Finally

  Nie, nie będzie żadnego „po raz kolejny”, bo nie zaczynam niczego nowego. Wciąż jestem tą samą, siedemnastoletnią Prostą, która niespodziewanie wymknęła się ze swojego blogowego światka, choć, oczywiście, nie na dobre. Praktycznie, planowałam wrócić tutaj dopiero pod koniec października. Wiecie, łudziłam się, że już w tym tygodniu nauczyciele przystopują i szał na sprawdziany na moment wygaśnie – a guzik z pętelką, w ciągu zaledwie kilku dni wszystkie konkretne rubryczki w dzienniku zostały zarezerwowane, a szanowne Hogwarckie Grono Pedagogiczne już ostrzy sobie ząbki na listopad. W takim razie, doszłam do wniosku, że z moim powrotem lepiej zdam się na spontana i... Wypadło na dzień dzisiejszy. 

 Wypadałoby wyjaśnić jeszcze, dlaczego tak nagle zmieniłam adres. Kaprys? Chwilowa inspiracja lub chęć zmian? Otóż, pod koniec września przypadkowo natknęłam się na przystanku autobusowym na N. - jedną z dobrych znajomych z gimnazjum. Chyba wiecie jak to czasami jest z tymi szkolnymi znajomościami – przy rozstaniu mnóstwo łez, zapewnień o utrzymywaniu kontaktów, a potem wszystko wygasa w jednym momencie. Tak też było i w tym przypadku. Z tym, że N. akurat na zawsze pozostanie w mojej pamięci, choćbyśmy się już nawet nie rozpoznawały na ulicy. Dlaczego? Otóż to właśnie ona wprowadziła mnie w świat blogów. A wiecie z czym kojarzył mi się blog, kiedy jeszcze nie miałam własnego – z amerykańskimi filmami dla nastolatków, o młodych dziewczynach piszących blogowe pamiętniki. A jako, że od małego pałałam miłością do tradycyjnego pisania (specjalny zeszyt + szczęśliwy długopis), nie sądziłam, że mi się to spodoba. Cóż – myliłam się. Kiedy dziewczyna zapytała mnie czy nadal bloguję, zawahałam się. Wcześniej, w gimnazjum, znała wszystkie moje adresy, jednak gdy potem, w liceum, doszły do mnie informacje o tym, że mój adres znają niewłaściwe osoby, zmuszona byłam zmienić adres, nick, nawet sposób pisania. Nie miałam, i nadal nie mam, pojęcia kto wyjawił mój „sekret”, ale od tamtego czasu nie ujawniam swojego adresu nikomu z mojego miasteczka. Nie chcąc kłamać i jednocześnie mówić prawdy oznajmiłam, że mam zawieszonego bloga. W tym samym czasie napadły mnie wspomnienia, które stały się wyraźniejsze, gdy już w domu siedziałam na parapecie w kuchni, z kubkiem gorącej herbaty i rozłożonym podręcznikiem do matematyki na kolanach. Zagubiona-nuta... Nie sądzę, by ktoś z Was kojarzył ten adres z Onetu. Na samą myśl o moich niemiłosiernie długich, nieskładnych, pełnych najrozmaitszych literówek postach, szablonie rodem z Painta składającego się z pomarańczowego tła i, pasującego niczym wół do karety, obrazka z błękitnym motylem, na mojej buzi rozlewa się szeroki uśmiech. Pomysł na adres wzięłam ze zwykłej szkolnej sytuacji, gdy przed lekcją muzyki, ja, N. oraz kilku moich rówieśników próbowaliśmy przypomnieć sobie melodię hymnu szkoły, a sfrustrowany O. w pewnym momencie krzyknął: „Kurde, po głowie chodzi mi ta nuta! Dlaczego nie umiem sobie jej przypomnieć?!”. Muszę przyznać, że do tego adresu jestem najbardziej przywiązana i chciałabym na nim zostać jak najdłużej. To na nim zaczynałam swoją przygodę z pisaniem-nie-do-szuflady (jak mam czasami w zwyczaju określać prowadzenie bloga), po części rozwinęłam własną osobowość, nawiązałam pierwsze, aczkolwiek nietrwałe, internetowe „przyjaźnie”.Czy mi się to uda – wierzę, że tak, a wiara ponoć potrafi czynić cuda. 

