Pokuta

 Przechadzając się gdyńską promenadą, wsłuchując się w dźwięki ukochanych piosenek AC/DC, oczami ukrytymi za bursztynowymi okularami przeciwsłonecznymi, wpatrywałam się w gładką, lazurową taflę Bałtyku.
 Woda, jakby przemawiając do mnie swym cichutkim szumem, posyłała mi niezwykle pociągające zaproszenia chcąc, bym oddała jej się w pełni, zostawiwszy za sobą betonowy, stały grunt pod nogami.
Tak niewiele brakowało, bym uległa...
 Chciałam oderwać się od tego całego bałaganu, zawikłanych węzłów myśli i kłótni z otoczeniem zewnętrznym jak i wewnętrznym.
 Jednocześnie, wmawiałam sobie, że nie mogłabym się utopić, przecież kiedyś tak dobrze pływałam.
Kiedyś...
 Mam wrażenie, że to było w innym życiu. Życiu, gdy byłam zdrowa, silna, z pozytywnym nastawieniem, przecinająca płaską powierzchnię chlorowanej, basenowej wody paroma szybkimi ruchami rąk i nóg.
 To już nie wróci. Tamta ja umarła – sama ją udusiłam, służba zdrowia dobiła, a pozostali faryzeusze wyprawili jej paskudny pogrzeb, na którym się nawet nie zjawiłam.
 Nie miałam czasu na żałobę, trzeba było walczyć – z wiatrakami.
Po czasie odrzuciłam wszelkie miecze i zbroję, zdana na własne tępe pazury i resztki zdolności trzeźwego myślenia.
 Po części już wiem, kiedy kolejny wróg zada mi następny cios – nawet się nie bronię, po prostu to znoszę. Idę dalej.
 Oto moja pokuta – zniszczyłam siebie, teraz cierpię.
Mam to, czego, nieświadomie, chciałam...

___________________________________________
 Wiem, że nie tak powinien wyglądać mój pierwszy post po tak długiej przerwie – powinnam wnieść tutaj mnóstwo słońca, jakie co dzień towarzyszyło mi w Trójmieście, zapachu skoszonych traw z wioski, w której też spędziłam cudowne chwile przed wyjazdem nad Bałtyk.
 Jednak wszystkie siły, jakie zbierałam przez ten czas nie tylko na końcówkę wakacji, ale też na nowy rok szkolny, wyleciały ze mnie w trakcie ostatnich dni, gdy wylądowałam na pogotowiu z potwornymi bólami brzucha.
 Kolejna, niespodziewana, wizyta w szpitalu...
I jeszcze te pielęgniarki i jakaś nieogarnięta lekarka, która kompletnie pomyliła się w diagnozie twierdząc, że wyrostek robaczkowy znajduje się po lewej stronie, ciągle wrzeszcząca na mnie, gdy, ostatkami sił, próbowałam jej zaprzeczyć.
 Na całe szczęście, tam, gdzie są, tak zwane, „parapety”, są również i ludzie.
Los, chyba, zlitował się nade mną i zesłał mi młodego, sympatycznego lekarza, którego dłonie są, najprawdopodobniej, magiczne.
 Zamiast operacją, skończyło się paroma zastrzykami i lewatywą. A później długim czasem pod kroplówką, gdyż każde wypite płyny, że tak łagodnie napiszę, zwracałam.
 Teraz siedzę w domu, przed komputerem i staram się ogarnąć ten zaległościowy chaos na swoim blogu.
Powoli nabieram kolorów, wmuszam w siebie kolejną szklankę wody, obserwuję swoje brzydkie, poobgryzane w nerwach, paznokcie i pokłute ręce.
 Wiecie co? Nie chcę już żadnych niespodzianek...



161 komentarzy:

  1. Oj to miałaś przygody...
    Ale cieszę się, że już wróciłaś ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj "przygody" to mało powiedziane... I pomyśleć, że tacy niedouczeni ludzie maja walczyć o życie swoich pacjentów...
      Ja... Też sie ciesze, że wróciłam ;*

      Usuń
    2. Oj no widzisz, tak właśnie wygląda polski szpital ;]

      Usuń
    3. Juz dawno miałam okazje to poznać, teraz tylko umacniam się w przekonaniu, że polska służba zdrowia to włócząca się porażka ;)

      Usuń
    4. Ja się przekonałam, gdy byłam małym dzieckiem i czekałam ponad 2 godziny na inhalator i o włos uniknęłam śmierci poprzez uduszenie się.

      Usuń
    5. Ja przez zwykłą szczepionkę zachorowałam na bardzo ciężka chorobę i, choć w ostatnim czasie nie miałam ataku, to jednak wciąż muszę mieć się na baczności. Poza tym mam też inne kłopoty zdrowotne, co prawda już bardziej z mojej winy, ale jednak ta cała podawana mi chemia jedynie zatruwa mnie od środka, nie pomaga.

