Nie do końca pogodzone zakochane pary, składające sobie ostatnie wyjaśnienia, zakończone słodkim pocałunkiem i nie do końca rozważne maluchy, goniące w skarpetkach, bez butów, wystraszoną wiewiórkę, ku uciesze nie do końca dorosłych i poważnych rodziców.
Lubię swój posrebrzany termos z nie do końca wypitą kawą i brzydki, zielony zeszyt leżący na moich kolanach z nie do końca rozgryzionym zadaniem z matematyki.
Gdzieś tam, na dnie torby, wyleguje się nie do końca przeczytany „Konrad Wallenrod”, a nie do końca opróżniona paczka ze słonecznikiem kusi, by wybrać z niej ostatnie ziarenka.
Nie do końca zapięta skórzana kurtka przepuszcza rześkie, nie do końca czyste powietrze, a nie do końca dobrze zaczesane włosy wpadają mi do oczu luźnymi kosmykami.
Nie do końca... Nie do końca... Nie do końca...
Coś mnie dzisiaj dopadło, wesoła melancholia, czuję się lekka, jednocześnie cienki sznureczek przytwierdza mnie do ziemi, bym przypadkiem nie uleciała za wysoko. Ale, oczywiście, węzełek jest nie do końca idealnie zawiązany, więc...
Tak poza tym, naszła mnie ochota powrotu na stare... Śmieci? Tak się ponoć mówi, ale ja nie wiem czy to odpowiednie określenie. Otóż zapragnęłam odwiedzić Bytom – miasto, gdzie się urodziłam, gdzie spędzałam jako dziewczynka wszystkie moje wakacje i ferie. Oj, długo, długo tam nie byłam, zapewne zapomniałam już wszystkie miejsca, ulice, stare kamienice.
Już w ten weekend miałam jechać z rodziną na ten „mój” Śląsk, do którego wciąż mam sentyment, jednak po raz kolejny coś nam wszystkim wypadło.
No, ale mam nadzieję, że za tydzień wyjazd, tym razem do końca, zostanie zrealizowany.
(zakochałam się w tej piosence)
Nie mogę doczekać się listopada. Nie mogę doczekać się tego przełomowego momentu, jakim dla mnie niewątpliwie jest dzień wszystkich świętych, no. Chcę już mrozy, chcę czuć to orzeźwiające powietrze, bez ciepła. ;)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio spotykam wciąż tą samą parę, która za każdym razem, gdy ich mijam, to się kłóci. Może to jakiś znak :D.
Nie do końca. Czemu nie skończyć?
Ja nie chcę tego dnia - dnia wszystkich świętych, bo będę musiała iść na grób Taty, a nie lubię tego miejsca. Ale chodzę tam dzielnie, bo w tym dniu są również urodziny Mamy i nie wybaczyłabym sobie, gdybym ten jeden raz w roku nie była przy Niej podczas tej małej "pielgrzymki".
UsuńA mrozów nie chcę, bo znów będę się użerać z własnymi okularami ;P
Znak? Hm... Pomyslmy... A może po Twoim odejściu się godzą? ;)
Ja mam sentyment do nie skonczonych rzeczy, ale błagam, nie pytaj dlaczego, bo nie będę potrafiła Ci odpowiedzieć ;) Chociaż lubie mieć wszystko zapięte na ostatni guzik, takie niedokończone rzeczy, zjawiska mnie... Urzekają. Paradoks? ;)
Wiesz, mimo to, że w tym roku będzie dla mnie dzień ten baaaaaaardzo trudny, bo w tym roku straciłam cztery bardzo ważne dla mnie osoby, to nie mogę się go doczekać. Może ten dzień jest mi właśnie potrzebny, bym ostatecznie się z nimi pożegnała?