 No i pod koniec napiszę, że jestem niezmiernie szczęśliwa, że znów mogę być tutaj, wśród Was – tych bliższych i dalszych, nowych i starych – móc Wam się zwierzać ze swoich strapień, chwalić się radościami. Nie założyłam nowego bloga, nie skasowałam też starego archiwum, bo posty z kochanki-fatum są dla mnie pewnego rodzaju „notatkami”, z których mam zamiar w najbliższych czasach wyciągnąć pewne wnioski, które pomogą mi w zaplanowanych zmianach.



104 komentarze:

  1. Fajnie, że wróciłaś do swojego dawnego adresu ;d ja raczej nie mogę, nazwa andziorek-13 jest srednio reprezentatywna ......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andziorek? Jej, uroczo. Chociaż fakt, kojarzy się z czasami “gimbusowej młodości“, chyba, że prowadziłaś bloga jeszcze wcześniej ;)

      Usuń
    2. To była podstawówka!!! w gimnazjum już było bardziej ambitnie - krzywa-droga. ale niestety weszłam na tego bloga na informatyce i rozniósł sie po szkole i ludzie mieli ze mnie beke, a mi bylo przykro.

      Usuń
    3. Rety, mnie w podstawówce do komputera nie dopuszczano (poza lekcjami informatyki :)).
      Ale rozumiem co masz na myśli, ogólnie w gimnazjum to z tego typu rzeczami jak np. blog to trzeba trzymać się na boku, bo ludzie naprawdę swinstwa potrafią robić (poźniej też, ale nie tak często ).

      Usuń
    4. Teraz też wszyscy mają mój adres bloga, ale jest spoko. ale tez sie pilnuje co pisze, raczej nic prywatnego same ogolniki

      Usuń
    5. W tym przypadku takiego bloga jak Twój można bez problemów rozdać znajomym adresy. Moi znajomi znają adres bloga, na którym piszę własne potterowskie ff.
      Tego bloga raczej wolę nie “rozslawiac“, bo czasami pod wpływem zlych emocji mogę tu obrazić kogoś ze swojego otoczenia czy zwierzyć sie z czegoś naprawdę intymnego i potem mogłoby to zagwarantować mi jakieś nieprzyjemności.

      Usuń
    6. no wlasnie... czasem mi brakuje takiego bloga gdzie się mogę wygadac,ale boje sie, ze ktos go odkryje. nawet w takim zeszycie nigdy nie pisze wszystkiego. wszystko najwazniejsze jest w mojej pamieci. tylko boje sie, ze kiedy moge ja stracic to by bylo najgorsze co by moglo byc

      Usuń
    7. Zawsze możesz na zupełnie innym koncie lub portalu założyć, bez żadnych osobistych zdjęć, danych osobowych itd. - gdybyś naprawdę potrzebowała takiego blogowego spowiednika :)
      Ja sobie nawet nie wyobrażam, bym mogła kiedykolwiek stracić swoją pamięć. Fakt, w zapamiętywaniu dat z historii czy słówek z anglika lub niemca to mistrzem nie jestem, ale wspomnienia są dla mnie dosłownie wszystkim.

      Usuń
    8. wspomnienia są njaważniejsze... bez nich się jest nikim... wlasnie to jest rzecz ktorej najbardzj sie boje, nie smierc tylko utrata pamieci. mam nadzieje, ze nigdy w zyciu mnie to nie spotka

      Usuń
    9. Wiesz, ja w śmierć tak teoretycznie nie wierzę. Sądzę, że umiera tylko ciało. Dusza jest nieśmiertelna. Także utratę pamięci traktuję jaki “usterke“ w ciele, nie duszy. Może nawet istnieją sposoby na jej przywrocenie, ale nie dzięki dzisiejszej medycynie.

