Zły tygodniu, odejdź precz!

 Czasami mam ochotę wydłubać sobie te niebiesko-szaro-zielono-brązowe ślepia, co rusz płatające mi figle nie do opisania. Muszę przyznać, że wada wzroku plus wyobraźnia na miarę jednej z moich idolek – Ani Shirley – plus umiejętność widzenia tylko tego, co chce się zobaczyć, to wszystko, po dokładnym zsumowaniu, może zwiastować tylko jedno – wpadkę z niezbyt przyjemnymi skutkami.
 Całą tą wpadką jest moja pierwsza w tym roku szkolnym jedynka. Jedynka z plusem, dokładniej mówiąc.
Jaki przedmiot tak mnie załatwił? Nie, nie była to fizyka, ani matematyka, ani ten, wytrzaśnięty z kosmosu, WOK. Otóż, Prosta została pokonana z ręki, „kochanej” i „wielbionej” przez wszystkich uczniów z bio-chemów i mat-fizów, historii.
 Żeby było śmieszniej dodam, że do tego sprawdzianu przygotowywałam się przez calutkie trzy dni, raz nawet kosztem biologii. Spodziewałam się co najmniej trójki, a prawdę mówiąc to piątki, a tu, jak obuchem w głowę, wielka, tłusta, czerwona pała z plusem na osłodę.
 Muszę przyznać, że łzy w oczach mi stanęły, gdy to ujrzałam. Tyle godzin przesiedzianych nad podręcznikiem i co? Gówno z plusem, za przeproszeniem napiszę.
 Jeszcze bardziej dobijające są przyczyny tej złej oceny.
Najpierw nieprzespana noc (od tygodnia biję się z bezsennością, śpiąc od dwóch do trzech godzin na dobę), potem poszukiwania właściwej sali dwie minuty po dzwonku.
Skończyło się na tym, że wylądowałam w pierwszej ławce, okazało się, że nie zabrałam ze sobą swojej „szczęśliwej karteczki”, na której spisałam sobie pięć dat, nieustannie mi się ze sobą mieszających (uwierzcie, że przy ściągach moich kolegów i koleżanek z klasy, moja kartka to Pan Pikuś).
 Sprawdzian okazał się jednak całkiem, całkiem, tym bardziej nastawiłam się na dobrą ocenę.
 Napisałam wszystko... Źle. I tu rogi pokazują moje oczęta, bo jak można zwykłą trójkę zamienić z dwójką? Naprawdę, zamiast 3 widziałam 2, czarno na białym malowane. Potem, dla odmiany, z II Rzeszy stworzyłam III Rzeszę. I na koniec, wisienka na torcie, zamiast „parlament frankfurcki” przeczytałam „parlament francuski” – cudownie, nieprawdaż?

 Cóż, nie powiem, przy środowym sprawdzianie z rozszerzonego materiału z matematyki o wielomianach oraz czwartkowym teście z rozszerzonego materiału o tkankach roślinnych, piątkowa poprawka z historii wywołuje u mnie falę... Wymiotów.
 W dodatku wcale nie czuję zmęczenia i coś mi mówi, że zapowiada się kolejna nieprzespana noc. Potem wypiję na siłę więcej kawy i zacznę gadać niczym z cekaemu. Już nawet mój dobry kolega z klasy zauważył, że zachowuję się jak pokręcona i przyczynę podejrzewa w ilości kawy i cukierków zawierających kofeinę.

 I tylko dzięki cover`owi Neila Diamonda nie przestaję się uśmiechać i wierzę, że nowy tydzień będzie dużo lepszy. MUSI BYĆ, DO DIASKA!