UsuńJa będę miała okulary. Już w następny piątek :P
Ja wręcz odwrotnie. Nie mogę zostawić czegoś niedokończonego, denerwuje mnie to. ;)
Rzeczywiście. Wyjątkowość Twoją stanowi pewnie :D
Ja miałam podobny rok 2010. Tyle że ja wcale nie chciałam się żegnać, dziwne rzeczy wtedy wyprawiałam, co skończyło się wizytą u psychologa. Która, nawiasem mówiąc, nic nie pomogła, ale to szczegół :)
UsuńO, duża wada Cię nawiedziła? ;)
W ogóle zauważyłam że teraz w liceum strsznie dużo osób zaczyna okulary nosić :)
Przynajmniej nie mam nudy z tymi sprzecznościami, lubię trochę nieładu do siebie wprowadzić :)
Ja czuję, że muszę, bo inaczej to długo, długo nie będzie ze mną lepiej :).
UsuńNo... minus dwa w każdym oku :P U mnie to było do przewidzenia, wiecznie w książkach, wiecznie przed komputerem, coś tam piszę. A poza tym, to rodzinne. :)
Właśnie. Mnie się czasem nudzi z samą sobą :D
Z własnego doświadczenia wiem, że takie rozpaczanie nic nie daje - trzeba jak najszybciej podnieść się, a Im pozwolić odejść.
UsuńJa mam stwierdzone minus dwa i pół. Ale mocno mi skoczyło, bo z początku miałam tylko minus jeden, potem właśnie przyszedł okres tych no... Śmierci bliskich, podupadłam na zdrowiu, zaniedbałam obowiązującą mnie dietę i w szybkim czasie stuknęło mi półtora do tyłu. Tak to nikt nie ma u mnie w rodzinie wady wzroku. A ponieważ interesuję się trochę medycyną germanską i tym podobnymi rzeczami, to przeczytałam gdzieś, że wada wzroku psychicznie ma podłoże w tym, że podświadomie nie chcemy czegoś oglądać ;)
Ja właśnie w ogóle nie jestem zwolennikiem rozpaczania, nawet jak boli. Sama byłam na siebie zła, gdy płakałam i w ogóle...
UsuńJa od razu minus dwa, mega zaskoczenie, nie spodziewałam się tego zupełnie :). No nie mów, to by było trochę dziwne w moim przypadku, ciekawe ^^
Ja no cóż, przed płaczem się nie uchronię, bo jestem typem wrazliwca, ale nie placzę też głośno i zawsze w ukryciu przed innymi - nie lubię, gdy ktoś ma okazję zobaczyć moje łzy.
UsuńNo, takie skoki to juź w ogóle poważna sprawa, może jednak przed czymś się wzbraniasz? :)
Bo powiem Ci, że moja Mama to praktycznie cały czas przy komputerze czy dokumentach, a w wolnej chwili nad książką i wzrok ma idealny :)
Rzadko płaczę. Czasem mam wrażenie, że nie umiem :)
UsuńNo właśnie tak niektórzy mają, zazdroszczę. :x Już czuję, że będę się z tym męczyć do końca życia :p
Zazdroszczę takiej umiejętności.
UsuńJa chciałabym, by mój wzrok się poprawił, nawet w miarę regularnie cwicze, ale z moją sytuacją zdrowotną to chyba też z wadą będę się uzerać do końcu swoich dni :)
Nie ma czego zazdrościć, poważnie :).
UsuńU mnie - zobaczymy, jak to będzie. Wszyscy mi mówią, że jak przestanę przemęczać wzrok, to mi przejdzie. Posłucham ich kiedyś, przekonamy się ^^.
Polecam ćwiczenia na wzrok ;)
UsuńMój miejski park jest zamknięty jeszcze przez najbliższy rok. Szkoda, bo akurat to było świetne miejsce i do samotnego posiedzenia sobie, i do wspólnego spędzenia czasu i miłej rozmowy.
OdpowiedzUsuńA co do Incubus, to kocham "Wish You Were Here".
Czyżby jakieś remonty? :)
Usuń“Wish You Were Here“ także lubię słuchać, ale piosenka “Drive“ jednak ma to jedno ze szczególnych miejsc w moim sercu.