      Usuń
    10. chciałabym wierzyć, że śmierci nie ma tylko potem dalej jest życie jeszcze lepsze niż teraz. ale jakoś ciężko mi w to uwierzyć, nie potrafię.

      Usuń
    11. Wiesz co ja myślę? Sądzę, że to wszystko zależy od tego jak przeżyjesz teraźniejszosze wcielenie. I od tego co sobie Twoja dusza później wybierze.
      Oczywiście, to moje poglądy, nie musisz się wcale z nimi zgadzać :)

      Usuń
    12. chciałabym bardzo długo żyć i być wiecznie młoda :D

      Usuń
    13. Hm... Zależy w jakim sensie “młoda“ :)

      Usuń
    14. Młoda i duchem i ciałem :D taka wieczna najlepiej... siedemnastka... a już mam 18 , więc kapa, odkąd miałam urodziny czuję, że się starzeję...

      Usuń
    15. Z tym pierwszym bardzo łatwo, ale drugim... Oj ;p
      Ja nie wiem, ale już przestałam sobie lata liczyć, gdy skończyłam 16 lat - za szybko to wszystko się dzieje ;p

      Usuń
  2. ja czasami zmieniałam adres tylko dla tego że w moim życiu było za mało zmian i już mnie to drażniło...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja adres zmieniałam zazwyczaj po dłuższych przerwach - często na ich początku informowałam, że definitywnie kończę z pisaniem, ale cóż - nie potrafiłam. Do b-e też byłam przywiązana, no ale niestety, nie mogłam tam zostać :(

      Usuń
  3. Wyjawienie sekretu - adresu bloga - często komplikuje relacje. Już nie chodzi o to, że człowiek żali się w internecie na kogoś. Po prostu nagle przyjdzie myśl, napiszemy ją, a ktoś pomyśli, że to o nim i nagle pretensje... Dlatego cenię sobie anonimowość. Przynajmniej ceniłam. Teraz prowadzę stronę z recenzjami, ale i tak nie wszyscy adres mają. Nie to, że się wstydzę, czy wygaduję coś na kogoś. Tylko nie lubię, jak sporo osób wie o mnie zbyt wiele. ;)

    Ładnie dobrane kolory. Podoba mi się ten szablon. Jesienny, ale ciepły!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie. Ja dałam swoim znajomym adres swojego potterowskiego ff, ale wybranym oczywiście.
      Rzeczywiście, czasami zale się na ludzi, mogę napisać o kimś pod wpływem impulsu coś niemilego, nawet gdyby ta osoba nie miała mojego adresu, a posiadalby go ktoś inny to nie mieszkam w dużym mieście i ta informacja predzej czy później dotarlaby do konkretnej osoby, a ja miałabym przez to tylko nieprzyjemności.

      Dziękuję, miło mi, że podoba Ci się mój szablon :)

      Usuń
  4. Czasem zmiany są koniecznie - rozumiem Cię doskonale, bo sama miałam podobny problem.
    Witaj z powrotem :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, kochana.
      Ja ciągle nie wiem na ile mogę być pewna, że ktoś nieodpowiedni tu myszkuje, a czasem bardzo brakuje mi, np. podpisywania się imieniem, wstawiania swoich zdjęć itd.

      Usuń
    2. Ja jestem tak charakterystyczna, że mogę być zdemaskowana nawet bez tego... i wcale nie sadzę sobie tutaj komplementu ;/ No cóż, nie ma pewności, ale obie musimy sobie jakoś radzić. Uda mam się!