86 komentarzy:

  1. Ojeeej, nie ma się co przejmować! :* Jedna pała to nic takiego. U mnie w klasie ostatnio bardzo popularne jest dostawanie jedynek z mapy, która jest oczywiście, nieodłączną częścią sprawdzianu, za którą dostajemy drugą ocenę. Ale wszystko można poprawić, nie? :)
    Też łudzę się, że ten tydzień będzie dużo lepszy (choć sprawdzian z chemii wcale tego nie wróży).. zwłaszcza, że będzie trwał sześć dni. :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tylko rozpaczam nad tymi godzinami przesiedzianymi nad podręcznikiem, pała nie pierwsza, dostałam trudno, szkoda tylko, że to najwyższa waga, przekichane takie 1,5 za cztery ;P
      A o mapkach nic mi nie mów, po raz pierwszy usłyszałam o czymś takim jak Machupichu, które potem okazało się zwykłym Machu Picchu, ale moja historyczka po prostu nie potrafi pisać obcojęzycznych nazw miejsc, krain, nazwisk itd. ;)
      Ja mam normalnie, pięć dni szkoły. Co odrabiacie? ;) A sprawdzian z chemii chętnie bym za Ciebie napisała ;*

      Usuń
    2. Dlatego nigdy się aż tyle nie uczę :D
      Ja zazwyczaj wszystko zaznaczam 'na czuja' i zawsze mam wrażenie, że wyjdę na totalną idiotkę, bo mówiąc szczerze, to niespecjalnie przygotowuję się do tych map. Tym bardziej, że w podręczniku połowy nie ma, a nie mam atlasu historycznego, więc czasami dziesięć minut pogapię się na jakąś mapę w internecie i tyle ;)
      2 listopada. Możesz napisać. Mam beznadziejną nauczycielkę. Tak beznadziejną, że gorszej już chyba nie mogłam mieć. W dodatku mam z nią też biologię. :<

      Usuń
    3. Ja takiej "zdolności" jeżeli chodzi o historię nie mam, nie szaleję z ocenami, ale nie chciałabym ukonczyć historii z dwóją na świadectwie, zwłaszcza, że to mój ostatni - chwała Bogu - rok z tym przedmiotem.
      My chyba tego nie odrabiamy, albo odrabiac będziemy w listopadzie (i tak nie pójdę do szkoły, bo sobota to dzien domowych obowiązków, a Mamy z tym wszystkim nie zostawię).
      Bardzo chętnie. Też nie mam super nauczycielki, ale sama się dokształcam i nie jest źle ;)

      Usuń
  2. :). No nie powiem, ale trochę zabawnie wyszło. Ty to umiesz. I nic dziwnego że się nie skupiłaś. Wyśpij się, bo znowu zobaczysz Francję :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tak ładnie mi szło. Wzięłam i opisałam jej powstanie parlamentu po zakończeniu wiosny ludów, poczynania Ludwika Napoleona, daty, ble, ble. Chyba z pięć linijek mi na to zeszło i masz ci los, nie trafiłam ;P

      Usuń
  3. Nigdy nie poświęciłabym nieprzespanej nocy na rzecz jakiego kolwiek ze sprawdzianów, nigdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat ja poświęcam te noce na godziny spędzone w szkole, ale motywuje mnie wizja zaległości ;)

      Usuń
    2. Ja z natury byłam leniwa i swoje "wyspanie" się stawiałam ponad szkołę

      Usuń
    3. Bo musztry porannej nie miałaś :)

      Usuń
    4. Nom nie miałam.
      W ogóle dla mnie wszystko jest ważniejsze od szkoły.

      Usuń
    5. No cóż, dla mnie szkola jest ważna, ale nie najważniejsza mimo wszystko :)

      Usuń
    6. Dla mnie też ale zawsze znajdzie się coś ważniejszego. Staram się ale jakoś zawsze jest coś ponad.

      Usuń
    7. Tyle, że wiesz, u mnie w szkole rozgrywa się, np. większa część mojego, i tak skąpego, życia towarzyskiego. Już nawet o naukę nie chodzi ;)

      Usuń
    8. Ja w tym roku szkolnym to jestem bardziej gościem. Na matematyce byłam jednej jak do tej pory. Na chemii żadnej a już miałam egzamin. To chyba dopiero moja druga sobota w szkole.

      Usuń
    9. No, ale ty to masz inną sytuacje z frekwencją niż ja ;)

      Usuń
    10. No zdecydowanie. Chociaż w zawodówce bywały podobne sytuacje, w poniedziałki byłam gościem.