Kto ich tam wie. Nawet jeśli, to mogliby to robić jakoś częściami, ale po co pomyśleć.
UsuńZnam ten ból, u mnie rozkopana jest jedna z głównych ulic prowadzonych do Rynku. Problem w tym, że ta ulica jest najbardziej oblegana przez uczniów mojego liceum, gdyż dojście do niej zajmuje może minutę, za kolejną niecałą minutę ma się najbliższy papierniczy i spożywczy, kilkanaście kroków dalej cukiernię. Tylko jak tu gdziekolwiek dojść skoro raz jedna część chodnika jest zamknięta, raz druga, raz trzeba w piachu się brudzić lub lazić po czymś przypominającym most z jakiś bloków kamiennych i desek :/
UsuńTo tu jest podobnie, bo akurat przez ten Park dało się przejść na skróty i nadrobić czas, a teraz niestety trzeba latać naokoło...
UsuńJakby nie mogli tych remontów kiedy indziej robić... ;/
UsuńWszystko jest takie niedokończone, rozpoczęte, czasem nawet zapomniane i zostawione w kącie. Rzadko coś zapinamy na ostatni guzik.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że ma to swój urok, o ile skutki takich niedociągnięć nie są zbyt poważne ;)
UsuńTak, z tym się zgodzę :) Niektóre rzeczy mogą pozostać niedokończone i pozostaną piękne.
UsuńW końcu, wg mitologii “na początku był chaos“ :) myślę, że do dziś jego ‘szczątki‘ wypełniają nasze życie i dzięki temu jest ono takie urozmaicone^^
UsuńSzczątki? Wydaje mi się, że to coś więcej ;p
UsuńTych szczatek może być dosyć dużo ^^
UsuńO, teraz się zgodzę :D
Usuńcieszę się ;)
UsuńBo zycie do konca nie bedzie idealne...
OdpowiedzUsuńI bardzo jestem za to wdzięczna :)
Usuńi bardzo dobrze ;D
UsuńOby, oby :)
Usuń:)
Usuń;)
UsuńNie do końca :D. Fajnie to ujęłaś :)
OdpowiedzUsuńJakoś tak mnie natchneło ;p
UsuńCzasami to natchnienie pojawia się tak niespodziewanie :D
UsuńW tym jego urok ;)
UsuńI taka pośredniość jest bardzo piękna :) Gdyby coś było jednoznacznie na "tak" lub "nie" (takie małe uogólnienie), to byłoby bardzo, bardzo i jeszcze raz bardzo nudno.
OdpowiedzUsuńA tak mamy tyle ciekawych zjawisk we Wszechświecie, że na nudę nie ma co narzekać ;)
UsuńI nie tylko we Wszechświecie ;D
UsuńA gdzie jeszcze? ;)
UsuńZawsze wszystko jest nie do końca...
OdpowiedzUsuńUtrudnia Ci to życie?
UsuńNie w każdej sytuacji, ale czasami.
UsuńMyślę, że mimo wszystko to “czasami“ dotyczy każdego z nas :)
UsuńZdecydowanie. Czasami też to "nie do końca" zawdzięczam tylko i wyłącznie sobie.
UsuńAle, zapewne nie ma ono w sobie nic pozytywnego? ;)
UsuńPoezja, po prostu poezja :) Życiowy, a jednocześnie pełen magii post. Coś pięknego.
OdpowiedzUsuńJakoś tak mnie wtedy natchnelo :)
UsuńJesień też potrafi czynić cuda z moją psychiką :)
W takim razie podziwiam, bo mnie strasznie przygnębia.
UsuńMnie niedługo też zacznie...
UsuńBardzo mi się podoba :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Ale wiesz, jak coś jest niedokończone, to mamy takie wrażenie, jakby na nas czekało :).