      Usuń
    3. Masz na myśli swój sposób bycia, postrzegania świata?
      Oczywiście, że się uda, nie ma innej opcji :)

      Usuń
    4. Tak, dokładnie to.
      Cieszę się, że podzielasz mój optymizm w tym względzie :)

      Usuń
    5. Moim zdaniem to dobrze, że jesteś charakterystyczną osobą, wielu przecież do tego dąży, choćby siłą, a nie zawsze im wychodzi :)
      Pozytywne myślenie zawsze pomaga, a w grupie jeszcze razniej^^

      Usuń
    6. To ma dwie strony - jestem oryginalna, ale łatwo mnie rozpoznać. Muszę mieć oczy dookoła głowy.
      Jak to mówią: w kupie siła :D

      Usuń
    7. Jak to mówią : kupy nikt nie rusza :p

      Usuń
  5. Ooo! :) Cieszę się, że już powróciłaś do blogowania! :) Hm... jakoś nie ogarniam tego wstydzenia się bloga przed znajomymi - wiele osób tego nie lubi, a mi to nie sprawia żadnej większej różnicy, bo i tak nie piszę tam tak bardzo prywatnych rzeczy (no bo po co?, przecież czyta to tyle ludzi!). Ładna historia adresu :) Ja niestety nie pamiętam swojego pierwszego adresu, ale pamiętam, że nick miałam rodem z "HP" - Ginny ;D A internetowe przyjaźnie nie muszą być nietrwałe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak ja się cieszę, że w końcu wróciła ta moja chęć do pisania - myślałam, że to nigdy nie nastąpi, tymczasem zwalilo się wielkim gromem już po opublikowaniu “ogłoszenia“ kilka dni temu :)
      Ja właśnie piszę czasami rzeczy, o których lepiej by znajomi nie wiedzieli. Nie tylko. Raz mój adres trafił do szkolnej pani psycholog, która nie wiem jakim cudem wywnioskowala z moich postow, iż “mam samobójcze myśli“. Powiedziała to mojej mamie, zaleciła terapię.
      Masaka, mówię Ci :)
      Ginny? Lubisz tą postać? :) Moją faworytką zawsze była Hermiona. I Luna również :)

      Usuń
    2. I ja również się cieszę :)

      Haha, to nieźle ;D

      Luna jest fajna, ale wolę Lupina :)

      Usuń
    3. No nieźle, nieźle, zwłaszcza, że ja w śmierci nigdy ukojenia nie szukałam :)

      Nie, ja Syriusza :) I Jamesa^^ Remusa też.
      Chyba tylko do Petera palam kompletną odrazą :)

      Usuń
    4. Mi pedagog dała skierowanie do egzorcysty, bo ubierałam się na czarno. Hardcore! ;D

      Jamesa za wiele tam nie było, ale Syriusz był strasznie egoistyczny, a Peter... obrzydliwa osobistość.

      Usuń
    5. Widzę też ‘specjalistka‘ urwana z choinki :p

      Syriusz samolubny? W której scenie to wywnioskowalaś (tak z ciekawości pytam :))? A czytalaś Prequela z serii HP?:)

      Usuń
    6. Ale śmiesznie było ;P

      W tym, jak Harry szedł na to przesłuchanie, co go mieli wywalić w piątej części. Chyba, że zasugerowałam się zbyt mocno tym, co powiedziała wtedy o nim Hermiona.

      Nie, pierwsze słyszę.

      Usuń
    7. Coś kojarze (jak przez mgłę, bo mam teraz tyle lektur i tekstów, że ukochane książki o HP musiałam odłożyć na bok :( ), ale ja to trochę inaczej odebrałam :)

      Powinnaś przeczytać, to krotkie opowiadanie o przygodzie Jamesa i Syriusza z mugolskimi policjantami^^

      Usuń
    8. To jak to odebrałaś?