      Usuń
    11. Nas jednak ściągają z tymi nieobecnościami, zwłaszcza w przypadku mojej wychowawczyni :)

      Usuń
    12. U nas też tak mówili a ludzie mieli tyle enek, że głowa mała. Połowa klasy kończyła pierwszą klasę z nagannym albo nieodpowiednim zachowaniem. Wychowawca kompletnie sobie to olewał.

      Usuń
    13. Z moją wychowawczynią nie ma takich numerów :)

      Usuń
  4. Ja nigdy nie zarywałam nocy dla nauki. Wolałam się nie douczyć, ale wyspać się porządnie i napisać najlepiej to, co zapamiętałam. Wiesz o tym, że brak snu powoduje takie zaburzenia wzroku?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie, ja nie zarywam nocy dla nauki. To ogólna bezsenność, uczyć to się uczę maksymalnie do 23, czasami na chemię czy matmę może noc zarwę, ale to naprawdę rzadkość.
      A o tym wiem, chociaż podejrzewam że z innych powodów wzrok mi się pogorszył.

      Usuń
    2. Zrób coś z tą bezsennością, idź najlepiej do lekarza. Ja też mam problemy ze wzrokiem, ale na szczęście blisko widzę. Chociaż przykład, który podałaś "frankfurcki - francuski", to typowy przykład szybkiego czytania. Patrzymy tylko na początek i koniec wyrazu ;)

      Usuń
    3. Jest tylko jeden problem, moja Mama nie toleruje polskiej służby zdrowia i lekarza odwiedzam jedynie w stanach krytycznych. Tak to leczę się... Niekonwencjonalnie.
      Rzeczywiście, to było szybkie czytanie :) aczkolwiek czytałam to pojęcie kilka razy przed napisaniem definicji. Te pytania też nie były stosunkowo trudne i chyba trochę się w tym wszystkim zagalopowałam :)

      Usuń
  5. Wiesz, co mówią o uczniu bez jedynki?
    A tak serio... mogłabym w tym momencie podać Ci rękę. Rozwiązując ostatnio zadania mieszam dosłownie wszystko, co do pomieszania jest możliwe. A później się dziwię, że wychodzą mi jakieś koszmarne różnice pomiędzy jedną a drugą tabelą i nagle każdy "przedsiębiorca" w zadaniu staje się bankrutem. Chyba czas zacząć łykać tabletki nasenne, żeby zacząć się wysypiać.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiem, wiem :) z resztą, nie można mieć ze wszystkiego piątek i czworek, ale no, postanawiając sobie w tym roku “odpuścić historię“ na rzecz matematyki, chemii i angielskiego, nie chciałam aż tak ‘szaleć‘ i od razu na czysto dostać jedynkę o wadze cztery :)
    te ostatnie zadania są właśnie najgorsze, bo najmniej zazwyczaj zostaje na nie czasu. Aczkolwiek takich z pozoru łatwych też nie cierpię ;)
    Póki co planuję dzisiaj wypić melisę, może to coś da :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie miałam postanowień "odpuszczania sobie" czegokolwiek. Za to były takie przedmioty, przez które starałam się po prostu przebrnąć, bez większych ambicji. Ale to raczej nie na rzecz czegoś innego, tylko mnie to... nie interesowało ;)
      Nie rozdzielałam zadań na "łatwe" i "trudne". Raczej na "wzięte z kosmosu" i "z haczykiem" xd

      Usuń
    2. No cóż, jak kiedyś napisałam, miałam problem z wyścigami szczurów. Dlatego sobie “odpuściłam“, co po prostu oznacza nie kucie materiału z danego przedmiotu na chama, dzięki czemu mam powiedzmy więcej czasu między innymi na swoje ulubione przedmioty.
      Twoje typy kategorii to często występują u mnie na fizyce :)

      Usuń
    3. No dobra, szkoła szkołą... a co z życiem?
      No i u mnie też tam występowały najczęściej. I na chemii, też nigdy nie mogłam jej pojąć. ;)

      Usuń
    4. Życie, no cóż ta szkoła teraz zajmuje większą jego część. A resztę dzielę między najbliższe mi osoby, wieczory spędzone w samotności przy nutach ulubionych piosenek, pisanie.
      Ja chemię akurat uwielbiam, tylko czasami denerwuje mnie w niej właśnie to powiazanie z fizyką czy matematyką :)