      Usuń
    6. No i dlatego ja biorę leki dopiero gdy na serio jestem poważnie chora.

      Usuń
    7. Teraz, ogólnie rzecz biorąc, to korzystam bardziej z pomocy zielarzy i naturalistów, ale i tak muszę odwiedzać szpitale :(

      Usuń
    8. No niestety czasem tak bywa. Ale tak to jest wszystko ok. Masz pogodę ducha, czerpiesz radość z każdej chwili :)

      Usuń
    9. Staram się - trzeba, w końcu znaleźć jakis złoty środek na życie, marudząc jedynie będziemy stac w miejscu ;)

      Usuń
  2. Twój post przywołał we mnie falę wspomnień z ostatniego roku. Ja także przeżywałam straszne chwile i jakaś cząstka mnie umarła. Ale, teraz jest już naprawdę dobrze i myślę, że obie możemy odrodzić się na nowo. Może kiedyś znów będziesz mogła wskoczyć do basenu i pływać tak dobrze jak kiedyś? Wiem, że tak będzie, jeśli tylko tego zechcesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli już się odrodzi, to napewno nie taka sama. Trochę się zmieniłam, tak od wewnątrz. W sumie nie chodzi tylko o te negatywne strony.
      Pływać, z pewnością będę mogła, ale to juz nie wyczynowo, niestety...

      Usuń
    2. Myślę, że z biegiem czasu każdy się zmienia. Na dobre, czy nie - jest to nieuniknione.
      Ważne, że będziesz mogła poczuć się jak za starych lat...

      Usuń
    3. Nie wiem czy ‘świat dorosłych‘ mi na to pozwoli, choć i ja mam taką nadzieję...

      Usuń
  3. Ale już jest okej, co? Czekałam na Ciebie i mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej. :)

    PS. Ile Ty tu masz teraz bajerów na tym blogu! ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fizycznie jestem wciąż słaba. Psychicznie - jak zawsze - troche mi ulzyło, jak wylałam wszystko na swój nowy post ;)

      Tak, wiem, bajerów to ja mam, jakoś musiałam sie czyms zabawic w tym szpitalu i kombinowałam z blogiem ;P

      Usuń
    2. To dobrze, od tego jest blog. :)

      Aaaa, rozumiem. Ja nie mam cierpliwości do zmian na blogu, więc stwierdziłam, że nie będę nic zmieniać przez najbliższe miesiące, ale pewnie w końcu się złamię i przez cały dzień będę się męczyć z szablonem, a pod tym względem blogspot trochę mnie przeraził. :d

      Usuń
    3. Wiesz, ja w pierwszych miesiącach też ograniczałam się jedynie do zmieniania obrazków w naglowku, kolorów tła, czcionek, linkow.
      Ale tesknilam za onetowskimi szablonami. No i udało mi się wykombinować, jak się je ustawia na Blogspocie. nawet htmlu znać nie trzeba :) tylko trochę css. Jak będziesz chciała, to Ci pomogę, ale beze mnie też z pewnością dasz sobie radę - jak takie graficzne bezguście, mistrz Painta, jak ja to wykrył, to Ty też radę dasz:)

      Usuń
    4. Znając mnie, to zmienię coś, jak już nadejdzie rok szkolny, żeby jakoś wymigać się od nauki :D Ale na razie nie planuję żadnych gwałtownych zmian.
      Html, jak ja nienawidzę tych wszystkich kodów. Beznadzieja. Dobrze, że już koniec z TI :D
      Ojej, dzięki. Jak będę potrzebowała pomocy, to będę pisać. :)

      Usuń
    5. Znając mnie, to jak nadejdzie rok szkolny to mój blog będzie jęczeć i kwiczeć z zaniedbania ;p
      Ja tych kodow nie rozumiem, zacznijmy od tego :) w pierwszej klasie miałam może ze 2 lekcje o tym, rzekomo stworzyłam coś ala własna strona internetowa, a nawet nie pamiętam jak tego dokonałam.
      Ale odwiedziłam trochę szabloniarni na blogspocie i chyba nigdzie nie zauważyłam tych kodów html jedynie do css.
      nie ma sprawy, służę pomocą :)

      Usuń
    6. Ja co parę tygodni będę przeżywać kryzys, a większość wpisów będzie o tym, jak bardzo nie chce mi się uczyć, ale to już standard. ;)
      Też robiłam swoją stronę. Konkretniej mówiąc, była to strona o moim psie i miałam problem ze wszystkim, nawet ze wstawieniem zdjęć :D Więc raz na lekcji skopiowałam cały kod na coś tam z jakiejś strony i gotowe.. tylko potem musiałam się tłumaczyć, skąd miałam tam tyle niepotrzebnych nawiasów czy czegoś tam. :x
      A ja jeszcze nie byłam na stronie żadnej szabloniarni, wstyd!