      Mam nadzieję, że znajdę to w sieci ;D

      Usuń
    9. Szczerze - naprawdę nie pamiętam, musiałabym na nowo to przeczytać :)

      Spokojnie znajdziesz, sama to z chomikuj ściągalam ;)

      Usuń
  6. Ja dopiero co szkołę zaczęłam a już za dwa tygodnie dwa egzaminy. Chyba jedne z tych najgorszych.
    Dawno nie interesowałam się co u moich blogowych znajomych. Co u Ciebie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie? czysto szkolnie :) to szkoła mi najwięcej czasu zajmuje, nie tylko nauka, oczywiście, nawet teraz mam otwartego facebooka i na klasowym forum ustalamy wyjazd do kina, by jakoś sobie dzienną pauzę w nauce zrobić :)
      A u Ciebie jak zlatuje?^^

      Usuń
    2. Chociaż mam szkołę przez trzy dni w tygodniu, co dwa tygodnie, nie mam sprawdzianów, kartkówek i zadań domowych to podobnie. Miałam już do oddania trzy prace kontrolne, złożyłam deklarację maturalną, za dwa tygodnie w piątek mam egzamin z chemii i w sobotę mam egzamin z angielskiego. Żyć nie umierać. Czyli równo czysto szkolnie. Czasami odwiedzam koleżankę, facebooka no i bloga :)
      Na jaki film się wybieracie?

      Usuń
    3. Haha, taki rozkład zajęć jak Twój to marzenie większości uczniów. Chociaż ja to bym po prostu chciała, by pierwsza lekcja zaczynała się np. o 10 i ok :)
      O, chemia - mój żywioł ^^ z angielskim troszeczkę gorzej, ale dzielnie się uczę ;)
      Z filmem jeszcze nic pewnego. Ponoć od następnego tygodnia mają wejść jakieś nowości do kin, wtedy sie zobaczy, bo póki co nie ma rewelacji. Na “Jesteś Bogiem“ 99% klasy nie chce iść, jest jeszcze jakaś komedia z Manhattanem w tytule, ale na nią też niektórzy kręcą nosem.
      Z resztą ja tam kino kinem, ale bardziej chcę tą drugą części wycieczki czyli kregle (lub lodowisko, o ile jest tak wcześnie już otwarte :)).

      Usuń
    4. No ja nie byłam na żadnej chemii jeszcze nie byłam i nie mam zamiaru być. Dowiem się jakie notatki i się pouczę. A co do angielskiego to niby dobrze, ale szału to żadnego nie ma.
      Nom moje lekcje zaczynają się od 16 i kończą się o 19. Jedna lekcja to 1,5 h.
      Na "Jesteś Bogiem" to bardzo chętnie bym sobie poszła.!

      Usuń
    5. A z jakiego tematu masz egzamin, jeżeli chodzi o chemię? ;)
      Haha, w moim przypadku to marzenie lysego o włosach - takie pory zajęć :)
      Ja szczerze mówiąc słyszałam dużo pochlebnych opinii na temat tego filmu, ale... Jakoś mnie nie ciągnie do jego obejrzenia :p

      Usuń
    6. Alkohole, sole, estry, cukry. Bardziej teoria i przykłady - najlepiej z życia.
      Jeśli ktoś mieszka na miejscu, nie musi dojeżdżać, albo dojazdy mu pasują to faktycznie marzenie łysego o włosach. Ja od 13.30 czekam.
      Ja właśnie widziałam fragmenty i koleżanka na nim była. Chwaliła sobie.

      Usuń
    7. O, chemia organiczna - zdecydowanie mój faworyt ^^
      No, to z tym czekaniem jednak różowo nie masz... No ale jak szkołę masz tak rzadko, to tam napewno dajesz radę :)
      U mnie już wszyscy jak na szpilkach siedzą w oczekiwaniu na drugą część ‘Przed świtem‘ (ja nawet pierwszej nie oglądałam, ale to szczegół :)).

      Usuń
    8. Ja nienawidzę przedmiotów ścisłych. Dobrze jednak, że to teoria.
      Przed świtem widziałam pierwszą część, czytałam całą książkę, więc aż tak nie czekam.