      Usuń
    5. Od szkoły też trzeba sobie czasem zrobić wolne. ;)
      Jej powiązanie z matematyką to jedyne, co mnie do niej (czasami) przekonywało ;)

      Usuń
    6. Może nie tak ogólnie od szkoły, bo akurat bardzo ją lubię, ale od nauki - owszem :)
      Matematyka jeszcze ok, ale fizyka już. nie ^^

      Usuń
    7. Jak zwał tak zwał, szkoła i nauka to nie wszystko.
      Matmę lubię, zawsze lubiłam. Od fizyki zawsze uciekałam. Do dzisiaj nie wiem jak przez nią przebrnęłam. ;D

      Usuń
    8. Co racja, to racja :) Na szczęście nie czuję się przywiązana do nich łańcuchami :)
      Mnie denerwują funkcje. Nie cierpię ich, dosyć często muszę się z nimi zmagać ...
      A z fizyki to lubię tylko optykę, astronomię i elektrodynamikę. Na poziomie podstawowym oczywiście :)

      Usuń
  7. Tak mają nerwusy, ambitne, dodajmy. Gdybyś się porządnie wyspała, nie troiłoby Ci się w oczach. Szkoda mi Cię, ale to taka trochę nauczka na przyszłość. Przy tym doskonale Cię rozumiem, bo sama nieraz przekonałam się, że nadgorliwość zaiste jest gorsza od faszyzmu :D
    Będzie dobrze, poprawisz na piątkę :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A no, kiedyś ta mieszanka ambicji z nerwowością mnie zniszczy, serio ;)
      No cóż, akurat to niewyspanie to efekt bezsenności, bo położyłam się normalnie o 23.00 i guzik, może o 1.00 zasnęłam, tak do 3.00, 4.00...
      A z tą nadgorliwością to od dawna walczę.
      A piątka musi byc, bo tylko na nią opłaca się poprawiać pałę, zwłaszcza przy ważonej średniej.

      Usuń
    2. Rozumiem Cię dobrze, bo byłam bardzo podobna. oczywiście tylko z przedmiotów humanistycznych. W ogólniaku przystopowałam i paradoksalnie zaczęło mi iść lepiej :)
      Biedactwo... ja też czasem tak mam w nerwach. Wtedy biorę persen, a w skrajnych przypadkach syrop przepisany przez lekarza.
      Powodzenia w walce i poprawie!

      Usuń
    3. Ja muszę w tej szkole jakiś złoty środek sobie znaleźć :)
      A na sen najbardziej pomaga mi melisa :)
      Dziękuję :*

      Usuń
  8. oj tam poprawisz ta pale i bedzie po sprawie :D Dasz sobie rade :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Innej opcji nie widzę, tylko jestem zła, że przez tą wpadkę trochę mi się tydzień zawalił.

      Usuń
    2. W tym tkwi tajemnice przyszłości ;)

      Usuń
    3. Chociaż, z drugiej strony, mozna też twierdzic, że przyszłości teoretycznie nie ma ;)

      Usuń
    4. Wiesz, spojrzałam na to ze strony człowieka, który tak naprawdę żyje tylko tym co TU i TERAZ :)

      Usuń
    5. wtedy liczy sie dzien dzisiejszy a nie np jutro

      Usuń
    6. Może ktoś jest akurat dokładniejszy? :)

      Usuń
  9. E tam, to nic ;P Nie było takiej kompromitacji. Mi się kiedyś na geografii słówka pomieszały i zamiast napisać "erupcja wulkanu", napisałam "erekcja wulkanu". Cała szkoła miała ze mnie ubaw po pachy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matulu, nie chcę wiedzieć nawet o czym myślałaś pisząc ten sprawdzian ;)
      No chyba że uczyłaś się do tego metodą skojarzeń - taką już dla dużych dzieci :)

      Usuń
    2. Mi te skojarzenia tak same przychodzą ;D

      Usuń
    3. Tak mi się skojarzyło z tym Twoim “pyta“ :)