      Usuń
    7. Ja zapewne będę od września żałować, że znów nie jestem kotem, bo oni przynajmniej początki mają łatwe, a nas drugoklasistów to pewnie już od pierwszego dnia będą molestować sprawdzianami, kartkowkami itd :(
      To zrobiliście i tak więcej, mysmy jedynie ćwiczyli wprowadzanie tekstu, a facet kazał mi się podpisać per Franek Kimono :)
      Ja byłam na paru. Tam też są wskazówki co do dodawania szablonow no i można pytać się szabloniarek o wszystko :)

      Usuń
    8. Mnie czeka sprawdzian z biologii i historii.. a później, o ile się nie mylę, to jeszcze z matmy. *płacz* :<<<<<
      Franek Kimono, dobre :D
      Jezu, to ja zacofana jestem, heheh. :D

      Usuń
    9. Ja zdałam sobie sprawę, że mnie czeka kartkowka z całego materiału o Napoleonie :‘(
      do tego badanie wyników nauczania z chemii na dzień dobry i jakiś sprawdzianik z rozszerzenia z matmy...

      Usuń
    10. Napoleon? Ja pamiętam, że na ostatniej lekcji mieliśmy ekspansję kolonialną, czy coś takiego. Nie wiem :D
      Mam tylko nadzieję, że nie zacznę tego roku szkolnego od jakiejś dwójki.. :<

      Usuń
    11. Ja nie wiem, jak to będzię. Chciałabym jak najlepiej zaliczyć przedmioty maturalne.
      Oczywiście, pewnie za wysoko podniosę sobie poprzeczkę i będę kuć historię, by mieć pięć na koniec (w tym roku szkolnym kończę ten przedmiot i geografię), ale będę musiała się opamiętać, bo to nie gimnazjum ;)

      Usuń
    12. Ja też. :<
      Chciałabym, żeby część mojej klasy sobie uświadomiła, że nie można być najlepszym ze wszystkiego, ale niektórzy chyba nigdy tego nie zrozumieją. -.-' A ja już kończę geografię, chemię, fizykę i biologię, jeeej!

      Usuń
    13. Matko, ale Ci fajnie :(
      Ja niestety jestem na najbardziej obladowanym profilu. Jak sobie przypomne, że w roku gdy będę pisać maturę będę musiała zmagać się z WOSem i WOKiem to mi się słabo robi :/

      Usuń
  4. Ważne, żeby być silnym psychiczne, bo wtedy można przenosić góry. Ciało płata nam różne figle, nie zdając sobie sprawy, że potęga tkwi w umyśle.

    Trzymaj się dzielnie :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja to wiem. i zastanawiam się, jak ja mam znaleźć tą STAŁĄ. siłę psychiczną, która nie opuszczałaby mnie jednocześnie w tych najtrudniejszych momentach jak i tych niby dobrych, niby złych - niepewnych.
      A umysł to i nad ciałem może zapanować - zglebiając się w tajniki medycyny germanskiej mam na to coraz więcej dowodów :)

      Usuń
    2. To wszystko kwestia czasu i doświadczeń. Skoro do tej pory przeszłaś niemało, nie załamując się, z biegiem lat może być tylko lepiej. Wiem po sobie.

      Każdy medal ma dwie strony. Rozmawiałyśmy kiedyś o sławetnym wehikule czasu, a wtedy powiedziałaś, że ktoś mógłby wykorzystać dobrodziejstwo do niecnych celów. Wydaje mi się, że w przypadku medycyny to niebezpieczeństwo jest o wiele bardziej realne... dlatego też rozmyślam o tej kwestii z nadzieją oraz nutką przestrachu.

      Usuń
    3. To prawda, jednocześnie mam nadzieję, że ten moment bardziej się zbliża, aniżeli stoi w miejscu lub tym bardziej oddala.
      Czasami chciałabym mieć mniej tych doświadczen...

      Pamiętam tę rozmowe i nadal mam to samo zdanie co do majsterkowania człowieka w czasoprzestrzeni. I rzeczywiście, na medycynie też mogłoby się to radykalnie odbić.
      Ale czy to tyczy się również germańskiej medycyny? tam to raczej trzeba sobie samemu w głowie zrobić taką ‘podróż w czasie‘ :)

      Usuń
    4. Uwierz, że ja też... niestety nie mamy na to wpływu, więc pozostaje nam wyciągnąć trafne wnioski z trudnych przeżyć.

      Pamiętam, że przyznałam Ci wtedy rację i to podtrzymuję. Przewrotnej natury człowieka nie da się niestety zmienić.
      Nie czuję się wystarczająco kompetentna do takich rozważań, mówiąc szczerze :P

      Usuń
    5. Moja Muti mówi, że `nic nie dzieje sie bez przyczyny` - pewnie jest w tym ziarnko prawdy...

      Człowiek to skomplikowana istota. Najbardziej boli mnie to, że swoim zachowaniem często powoduje samozagładę, niszcząc, przy okazji, innych. Zwłaszcza w dzisiejszych czasach.
      Oj, nie potrafilibyśmy w większości stworzyć zgranego `stada`...