      Usuń
    9. Ja ze ścisłych nie potrafię tylko fizyki przetrawic - z resztą jest ok ;)

      Usuń
  7. Czeeeeść! Ano, z takiego adresu Cię nie kojarzę. Dobrze, że nikt nie kojarzy mojego słitaśnego bloga, którego adresu nawet nie wspomnę, bo to wstyd ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć, Hus :)
      Oj tam, tu możesz napisać - koleżanka w pierwszym komentarzu już mi się zwierzyła, więc też możesz ^^
      A z tego raczej mnie nie znasz, wtedy- wszystkie blogerki z tamtego czasu już nie piszą, a przynajmniej nie na tych blogach, których adresy były mi znane.

      Usuń
    2. patunia3, heheheheh, to były czasy! :D Miałam też bloga o Witchu i chodziłam do szkoły dla czarodziejek :D
      Ja ogólnie nie pamiętam żadnych blogerek.. głównie dlatego, że tylko spamowałam, a nie czytałam. Więc skąd miałabym pamiętać. ;)

      Usuń
    3. Widzę, że dosyć popularne były adresy z przeslodzonymi zdrobnieniami imion^^ To była Twoja ksywka - Patunia :p
      O, W.I.T.C.H.? pamiętam to, moja ukochana gazeta z czasów podstawówki i pierwszych miesięcy gimnazjum :p
      Nawet szkoda, że swoją pokaźną kolekcję dałam na makulaturę. Czasami zastanawiam się jaka teraz jest fabuła itd. ale cena tego pisma tak podróżala, że za nic nie kupię czegoś takiego :)
      Ja miałam tego pecha, że często trafiałam na dużo starszych od siebie czytelników i nie chcąc wyjść na kompleną idiotkę musiałam dokładnie czytać ich posty i interpretować :)

      Usuń
    4. Kupowałam tę gazetę chyba od zerówki do 5/6 klasy czy jakoś tak. Razem z Pseudo i jej siostrą stworzyłyśmy klub Witch i w ogóle :D Ostatnio też chciałam właśnie kupić, ale nie dość, że kosztuje chyba koło 10 zł, to jeszcze jest strasznie cienkie.
      Haha, przynajmniej miałaś jakichś czytelników :D

      Usuń
    5. Ja chyba od czwartej klasy dopiero zaczęłam, nawet pamiętam, że w prezencie było takie zamykane turkusowe lusterko z grzebykiem^^ Bardzo długo mi ono służyło.
      Też z koleżankami miałam ten klub - byłam Irmą :p
      Miałam, aż się dziwię jak mogli mnie czytać :p

      Usuń
    6. Tak, ja miałam chyba fioletowe! :D Ogólnie to wszystko oddałam kuzynkom, ale jeszcze czasami znajdzie się jakiś stary prezent szufladzie, do której dawno nie zaglądałam. Ostatnio pożyczyłam się od siostry Pseudo Czary Ognia i znalazłam tam wizytówkę z Cornelią. Pamiętam, ile ich miałam! Ale ja byłam Hay Lin :D

      Usuń
    7. Mi tylko zostały te popularne niegdyś karteczki do segragatora, ale to nie prezent z gazety ;p

      Usuń
  8. Powiem tyle, że cieszę się, wróciłaś:)
    Mój stary onetowy adres, ten pierwszy, był za długi i za smutny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też niezwykle cieszę się że znów mogę tutaj być :)
      Ja odkąd pamiętam tworzyłam adresy maksymalnie dwuczlonowe, mój najkrótszy miał w sumie dwie literki oddzielone myślnikiem :)

      Usuń
    2. Mój miał cztery wyrazy. I teraz wydaje mi się dobry, ale długi. Nie chcę go.

      Usuń
    3. No, trochę długi, to fakt :) Ja sama bym się w takim pogubiła, ale są i zwolennicy takich, zwłaszcza w blogach z opowiadaniami.

      Usuń
  9. W końcu będę mogła czytać twoje posty, a tak nudno bez nich mi było :). Zmiane adresu ogarnęłam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nudno, mówisz? :)
      To teraz urozmaicię Ci, kochana, życie szkolnym klimatem, bo w sumie to liceum stanowi teraz większą część mojego życia ^^

      Usuń
    2. Ależ proszę bardzo. Z chęcią poczytam :).