OdpowiedzUsuńCzeka i mocno kusi, by tego skosztować ^^
UsuńJaki masz uroczy nagłówek, bardzo pasuje do tej notki :)
OdpowiedzUsuńPrawda, że magia tkwi w tym naglowku? patrząc na niego automatycznie zapominam o niskiej temperaturze na dworze :)
UsuńNiska temperatura nie jest jeszcze aż taka zła, gorszy jest DESZCZ o godzinie 7, kiedy wychodzisz na przystanek. :x
UsuńTen deszcz jeszcze da się przeboleć, gorsza taka niespodziewana ulewa, nawiedzajaca Cię w tym czasie, gdy nie masz przy sobie parasola, a musisz wracać do domu :/
UsuńWtedy wykonuję telefon awaryjny do mamy. Gorzej, jak ona też nie może przyjechać. Kiedyś, jak jeszcze chodziłam do gimnazjum albo podstawówki, to dziadek zawsze po mnie przychodził z parasolem :D
UsuńJa mam góra sześć minut drogi do domu, także nie mam mimo wszystko sumienia, by do Mamy dzwonić, chociaż czasami sama mnie zapewnia - gdy przychodze do domu z mokrym plecakiem, i przemoknietym do suchej nitki ubraniem - że czasami może przyjechać, to wg mnie jest to bez sensu :)
UsuńNigdy nie umiem podać mojej drogi do szkoły w minutach, bo to zależy od tego, czy idę sama i czy idę do szkoły czy ze szkoły, więc zajmuje mi to od 30 minut do czasami nawet godziny. :x
UsuńSześć minut biegania po deszczu to jeszcze nie tak źle :)
Dla mnie to tragedia, bo nie cierpię być mokra. Zawsze wycieram się niezwykle dokładnie, z basenu jako ostatnia z szatni wychodziłam, bo było (i nadal jest :)) to dla mnie nie do przyjecia, by coś kleiło mi się do mokrego ciała, także wiesz, nawet takie 6 minut w deszczu jest dla mnie katorgą. :))
UsuńA do tego jeszcze szopa na głowie i mokre okulary :<
UsuńJak Ty mnie dobrze znasz ;)
UsuńA czemu to wszystko "nie do końca"? :)
OdpowiedzUsuńJakoś taki miałam dzień, że właśnie to wszystko “nie do końca“ wypełnione mnie zauroczyło :)
UsuńRozumiem. Nie do końca dobry dzień :)
UsuńNie do końca dobry to miałam ten cały tydzień, całe szczęście, już się kończy :)
UsuńI zacznie kolejny. Zbyt szybko ten czas leci :)
UsuńNiestety, to prawda...
Usuńostatnio także złapała mnie jesienna melancholia, nostalgia i nie wiadomo jeszcze jakie inne choróbsko.
OdpowiedzUsuńPóki mam słońce, jestem wesoła ;) w dodatku tak kolorowo zrobiło się wszędzie, aż boję się momentu, w którym silniejszy wiatr powyrywa z gałęzi wszystkie liście.
UsuńOj, mam nadzieję, że mimo wszystko to choróbsko jednak minie Cię szerokim łukiem :)
też tak mam, chociaż ostatnio nieco mniej. dawniej wystarczyły ciepłe promienie słońca na twarzy żeby było mi dobrze, teraz już niekoniecznie..
UsuńA czego, prócz słońca jeszcze Ci potrzeba? :)
Usuńkogoś :)
UsuńI wszystko jasne ;)
UsuńCo z tym "nie do końca"?
OdpowiedzUsuńPo prostu mnie zachwyca ta “nie do końca“ pełna rzeczywistośc. O ile jestem w nastroju i nie dotyczy ona moich obowiązków :)
UsuńA co z czerpaniem z życia pełnymi garściami?