      Usuń
  10. yyy, no to współczuję Ci oczu... Ale pocieszam Cię, że w sumie wiedziałaś wszystko, tylko Ci się troszkę pomieszało... Następnym razem będzie lepiej:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, nawet potem jak z babką gadałam i powiedziałam jej większość dat, to się kobitka zmartwiła moim stanem, no ale obiecałam jej, że w piątek pójdzie mi lepiej :)

      Usuń
    2. Mam taką nadzieję, bo akurat w tym roku szkolnym piątki mi jakoś nie sprzyjają, ale może jaakiś wyjątek się trafi :)

      Usuń
    3. Dopiero jest początek, piątki rozkręcą się troszkę później :D

      Usuń
    4. Ale wiesz, to powinna być taka ulga, w końcu rozpoczęcie weekendu itd. tymczasem ja w tym dniu jestem podobna do żywego trupa :)

      Usuń
    5. Witaj w klubie wyglądających jak upiór :P

      Usuń
    6. Bardzo miło, że mogę poszerzyć liczbę członków tego nietypowego stowarzyszenia z jednego na dwóch :p

      Usuń
    7. hahaha, gdyby przeprowadzić ankietę, to może i więcej by się znalazło :D

      Usuń
    8. No patrz, taki prosty pomysł (jak mój nick), a ja tyle czasu nudziłam się na jednoosobowych spotkaniach upiorów ;p

      Usuń
    9. Selekcja na upiorów i zakompleksionych, etap pierwszy ;)

      Usuń
    10. Ale zakompleksionych bierzemy do innej grupy, bo ja nie jestem zakompleksiona :P

      Usuń
    11. Hm, ja jeszcze do niedawna byłam aktywną dzialaczką takowej “zbiorowości“, jednak całe szczęście zrezygnowałam z udziału w niej :)

      Usuń
  11. Wiem, że to głupie, ale zaczęłam się uśmiechać jak to czytałam. Przypomniało mi się, że ja tak samo reagowałam na każdą jedynkę :P zależało mi na ocenach. I też po kilku dniach nauki nie zawsze widać było moje zaangażowanie... To strasznie trudne do zniesienia...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz już nawet o tą jedynkę nie chodzi, bo to nie moja pierwsza, ale właśnie o to moje zaangażowanie. Bo cóż, do momentu pdczytania ocen byłam pewna, że dobrze mi poszło, a tu bania :)

      Usuń
    2. I wtedy to dziwne uczucie, że to wszystko przez to, że byłam taka pewna siebie... :D

      Usuń
    3. Dokładnie, a zauważyłam, że często mam takie sytuacje. O, kolejny przypadek to matma. Tu już w ogóle byłam pewna piątki, a tu 3+. Oczywiście błędy jedne z glupszych, bo przy porządkowaniu jednomianow pomyliłam znaki, a raz dopisałam jedno zero za dużo. I zdawaj tu człowieku rozszerzenie z tego przedmiotu :)

      Usuń
    4. Uczą, bądź są też typem jakiegoś mojego fatum ;)

      Usuń
    5. Potem już nigdy nie przyporządkujesz źle jednomianów :)

      Usuń
    6. Dobrze by było, bo teraz sporo ich jest w każdym temacie.

      Usuń
  12. Czasami tak jest mimo nauki. Ale nie poddawj się. Ja na studiach na uczyłam , że nie warto całego czasu marnowac na nauke. Oczywiście trzeba się pouczyć ale nie można przesadzać . Kiedyś potrafila siedzieć do późna, a teraz stweirdzam, ze zdrowie jest wazniejsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż i tak już nie panikuję tak jak w pierwszej klasie - trochę spuściłam z tonu, bo fakt, teraz to już się nie opłaca, a zdrowia przeciążać się nie powinno :)

      Usuń
  13. sorry za błedy coś mi się komputer wiesza

    OdpowiedzUsuń
  14. Znam to z autopsji, kiedy zna się odpowiedzi, a źle się coś przeczyta albo nie doczyta. Jedynym sposobem jest czytanie poleceń po kilka razy. Dokładnie. I trzymam kciuki za poprawę!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tyle że wiesz, jak się czlowiek zestresuje, to potem wali głupotami na prawo i lewo i nawet kilkukrotne czytanie w niczym nie pomaga...
      Ale dziękuję :)

      Usuń