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że będę w stanie przedstawić tutaj swoją szkołę jak najbardziej optymistycznie, chociaż wad też nie omieszkam się jej wytknąć :)

      Usuń
    4. W szkole na ogół widać więcej wad :). Taka już natura ludzka XD

      Usuń
    5. A ja lubię odnajdywac te zalety ;)

      Usuń
  10. Jeśli chodzi o adresy moich blogów, to bardzo się do nich przywiązywałam. Na Onecie zmieniłam adres raz, czyli w sumie przez cały czas blogowania tam miałam zaledwie 2 adresy. Tutaj na razie jeden. Nawet jeśli po jakimś czasie uznawałam adres za dziwny, to i tak nie decydowałam się na zmianę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w sumie miałam 3 takie bardzo bliskie mi adresy. Gdyby nie wredne plotki, pewnie pisalabym dalej na b-e, bo to drugi z tej ‘trójcy‘, jeżeli o adresy chodzi.
      A inne zmiany? nawet nie pamiętam dlaczego się ich podejmowałam :)

      Usuń
    2. Możesz pamiętać :) Tam to w sumie najbardziej rozkręciło się moje pisanie bloga :)

      Usuń
  11. Kiedyś też oglądałam Pierwszą Miłość, ale jak widzisz o tym, że Patryk zaginął dowiedziałam się od Ciebie;) Heh, Na dobre i na złe nigdy za bardzo nie lubiłam;)
    Dużo jest teraz programów, które jak to określiłaś, służą do Prania Mózgów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ja tego odcinka akurat kawałek oglądałam :p
      Największą pralnię mózgów robią jednak reklamy.

      Usuń
  12. Ludzie poprzechodzili na blogspot - jedno z powodu ciągłych awarii inni, bo akurat nadarzyła się taka okazja... Dobrze, że odnajdujemy się - my, wygnańcy z Onetu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja przeszłam tutaj właśnie z tej pierwszej przyczyny - nie powiem, portal mnie zaskoczył, chociaż sporo minęło czasu, nim się tutaj zaklimatyzowalam. Na szczęście, mogliśmy się w tej ‘wielkiej emigracji‘ wspierać :)

      Usuń
    2. Ja czekałam, że może a nuż się coś poprawi, bo lubiłam Onet, ale niestety, z każdym dniem było coraz gorzej. Też trudno było mi się na początku zaaklimatyzować, ale jak się ogarnęło szablony, to już jakoś poszło :D

      Usuń
    3. No, ja np. ogarnęłm (nie sama, oczywiście), jak można tutaj zamieszczać szablony onetowskie, także mam tutaj cząstkę dawnego portalu, który niezmiernie lubiłam. Może, gdybym była bardziej cierpliwa, to dalej bym tak pisała, kto wie^^

      Usuń
    4. Jak to się robi z tymi szablonami?:)

      Usuń
    5. Hm... Wiesz, ja to tam pokombinowałam trochę, ale w tłumaczeniu jestem niezbyt dobra, więc dam Ci linka do jednej z szabloniarni, gdzie masz wszystko ładnie wytłumaczone: http://by-elfaba.blogspot.com/2012/07/jak-wstawic-onetowskiszablon-na.html
      Mam nadzieję, że instrukcja Ci pomoże, sama trochę z niej zaczerpnełam, a nie chciałabym sama Ci tego omawiać, bo bym coś jeszcze pokićkała, jak to mam w zwyczaju ;P

      Usuń
  13. Nigdy nie miałam takiego zaufania do "realnych" znajomych, żeby im zdradzać adres.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, ja w tamtych czasach cierpiałam po prostu na dziecięca naiwność :)

      Usuń
    2. Ja nie mówię, że nikomu nie pozwoliłabym niczego czytać... Kiedyś pozwoliłam, czterem osobom. Dałam im adres bloga, na którym pojawiało się dużo postów, bardzo osobistych.. Ale on zawsze był zamknięty, nadal taki jest. Na wszelki wypadek.