UsuńNic nie stoi ku temu na przeszkodzie - wezmę trochę tego, trochę tamtego i jeszcze innego i stworze własną, wyjątkową całość :)
UsuńNo, jeśli to posklejasz... to całkiem dobre podejście. :)
UsuńWystarczy tylko odpowiedni klej ;)
UsuńMam nadzieję, że go znajdziesz. :)
UsuńJeżeli nie, to sama takowy stworze :)
UsuńTak chyba najlepiej :)
UsuńPrzynajmniej sama będę świadoma tego czego używam :)
UsuńNo coś w tym stylu. :)
UsuńNie do końca jej dobrze ;P
OdpowiedzUsuńJa to tak zrozumiałam. Nostalgia chyba wzięła ;)
Najpierw coś a la wiersz, potem wspomnienie rodzinnego miasta. Znam ten sentyment ;)
Nostalgia? Hm... ja myślę, że tęsknota za wolnością :)
Usuńjak wszystko stałoby się "do końca" to oznaczałoby, że zbliża się kres, koniec wszystkiego. wszystko powinno być nadgryzione, żebyśmy się nie przesycali niczym. żebyśmy tęsknili, pragnęli...
OdpowiedzUsuńA także uczyli się sposobów uzupełniania tych nadgryzionych miejsc :)
UsuńA je nie lubię niczego "nie do końca".
OdpowiedzUsuńJa ogólnie też nie, jeżeli chodzi np. o wypełnianie konkretnych obowiązków, ale mam swoje wyjątki ;)
UsuńNo wyjątki ja też chyba mam ;D
UsuńI dobrze, trzeba mieć w końcu jakąś odskocznię :)
UsuńŻeby monotonnie nie było :P
UsuńTym samym depresji :)
UsuńMogłaś zahaczyć o Pyskowice :)
OdpowiedzUsuńŚliczny nagłowek! Zdjęcie bombowe!
Mieszkasz w Pyskowicach? :)
UsuńDziękuję, mnie też zdjęcie to zauroczylo,chciałabym by cały ten jesienny okres był w takich kolorach, nie tylko jego początki :)
Nie do końca wszystko jest takie piękne, a żyć trzeba.
OdpowiedzUsuńI nie do końca trzeba czytać lektury w całości, można czasem zajrzeć do ściąg ;D
Dokładnie :)
UsuńA Wallenrod jest akurat niezwykle ciekawy, ogólnie lubuję się w twórczości Mickiewicza i nie wyobrażam sobie, bym miała sobie w jego przypadku czytać streszczenie ;)
Za to w przypadku Potopu chyba się pokusze ;)
O Potopu też nie przeczytałam :P
UsuńTo np. "Dziady" też Ci się podobały?
a gdzie odpowiedź na moje pytanie? :P
UsuńMasz odpowiedź, kochana:
UsuńZ “Dziadów“ lubię część drugą i czwartą :)
Czekaj, czekaj, a Ty matura w tym roku szkolnym tak?
UsuńNie do końce, nie do końca chce mi się żyć :D
OdpowiedzUsuńSmutne to :)
UsuńTrochę tak, ale na szczęście nie jest to spowodowane tym, że cierpię.
UsuńDobre i to :)
UsuńW takim razie, w czym tkwi przyczyna? :)
Chodzi o szkołę, w której sobie kompletnie nie radzę.
UsuńAż tak źle? Może to tylko przejściowy test na Twoją wytrzymałość?
UsuńMożliwe. Po prostu muszę się jakoś zebrać i poukładać sobie te wszystkie sprawy w głowie i zacząć jakoś działać..
UsuńDasz rade, wszystko jest możliwe ;*
Usuńw końcu mówi się wszedzie dobrze, ale w domu najlepiej , zawsze sie tęskni.
OdpowiedzUsuńCiekawy tekst :) bardzo mi się spodobał
To prawda, aczkolwiek nie mieszkałam tam zbyt długo. Mimo to wiele miłych wspomnień wiąże z tamtym miejscem :)
UsuńCieszę się, że post się podobał :)
.... i tak można bez końca hehe ...
OdpowiedzUsuńCzemu nie, odpowiednie nastawienie i wszystko jest możliwe ;)
Usuń