      Usuń
    6. Mój rodziciel też tak mówi, coś w tym musi być.

      Człowiek jest egoistą, kochana... w dzisiejszych czasach wręcz powtarza się, że nie ma sensu patrzeć na innych. Zgranie stało się pojęciem abstrakcyjnym.

      Usuń
    7. W sumie w dzisiejszych czasach każdy, by przetrwać, musi być choć trochę egoistą. Smutny to fakt. Nawet mam przez to w zwyczaju wmawiać sobie, że jest inaczej, że społeczeństwo potrafi współpracować... Ale, niestety, tym rzeczywistości nie zmienię...

      Usuń
    8. Nie potrafię być egoistką, bo jestem istotą typowo społeczną. Między innymi dlatego poszłam na socjologię. Bywa ciężko, ale przynajmniej żyję zgodnie z własnym sumieniem.

      Usuń
    9. Ja nie wiem czy jestem spoleczna, wiem natomiast, że jestem zbyt wrazliwa i mam zbyt miękkie serce i na egoistkę taką perfekcyjną to się nie nadaję.
      Grunt to nie toczyć żadnych wewnętrznych wojen podyktowanych jakimiś tak glupimi warunkami.

      Usuń
    10. Widać, że jesteś wrażliwa, o czym już wielokrotnie wspominałam. Takim ludziom bywa o wiele trudniej w życiu, ale między innymi dlatego zasługują na największy szacunek.
      Egoizm jest wbrew pozorom potrzebny, ale w zdrowej dawce. Po prostu po to, by nie zwariować.

      Usuń
    11. To prawda, jest trudniej zwłaszcza, jak w koło pełno jest osób, które Ciebie nie rozumieją.
      Najlepiej poszukać złotego środka :)

      Usuń
  5. Ale teraźniejsza Ty zawsze wszystko może zmienić na lepsze, może myśleć pozytywnie. Szybkiego powrotu do zdrowia! ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraźniejsza ja to wszystko wie tylko jakoś trudno jej przejść do czynów. A obiecanki-cacanki niewiele pomagają .
      Dziękuję :* jest już lepiej ;)

      Usuń
    2. Potrzeba Ci motywacji, którą na pewno masz gdzieś w sobie tylko wystarczy trochę dobrych chęci, żeby ją znaleźć i działać. :)

      Usuń
    3. Motywacja z pewnością jest, ale jakaś nieśmiała, gdzieś stlamszona... Dobrze się ukryła i odnaleźć jej nie mogę.

      Usuń
    4. Najważniejsze, że jest. Szukaj jej aż znajdziesz.

      Usuń
    5. Myślisz, że możliwe jest znalezienie tej ‘zguby‘?

      Usuń
    6. Jestem tego pewna. Dla chcących niemożliwe nie istnieje.

      Usuń
    7. Trzeba tylko mocno się zaprzec.

      Usuń
  6. Trzeba myśleć o jutrze, a przeszłość zostawić. Boże, co ja pierdolę, sama bez przerwy myślę tylko o tym co było. Pozytywne myślenie.
    Szpital?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myśl o jutrze przeraża mnie równie mocno co rozmyślanie nad tym co wydarzyło się wczoraj :)
      Ale niestety, tak to jest, że łatwiej powiedzieć, trudniej zrobić...
      Ano, szpital.

      Usuń
    2. Mnie także przeraża takie myślenie, mimo wszystko bez ogródek nazywam siebie futurystką :D
      Co w tym szpitalu?

      Usuń
    3. Ja siebie nazwalam pokaleczonym angielskim LOSTerką i tak chyba zostanie.
      Szpital jak szpital, w poście ‘ciekawsze‘ szczegóły opisałam, ogólnie, żadna rewelacja, ‘staniki nie latają‘ jakby powiedział mój kolega :)

      Usuń
    4. LOSTerka? Nawet nie wiem, od której strony tłumaczyć to słowo :)
      To w końcu był wyrostek?

      Usuń
    5. Haha ;)
      Lost to po angielsku zgubić ->zagubiony :)
      A ‘erka‘ to końcówka :)

      Nie, to był, że tak powiem, ‘zator‘, tak to tam nazwali :)

      Usuń
    6. Mogłam wziac się od razu za tłumaczenie słowa ,,lost'', ach jaka Gapa ze mnie.
      A wszystko już w porządku?

      Usuń
    7. Haha, dlatego napisałam ‘lost‘ drukowanymi, ale nie przejmuj się, każdemu się zdarza, niejestem lepsza :)
      Wiesz, najważniejsze, że nie mam już tego bólu. a tak poza tym, to mam zespół jelita drazliwego i właściwie prawie każdy dzien mam ‘urozmaicony‘.

      Usuń
    8. Uhhh... tak, to że już nie boli, to chyba najlepsze, bo nie cierpisz. A to kiedyś minie, czy to taka wieczna choroba?