      Usuń
    3. Obecnie mojego bloga czytają 3 osoby... I niech tak zostanie ;)

      Usuń
  14. Kiedyś dałam dwóm osobom adres bloga. Teraz już nie umiałabym... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój adres znają trzy bliskie mi osoby, żadna nie mieszka w moim miasteczku :)

      Usuń
    2. No cóż, to moi przyjaciele, mam do nich zaufanie, a poza tym są we Francji :) Mój blog to czasami nasza jedna z najlepszych metod kontaktowania sie :)

      Usuń
  15. Hm, ja to swój adres zawsze trzymałam w ukryciu, nie wiedziała o nim nawet rodzina ani nikt. Nie umiałabym tak... chociaż kiedyś myślałam nad tym, by powstało coś, gdzie będę bardziej -publiczna. Czasem, mimo świetnego samopoczucia w takiej samotności, brakuje mi znajomych tutaj z tego realnego świata ^^.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja podzieliłam się adrsem swojego potterowskiego ff z realnymi znajomymi. Mało kto komentuje, ale w szkole, na przykład, czasami ci, co go znają, wypowiadają się na temat fabuły, bohaterów... Proszą o spoilerowanie ;)

      Usuń
  16. No nic mnie tak nie wkurza jak te reklamy! co 15 minut dosłownie jedno i to samo;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym więcej niż połowa to reklamy leków. A potem narzekają, że Polska to kraj lekomanow.

      Usuń
  17. Niewiele osób z mojej szarej rzeczywistości wie o tym, że bloguję, że piszę coś poza pracami domowymi na polski. I dobrze. Nie wiem, czy dobrze by zareagowali.
    Hmm, nauczyciele to chyba nie mają nic lepszego do roboty niż zatruwać uczniom życie :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W chwili obecnej tylko trzy osoby znają mój tutejszy adres. Jeżeli chodzi o innych, mniej, że tak powiem, ważnych znajomych, to wybrani śledzą moje poczynania z pisaniem na moim potterowskim ff, ale też niewiele jest tych osób.

      Usuń
    2. Bloger to ta część naszej osoby, o której nie powinno się wiedzieć w realu. ;)

      Usuń
    3. To też zależy od rodzaju bloga jaki się prowadzi :)

      Usuń
  18. Jak nauczyciele się rozkręcą, to szał sprawdzianowy tak prędko nie minie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, to prawda. A potem narzekają, że noce zarywają nad naszymi pracami - za to sobie odbijają wpisując nam te najniższe stopnie ;p

      Usuń
    2. Dokładnie! Jakby czasami chociaż odpuścić nie mogli ;/ ale cóż, jeszcze pół roku i będzie prawie po wszystkim :)

      Usuń
    3. Ty już jesteś w klasie maturalnej, a ja w drugiej i przyznam, że nie mogę się doczekać, by być już w trzeciej, gdzie oprócz polskiego nie będę mieć żadnych humanistycznych przedmiotów. Na ironię to właśnie z nich najbardziej nas cisną. Jestem na bio-chemie, a biorę rozszerzenie z historii i WOSu (oczywiście pod pretekstem, że to podstawa :/ )...

      Usuń
  19. Ja też ejstem na bio-chem :) została mi jedna historia i jeden Wos ... nie wszystkiego da się uniknąć ... i wbrew pozor 3 klasa wcale taka fajna nie jest. najlepsza była 2

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja w trzeciej nie będę miała już historii. Ani WOSu, ani WOKu, ani geografii i podstaw przedsiębiorczości chyba też nie - mam troche inną podstawę programową ;)

      Usuń
  20. Strasznie podobają mi się te czerwone maki!
    A z adresami i znajomymi to tak często bywa. Znajomości się kończą, to nie chcemy, żeby czytali tego co piszemy bo i po co? Też tak miałam kilka razy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, moim sercem też zawładnęły ;)
      Czyli wniosek - nie dawać adresów pierwszym lepszym znajomym ;)

      Usuń