Akcja Prostej: "Nuta miesiąca"

 Ostatnio przeglądając blogi zauważyłam, że dużo z Was ma w swoim oryginalnym zwyczaju podsumowywać minione miesiące – czy to ilością przeczytanych książek, obejrzanych filmów lub zrobionych zdjęć, liczbą wykonanych przysiadów lub brzuszków, spisem zakupionych par butów.
 Pomyślałam sobie, że i ja mogłabym wymyślić swój (pseudo)oryginalny sposób, którym, niczym na lekcjach matematyki, postawiłabym ukryty znak "=", jak gdyby te 30 lub 31 dni były zwykłym równaniem naszego życia, wymagającym rozwiązania i zapisania na końcu „co należało dowieść”.
 I wpadłam na pomysł stworzenia czegoś, co w bardzo dużym skrócie przedstawia zamieszczony poniżej, wykonany przeze mnie button:



 Wielu z nas nie wyobraża sobie życia bez muzyki. Nie ukrywam, że pierwszą czynnością jaką robię rano, tuż po wyłączeniu drażniącego mnie budzika, jest wepchnięcie do swoich malutkich uszu pary słuchawek i puszczenie określonej piosenki na wstępne rozruszanie zmysłów.
 Gdyby ktoś kazał mi podsumować całe moje życie jedną piosenką, kazałabym mu się popukać delikatnie w czółko i odesłała w mroźne przestworza Syberii.  Moje życie jest tak pokręcone, ześwirowane, pełne wzlotów i upadków, że prędzej opisałaby je dosyć obszerna tracklista niż jeden kawałek.
 Co innego to postawienie przysłowiowej kropki nad „i”, jeżeli chodzi o dany miesiąc. Mogę przy okazji podzielić się z Wami ulubioną muzyką.
 Nie mam zamiaru pisać tu fragmentów z biografii ulubionych twórców, ani okoliczności powstania danej piosenki – celem tego „projektu” jest przekazanie Wam części moich wspomnień właśnie za pomocą muzyki.
 Póki co mamy za wczesną porę, by podsumowywać kwiecień, w końcu tyle się jeszcze może wydarzyć. Za to mogę spokojnie podsumować marzec.



 Zero słów. Tak jak moje życie w tamtym okresie. Nie miałam ochoty na rozmowy, wszelkie uzasadnienia mojego stanu psychicznego chowałam głęboko do kieszeni, zamykałam we własnym świecie.
 Po powrocie do domu ze szkoły, gdzie przebywałam celowo jak najwięcej czasu dla stworzenia pozorów, że „wszystko jest okey”, wsiadałam na rower stacjonarny i puszczałam tą właśnie melodię, która pobrzmiewała w moich uszach przez godzinę jazdy, kołysała mnie późną porą do snu, towarzyszyła w drodze do szkoły. Tak dzień w dzień, tydzień po tygodniu.

 Jeżeli chodzi o sam utwór, odkryłam go przy przeglądaniu ścieżki dźwiękowej jedynego serialu, jaki oglądam - „One Tree Hill”. Niewiele mogę o nim napisać. Nie ma on cytatów godnych zapamiętania, słownego przekazu.
 Jest za to melodia – melodia, w rytm której biło wtedy moje serce, melodia, która nawet dzisiaj przynosi mi ukojenie, mimo że „smutne dni” mam już za sobą.

17 komentarzy:

  1. I znowu wychodzi na to, że ja to jakaś dziwna jestem, bo nie robię sobie żadnych podsumowań. Co było, to było i po co do tego wracać? Jak odzyskam głośniki, to przesłucham. Na razie poruszam się tutaj bez dźwięków.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podsumowywać można, ale nie trzeba. Ja postanowiłam tym wprowadzić pewien stały element na blogu - kto wie, może zmotywuje mnie on do czestszego odwiedzania tego zakątka? ;)

      Usuń
  2. ja także nie czynie takich podsumowan :D nie na czasie chyba jestem;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Szkoda mi czasu na podsumowania, ale w sumie to takie charakterystyczne i całkiem fajne :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że znajdziesz odrobinę czasu na czytanie moich podsumowań - postaram się nie zanudzać :p

      Usuń
    2. Czytać lubię :) GOrzej z pisaniem, bo wybory bywają trudne :)

      Usuń
    3. Wybierać chyba nikt nie lubi - zbyt duży wysiłek się z tym wiąże :p

      Usuń
    4. Ale Ty go podjęłaś :)

      Usuń
  4. No nie wiem, dla mnie jedna piosenka na miesiąc to mało... Nie umiałabym nawet wybrać piosenki dzisiejszego dnia.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry pomysł - co miesiąc może coś nowego trafi do mojej biblioteczki :> Właściwie to mogłabyś dodawać więcej utworów. Najlepiej wszystkie, które danego miesiąca wpadły Ci w ucho! :D
    Kurcze, długo mnie nie było, w sumie długo nie pisałam, ale... wracam z książką! Jeśli wciąż jesteś zainteresowana, to moja książka jest już dostępna :) Wszelkie info: o-k.xn.pl

    OdpowiedzUsuń
  6. smutne dni za sobą? szczęściara.
    świetny pomysł z piosenkami, ale.. dla mnie jedna/msc to zdecydowanie za mało! na sam dzisiejszy dzień mam już dwie (Myslovitz - Chciałbym umrzeć z miłości & Edyta Gepert - Zamiast)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smutne dni ma każdy, jednak, gdy ciągną się one niemiłosiernie przez dobre miesiące to już nie jest ok.
      Ja ogólnie dużo słucham różnych piosenek, jednak dziwnym trafem mam takie, które są idealną pointą danego miesiąca - niedługo podsumowanie kwietnia, mam wrażenie, że wszystkich tutaj zaskocze :)

      Usuń
  7. jeśli chodzi o „Ellie's Coda” – John Nordstrom, podoba mi się.. szkoda tylko, że bez słów.

    OdpowiedzUsuń
  8. Cóż, ja mogłabym nawet mieć "Nutę mego życia" i tam oczywiście byłoby tylko Bon Jovi. :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja wyjątkowo lubię te wszystkie blogowe podsumowania, różnorakie polecanie filmów, seriali, książek i blablabla, bo tylko ja ich nie robię, jestem zbyt leniwa :D

    O, zaraz sobie posłucham. Podejrzewam, że mi się spodoba, bo serialowa muzyka zawsze mi się podoba. :)

    Ściskam Cię mooocno! :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja piosenkę, którą puszczałam ciągle w marcu to "lonely day" SOAD. Mogłam słuchać w kółko :)

    OdpowiedzUsuń