      Usuń
    9. No rzeczywiście, ból był potworny...
      Nie wiem w sumie czy jelita da się tak do konca wyleczyć... ponoć nie...

      Usuń
    10. W całej chorobie dokuczliwy ból jest najgorszy ze wszystkiego, co może być.
      Mam nadzieję, że wyjdziesz z tego i życzę Ci zdrowia :*

      Usuń
    11. Dziękuję ;*
      Rzeczywiście, ból jest potworny, daje uczucie bezsilności i często, właśnie przez niego, ma sie ochotę na kapitulację.

      Usuń
    12. Tak, to jest właśnie to, że taki ból przykuwa Cię, a Ty myślisz wtedy tylko: Boże, za co ja tak cierpię?!

      Usuń
    13. Ja to bardziej myślę : niech się dzieje co chce, mogę nawet umrzeć, byleby ten ból minął!

      Usuń
  7. Czasami mam wrażenie, że niektórzy lekarze zostają nimi na złość innym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi się wydaje, po prostu, że są to ludzie bez powolania. poszli na medycynę, bo albo rodzice ich zmusili, albo kierowali się faktami, że lekarze dobrze zarabiają itd.

      Usuń
    2. No to całkiem możliwe. Nie mogłabym robić czegoś co mi nie wychodzi lub mnie nie interesuje. Nie dość że uprzykszałabym życie innym to jeszcze sobie.

      Usuń
    3. Ja również, chociaż... Dalej nie wiem, co tak naprawdę chcę robić. jestem pewna, że przez to będę próbować wielu rzeczy i kto wie czy i ja taką lekarką nie będę.

      Usuń
  8. Będzie dobrze, zobaczysz. Ja wyszłam cało z moje choroby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie wiem, czy wylecze się z niej całkowicie, ale będę się starać. Chociaż mam trochę tych chorób, ale skupie się najbardziej na tych, które przeszkadzają mi uporczywie w życiu codziennym.

      Usuń
    2. Mogę Ci polecić parę rzeczy do zastosowania, ale to nie jest proste we wproadzeniu.

      Usuń
    3. A jakież to są rzeczy?

      Usuń
    4. Podaj mi adres mail to Ci napiszę.

      Usuń
    5. Możesz napisać na kochankafatum@gmail.com :)

      Usuń
    6. Ok, jak będę miała chwilę to coś podeślę, od jutra mam remont w domu i bałagan wokół ;p

      Usuń
    7. W porządku, będę czekać ;)
      Remont? matko jak ja tego nie cierpię, właśnie w trakcie mojej przerwy, na wsi pomagałam wujkowi w remoncie, to wyglądalam jakbym się cała w mace tarzala ;) nawet mycie się uważałam za bezsens bo i tak czego by się nie ruszyło to zaraz sypał się biały pył :)

      Usuń
    8. Często są jakieś remonty u nas w domu. Ostatnio był na wiosnę, bo przeprowadzaliśmy się na parter. To była jakaś masakra. Ale w domu jest zawsze dużo roboty.

      Usuń
    9. Ja z mamą planuję w następnym roku malować mieszkanie. To będzie masakra już widzę siebie na drabinie malującą sufit ;)

      Usuń
    10. Moja mama wymalowała sama 100 metrów kwadratowych czyli całe piętro.

      Usuń
    11. U mnie całe mieszkanie ma niewiele więcej, bo 106 metrów kwadratowych. Ale i tak widzę to jako jeden wielki sajgon zwłaszcza, gdy wyobraze sobie swojego brata z pędzlem :)

      Usuń
    12. Najgorzej jest wszystko chomikować i mówić, że może się przydać.

      Usuń
    13. Haha, ja mam w sobie trochę z takiego chomika :) Tato był jednak jeszcze wiekszym... A moja przyrodnia siostra to po nim odziedziczyła - zbiera wszystko od papierkow po, nie wiem, butelki.

      Usuń
    14. :p ja zaczęłam wszystko porządkować, bo już nie mogłam się czasem odnaleźć.

      Usuń
    15. Ja w sumie gromadze swoje ubrania. Mam w szafce nawet parę sukienek z dzieciństwa, których wyzbyć się nie potrafię, choć mają już dziury i właściwie się sypią.
      I też starych szkolnych zeszytów nie potrafię wyrzucić.

      Usuń
    16. Ja jakoś szkolne czasy nieszczególnie wspominam, chociaż osoby są niezapomniane.

      Usuń
    17. Ja jeżeli chodzi o gimnazjum to też zbyt miłych wspomnień nie mam. O liceum jeszcze jest za wcześniej, bym cokolwiek mówiła.
      Ale tu chodzi głównie o same zeszyty. po prostu nie potrafię zebrać się w sobie i je wyrzucić.

      Usuń
    18. Gimnazjum było ok a lo tak sobie.

      Usuń
    19. Ja miałam na odwrót... Chociaż, nie stawiam jeszcze kropki nad "i", zobaczę, jaki sajgon rozkręci się we wrześniu, a, co dopiero, od następnego września w klasie maturalnej...

