamięć fotograficzną, uczenie się kolejnego języka nie sprawiało mu trudności ;)
UsuńZawsze możesz jeszcze wytężyć umysł i do nich dołączyć :)
OdpowiedzUsuńTelepatycznie? ;)
UsuńNo nie tak... udoskonalić się, skoro twierdzisz, że jesteś gorsza. Więcej pracy i można góry przenosić! ;D
UsuńAch, to... Tyle, że wiesz, na pewno ciężką pracą mogę wiele osiągnąć, z resztą to, co dotychczas osiągnęłam jest wynikiem tylko i wyłącznie mojej pracy.
UsuńAle Oni są... Szczególnie uzdolnieni. Chyba oboje mają pamięć fotograficzną, łatwo zapamietują różne szczegóły co ogólnie ułatwia im naukę, ale też i codzienne życie. Ja, niestety, nie posiadam takowego ‘daru‘...
...dlatego niestety trzeba się wysilić.
UsuńNie mam innego wyjścia, jeżeli nie chcę stać w miejscu.
UsuńI właściwie :)
UsuńNie będziesz blogować?
OdpowiedzUsuńCzemu miałabym zaprzestać blogować? ;)
Usuńracja, nic nie zastąpi bezpośredniego kontaktu. ale jeżeli ten wirtualny się nie urwie, a tego Ci życzę, to po rozstaniu przyjdzie i powitanie, jak po deszczu słońce.
OdpowiedzUsuńBędę dobrej myśli i trzymam Cie za słowo, Olu ;)
Usuńale ten Paryż to tak na wakacje czy jak? ;>
OdpowiedzUsuńi dlaczego go nie lubisz? :)
Na stałe - i dlatego nie cierpię Paryża, bo mi Ich zabrał.
UsuńMetallica się za to obrazi. Ale też zrozumie.
OdpowiedzUsuńSzczerze? Takie przyjaźnie na odległość są takie jak związki. Jeżeli oni mają w planach zostać tam na dłużej niż na wakacje, to raczej nie napalałabym się na większy kontakt. Dobra, nie chcę być "tą złą", ale w tej kwestii mam pewne doświadczenie. Wyjechałam rok temu zagranicę i z poprzednich przyjaźni pozostały tylko zdjęcia. Podsumowując, zostały przy mnie może ze dwie, trzy osoby, na które już wiem, że mogę liczyć w każdej sytuacji. Ale czas taki jest, że rozdziela. Oni tam znajdą swoich znajomych, a ty tutaj swoich. I powoli zaczniecie się zmieniać i dostrzegać dzielące was różnice.
Jakoś to przeboleje, ale ACDC chyba nie ;P
UsuńOni wyjeżdżają na stałe. Ale jesteśmy, w pewien sposób, `związani`, bo jeden z Nich to mój kuzyn i łączy nas bardzo silna więź, więc o całkowite zerwanie kontaktu się nie martwię ;)
Nie mam n ic do Paryża, ale nienaiwdze pożegnań. Ostatnio też już musiałam rozstać się z moją kochaną klasą (koniec gimnazjum). 10 lat razem, nie wyobrażam sobie teraz tego zmieniać.
OdpowiedzUsuń10? A nie 9 lat?... ;)
Usuńpożegnania są okropne. też ich nie lubię.
OdpowiedzUsuńKto by je lubił?... :(
Usuń