      Usuń
    20. Też tak miałam. Do podstawowych przedmiotów wybrałam dwa rozszerzone.

      Usuń
    21. Biologię i chemię, tak?

      Usuń
    22. Ja jeszcze mam w planach rozszerzyć angielski, ale to jeszcze nie jest taka pewna decyzja.
      Z początku myślałam o matematyce, ale jak zobaczyłam matury to powiedziałam “do widzenia“ temu przedmiotowi - wolę porządnie przygotować się do podstawy niż na odwal się zaliczyć obie części.

      Usuń
    23. Z matmą rozszerzoną można zdawać na architekturę i może jest lepiej, bo dobrze się nauczysz na rozszerzenie i jesteś w stanie zdać dobrze podstawę, tak myślę. Nie wiem.

      Usuń
    24. Tyle że ja umysłem matematycznym nie jestem zbytnio. Owszem, orientuję się w zadaniach, ale chyba nie jestem stworzona do pisania rozszerzenia - dlatego nie poszłam do klasy matematycznej.
      Ale i tak jeżeli chodzi o matematykę, to na moim profilu w tym roku szkolnym mam połowę materiału podstawowego i połowę rozszerzonego.

      Usuń
    25. U mnie to też mniej więcej tak wyglądało, połowa rozszerzenia z matmy a połowa podstawy.

      Usuń
    26. To chyba tak jest w drugiej klasie. Nie wiem jak to jest, gdy ktoś wybierze rozszerzenie.
      Bo w trzeciej to chyba same powtórki.

      Usuń
  9. Nie załamuj się chorobą i miej radość życia :). Wiesz, że ciesząc się z życia, nie martwiąc się ludzie leczą się sami? Dasz radę. A co do pływania.... Kup sobie bardzo duże koło ratunkowe, usiądź na nim i oprzyj plecy na drugim końcu, potem puść się na spokojną wodę, spójrz w niebo i tak pozostań. Niech woda cię niesie. Podziwiaj piękno :). Nie daj się lekarzom i chorobie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem tego świadoma. Wszystko kryje się w głowie.
      Nawet mogę takie coś bez koła odprawić (bo w sumie ten kawałek gumy czy czego tam innego to trochę kosztuje :)) chyba nawet lepiej będzie jak sama położę się na tafli i będę sobie dryfować ^^
      Postaram się nie dać :)

      Usuń
    2. Na kole jest lepsza zabawa. WIem, bo sama kochałam tak robić. A najbardziej lubię położyć się na brzuchu na molu i patrzeć w tafle wody. Po pewnym czasie masz wrażenie że płyniesz :D

      Usuń
    3. Ja też tak robiłam, póki siostra nie zwedzila mi koła, które jej, z kojei, ukradł Baltyk i zabrał hen, do Szwecji :)
      A po wyprawie na molo w Juracie to pamiętam jedynie wiatr, zburzoną fryzurę, wiatr i prawie urwaną głowę :p

      Usuń
    4. myślałam o molu nad jeziorkiem :D

      Usuń
    5. Oj, wybacz, cały czas mam w głowie morze :) a nad jeziorem bardzo dawno nie byłam.

      Usuń
    6. Jeziorko jest spokojne i ma ten swój czar *-*

      Usuń
    7. Rzeczywiście ;) tylko czasami niepotrzebnie nagradza komarami :p

      Usuń
    8. XD. ja miałam szczęście, że nie miałam takiego problemu z komarami w tym roku :)

      Usuń
    9. W tym roku owady mało dokuczają. Gorzej miałam już z pyłkami, ale wytrwałam i jeszcze zostały mi ślady z uczulenia na słońce, ale też przejdzie ;)

      Usuń
    10. też mam ślady po słońcu, skóra mi schodzi duzymi płatami i wygląda paskudnie XD

      Usuń
    11. To zabrzmi dziwnie, ale ja uwielbiam, jak mi tak ta skóra schodzi :p
      Szkoda tylko, że nie mam w zwyczaju opalać się na czekoladę :(

      Usuń
    12. nie opalasz się na czekoladę, bo masz skórę szlachty XD

      Usuń
    13. To ja wolę być chlopką - nie po to tyle cierpię z powodu spalonej skóry, by później zadowolić się jedynie efektem “brzoskwinki“ :)

      Usuń
    14. ja sie wszystkim chwalę na lewo i prawo żem ze szlachty jest (nie dosłownie, dopiero jak się nabijają z mojej karnacji :) )

      Usuń
    15. Takim złosliwcom to trzeba się jakos odciąć ;)

      Usuń
  10. ojej biedactwo Ty moje :) Pomyśl sobie, że teraz spotkają Cię tylko dobre rzeczy :) widzisz, Młody Lekarz :D mógł być jedną z nich :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałabym w końcu to końcówka wakacji:)
      O tak - młody, zdolny, przystojny, sympatyczny. Nie może być jedną z nich!!! :)
      Jak tylko nie ulegnie tej medycznej sekcie to czeka go swietlana przyszłośc^^

      Usuń
  11. Ojej. :( Postaraj się jak najmniej o tym myśleć, zająć swoją głowę czymś innym, na przykład wspomnieniami z tych szczęśliwych dni. :) Masz bardzo ładny szablon!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, te dobre wspomnienia rzeczywiście potrafią pomóc w tych trudniejszych chwilach.
      Dziękuję, cieszę się, że podoba Ci się mój szablon :)

      Usuń
    2. Wspomnienia są dobre chyba na wszystko.:)

      Usuń
    3. Pod warunkiem, że oddaje się im z umiarem :)

      Usuń
  12. Już ze 4 lata nie byłam nad polskim morzem... Brakuje mi go tylko cóż z tego jak pogoda nie zachęca do wyjazdu nad polskie morze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wbrew wszystkiemu pogoda nad morzem, przynajmniej kiedy ja byłam, to była do zniesienia. Najpierw nawiedziła nas fala upałów, a potem było już tak pół na pół - skwar, gdy świeciło słońce i trochę zimno gdy przychodziła jakaś chmura i je zaslaniala.

      Usuń
    2. Wystarczyłoby gdyby było znośnie... Nie musiałyby być upały, ale nigdzie nigdy nie udaje mi się odpocząć psychicznie tak jak nad polskim morzem... Kocham je, muszę wreszcie nad nie pojechać znowu.

      Usuń
    3. Wiesz, mojej mamy ogólnie nie stać na zagraniczne wakacje, dlatego nie wiem jak to jest w Chorwacji, Grecji, Hiszpanii, na Wyspach Kanaryjskich itd. ale mogę przyznać Ci rację, że nad Bałtykiem świetnie się wypoczywa. I muszę wyznać, że z tego wyjazdu najbardziej podobały mi się nie wypady do miasta, hasanie po centrach handlowych itd. ale właśnie dnie spędzone na plaży :)

      Usuń
    4. Ja byłam już we Włoszech, Turcji, Tunezji, Hiszpanii i Chorwacji. Wszędzie jest pięknie, ale naprawdę psychicznie najlepiej wypoczywam nad polskim morzem.

      Usuń
    5. Zazdroszczę wyjazdu do Włoch i Hiszpanii - marzę o odwiedzeniu tych krajów.
      Na szczęście Polska również obfituje w cudowne miejsca.

      Usuń
    6. No pewnie, kiedyś pojedziesz, a w Polsce też jest pięknie :-)

      Usuń
    7. Na pewno, mam jeszcze dużo czasu przed sobą :)
      A Polska jest piękna. Gdyby się tylko wyeliminowalo te drogi to można w naszym kraju spędzić cudowne wakacje, urlopy, weekendy czy to nad morzem, w gorach, na Mazurach i w innych zakątkach :)

      Usuń
    8. No drogi to naprawdę masakra... Jakby była autostrada nad morze ze Śląska to mogłabym być tam w 5 godzin, a nie w 12...

      Usuń
    9. Co dopiero z Opolszczyzny... Jeszcze jak się korek trafi, to w ogóle.
      nie wspominając już o super kierowcach tirów, którzy ścigają się ze zwykłymi osobowymi samochodami.

      Usuń
  13. Niespodzianki wcale nie są dobre...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego ich nie cierpię.

      Usuń
    2. Wiesz, niby niespodzianki od ukochanych osób są cudowne... W to też nie wierzę.

      Usuń
    3. Nie wiem. Ukochanej osoby nie mam. A bliskie mi osoby, które naprawdę mnie znajdą to wiedzą, że wolę mieć wszystko jasne, czarno na białym.

      Usuń
    4. Też. Również Mama i paru bliższych internetowych znajomych.

      Usuń
  14. Niespodzianka, wróciłem :P

    Chyba taka Ci nie zaszkodzi?

    A poza tym, to co Ci jest? Że lekarze, że to, że tamto.

    Twój Uwuguś :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwuguś, to nawet nie jest niespodzianka, bo czułam, po prostu, że dzisiaj się odezwiesz - to chyba jakieś łącze telepatyczne^^

      Cóż, co mi jest... Mam zrypane zdrowie, najbardziej jelita i to one mi doskwierają... Chociaż takich napadów bólu jeszcze nie miałam, szczerze mówiąc.

      Usuń
    2. Hmm, szkoda że się nie udała niespodzianka, ale łącze telepatyczne, jejciu xD.

      Brzmi uroczo :3

      Hmm, jelita, ja niby mam nadwrażliwość jelita i wystarczy żeby coś było minimalnie surowe, lub zepsute, a ja to "poczuję".

      Usuń
    3. Dobra, to ja teraz udam zaskoczenie (grałam w podstawówce w kółku teatralnym, to powinno wyjść ;)) i będzie niespodzianka na sześć z plusem ;)
      Ale przyznasz, że z łączem lepiej ;P

      No, ja właśnie mam zespół jelita drażliwego. Coś potwornego, uh... No, ale w tym przypadku sytuacja była trochę odwrotna, stąd ta lewatywa.

      Usuń
    4. No pewnie, łącze pomaga, szczególnie jak to coś więcej niż światłowód :P

      No rozumiem.

      Usuń
    5. Haha, no to oczywista oczywistość, że jest to coś znacznie więcej niż zwykły światłowod :)

      Usuń
    6. Jeszcze lubimy razem Zmierzch, normalnie bratnia dusza <3

      Usuń
    7. Siostrzana <3
      Ale Ty możesz być moim bratem ;)
      Nawet mamy oboje kręcone włosy ^^

      Usuń
    8. <3333

      Ahaha, mamy więzy loków i światłowodu xD.

      Usuń
    9. Moje loki bardzo się cieszą - aż jeden nieustannie zaczął zwalać mi się na czoło i wpadać do oczu :)
      Światłowody też są zaszczycone^^

      Usuń
    10. Ej, mi też jeden się rozgościł na czole i zaczepia mi oczy :P

      Normalnie aż mnie ciekawi jak wyglądasz :3

      Usuń
    11. A to złośliwce ;)
      Moja babcia nazywa ten mój lok "żydowskim" ;P

      Eee tam, nic nadzwyczajnego - ciemne, kręcone włosy, trochę zielone, trochę niebieskie, bezoprawkowe okulary, 172 cm wzrostu ;P
      Może kiedyś zamieszczę tutaj swoje zdjęcie, na Onecie dwa razy wstawiałam, ale byłam jeszcze wtedy gimnazjalistką ;P

      Usuń
    12. Oh, ja też xD. Mam pejsy <3

      Oj tam, oj tam. Nie podałaś najważniejszej informacji :P

      Poza tym, maila mojego masz (a raczej na moim blogu jest), więc co za problem mi wysłać? xD

      Na bloga nie musisz wstawiać, ale ja to nie zwykły czytelnik :P

      Usuń
    13. Masz w zwyczaju zapuszczać swoje pejsy czy, raczej, skracasz? ;)
      Ja zapuszczam^^

      Niby czego, rozmiaru stanika? ;)

      Tylko musiałabym sobie jakieś zdjęcie zrobić, bo, na ogół, ja jestem fotografem, a po tej drugiej stronie obiektywu stać nie lubię ;)
      Ale wyślę Ci, spokojna głowa ;)

      Usuń
  15. Odpowiedzi
    1. Rzekłabym nawet BARDZO przystojny. Miał ładne oczy - nie wiem czemu, ale to oczy są zawsze dla mnie najważniejsze :)

      Usuń
    2. Dla mnie też! To jedna z pierwszych rzeczy, na które zwracam uwagę u ludzi.

      Chylę czoła przed Tobą, podetknęłaś mi pod nos piosenkę, której od daaawna szukam.

      Usuń
    3. Bo oczy są okiennicami duszy :)

      Masz na myśli tą pod notką czy którąś z odtwarzacza? :)

      Usuń
    4. Mnie one od zawsze fascynują. Są strasznie ciekawe.

      Z odtwarzacza. "Hells bells" mianowicie. Uwielbiam wstęp do niej. :)

      Usuń
    5. Zachwycają :)

      Hells bells to jedna z moich ulubionych piosenek, dlatego jest jako pierwsza ustawiona :)

      Usuń
  16. Odpowiedzi
    1. Raczej chciałam robić to co inni i zbuntowalam się przeciw zasadom obiwiazujacym moją osobe.

      Usuń
    2. a jakie zasady obowiązują Twoją osobę?

      Usuń
    3. W sumie to obowiązywały... Byłam wychowywana dosyć... sztywno, na wiele mi nie pozwalano, dotyczyło to zarowno spozywanego jedzenia co zachowania, sposobu bycia, patrzenia na świat. A ja chciałam być taka jak inni.

      Usuń
    4. rozumiem, ale to nie jest dobre rozwiązanie bo im więcej i bardziej czegoś zabrania się tym z większym uporem ktoś do tego dąży.

      Usuń
    5. Powiedzmy, że byłam dla moich rodzicieli ciastem na próbę - moje młodsze rodzeństwo nie ma już takiej katorgi.

      Usuń
  17. Odpowiedzi
    1. Nie, mieszkam na Opolszczyźnie ;)
      A w Gdyni mam dalszą rodzine, u której spędzałam tegoroczne wakacje ;)

      Usuń
  18. Czasami trzeba podjąć walkę ze złymi stronami losu, by później być silniejszym.
    Przecież wiesz, że będzie lepiej. Wiesz to, prawda?

    P.S: Też uwielbiam AC/DC. ;*

    Zdrówka, Kobietko;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem. A, raczej, wierzę, że wiem.

      bardzo się cieszę, bo sama ich kocham ;)

      Dziękuję, Kobietki :*

      Usuń